Ciepłe powietrze i dzikie orchidee
Mimo wczesnej pory w dolinie królowało ciepłe powietrze i lekka kurtka szybko zjechała z ramion. Niebo początkowo było pochmurne, ale kiedy wdrapałam się na Łąkę Dyzia, zaczęły przebijać się pierwsze promienie słońca. Pomyślałam, że to już najwyższy czas przepakować garderobę. Nie sądzę, żeby ciepłe kapoty były jeszcze w tym sezonie potrzebne i przede wszystkim mam nadzieję, że już za chwilę spodnie będę mogła zastąpić ulubionymi zwiewnościami.
Na Łące Dyzia zakwitły pierwsze dzikie orchidee. Widocznie dla nich woda była zbawieniem, zazwyczaj pojawiają się dopiero w kwietniu.
Znów pomyślałam sobie, że to wielkie szczęście mieszkać w miejscu, które może poszczycić się tak niezwykłym botanicznym bogactwem.
Podobno w Italii jest dwadzieścia dziewięć rodzajów tych kwiatów i blisko dwieście odmian! Większość z nich kwitnie od końca zimy do początku maja, ale są też odmiany jesienne. Kiedy dziś rano dokształcałam się w temacie orchidei, odkryłam, że znam wiele z nich, ale niektóre nawet bym nie pomyślała, że też należą do tej samej szlachetnej rodziny.
Przyszedł mi do głowy nawet taki pomysł, żeby w czasie moich wiosennych spacerów sfotografować i skatalogować te, które występują w naszym Appennino Tosco – Romagnolo.
Poza orchideami do kwietnego, fioletowego chóru wiosny dołączyły szafirki, nazywane tutaj pian del cucco.



Na szlaku bez pośpiechu
W niedzielę na szlaku nigdzie się nie spieszyłam i to był największy luksus. Zupa na ogniu została pod okiem Mikołaja, więc obiadem nie musiałam już zaprzątać sobie głowy, a zamiast tego mogłam do woli fotografować kwiatki, brodzić w błocie na szlaku, a nawet zatrzymać się, żeby wyciągnąć to, co przytachałam w plecaku i z radością korzystać z papierowych dobrodziejstw.
O „poddupniku” i książce przypomniałam sobie, kiedy dotarłam do mojego ulubionego ginestraio (to takie „zagłębie” słynnych ginestre). Teraz jeszcze jest tam trochę nijako, ale już powoli, powoli miotłowate gałązki zaczynają nabierać zieleni.
Rozsiadłam się wygodnie i wyciągnęłam książkę. Za książką poszedł w ruch notes, myśli się wyciszyły, poukładały, spłynęły na papier. I było tak dobrze…
Dwie rzeczy, które noszę w sobie od dziecka – radość z wędrowania po górach i potrzeba pisania. Kiedy łączą się w całość, rodzi się jedno z moich ulubionych szczęść.



Wzruszenie w CasaGallo

Ostatni marcowy tydzień stanął na starcie. Poniedziałek nie powinien być tym razem bardzo zajmujący, mam nadzieję, że znów uda się uszczknąć krztynę czasu dla siebie i że przede wszystkim nic nie naruszy z trudem odbudowywanego spokoju.
Pięknego tygodnia!
11 komentarzy
Dzień dobry, od poniedziałku taka miła wiadomość o Mario, może będzie cały tydzień?
Pozdrawiam serdecznie, dobrego dnia :):):):):):):)
Bravo Mario 😍 może jednak rekonwalescencja w domu to jest najlepsze lekarstwo. Ściskamy Was mocno ❤️
Bardzo bym chciała <3:)
Co za wspaniała wiadomość na początek tygodnia! Ja też się wzruszyłam czytając. Co za ulga!
Buziaki dla Was!
Halina
Pozdrawiam serdecznie Panią Kasiu i Pana Mario!
Jaka radość ! Jaka wspaniała niespodzianka ! Będzie tylko lepiej , jestem pewna ! Uściski dla Mario !
Wspaniała wiadomość! Oby było już tylko lepiej! Uściski dla Was!
Dziękujemy! Uściski serdeczne!
Wspaniała wiadomość o Mario😀, jednak stare przysłowie „wszędzie dobrze ale w domu najlepiej” zawsze się sprawdza- teraz to w domu i wśród znajomych twarzy najszybciej nabierze sił i wróci do zdrowia.
To prawda <3 Uściski!
jaka wspaniała wiadomość – oby powoli Mario wrócił do pełnej sprawności 🙂
zdrówka i dużo słońca dla Was