10 kwietnia, 2025

Klejnot, egzamin i zieleń wszechobecna

Kiedy niedługo potem siedziałam w słońcu na progu CasaGallo, na telefonie wyświetliła mi się wiadomość: "jedzie coś załatwić, ale się nie martwi, pamięta, że ma posprzątać".  Pół godziny później dotarłam do domu, a Mikołaja nadal nie było...

Smutek i coś do załatwienia

– Mama smutna… – powiedział Mikołaj z czułością. 

– No trochę tak.

– Coś się stało?

– Nie, nic konkretnego, ale jakiś smutek mnie dopadł.  

– Mama potrzebuje pogłaskania po plecach – ocenił tonem eksperta. 

Potowarzyszyłam mu chwilę przy obiedzie, a potem wzięłam swoje fanty i poszłam na tradycyjne marsze. Wychodząc przypomniałam Mikołajowi o zobowiązaniu z dnia poprzedniego – czyli o tym, co i jak ma posprzątać.

Kiedy niedługo potem siedziałam w słońcu na progu CasaGallo, na telefonie wyświetliła mi się wiadomość: „jedzie coś załatwić, ale się nie martwi, pamięta, że ma posprzątać”. 

Pół godziny później dotarłam do domu, a Mikołaja nadal nie było.

– Gdzie ty jesteś? – napisałam poirytowana.

– Już wraca – przyszła natychmiastowa odpowiedź.

Zaczął mi się włączać zgred – przecież miał sprzątać, a nie sobie gdzieś jeździć, najpierw zobowiązania w domu, potem u innych, ja tu mam zaraz lekcję, a on mi będzie z odkurzaczem biegał… Zrzędzenie tłukło mi się po głowie, ale na szczęście nie zdążyłam go zwerbalizować. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, żeby nie rozpraszać Mikołaja za kierownicą… 

Chwilę później wrócił i już miałam wygłosić kazanie, kiedy Toliboski wyciągnął w moją stronę bukiet równiutko przyciętych i starannie związanych łąkowych kwiatów. 

Oczy mi się zaszkliły. 

– To jest to, co miałeś załatwić?

– Mama była smutna. 

– Ty jesteś jak drogocenny klejnot Mikołaju, wiesz o tym? Nie mogę się nadziwić, jaki piękny człowiek wyrósł na moich oczach. 

Mikołaja bukiet i czuły uścisk, były najlepszym lekarstwem na wszystkie smutki. 

Jak pięknie pasuje tu zdanie: że jeśli chcesz spotkać idealnego mężczyznę, to musisz go sobie urodzić. Urodzić i wychować.

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii Kasi Nowackiej, Marradi

Egzamin i król

– O której jedziesz jutro na TOLC? 

– Pojadę wcześniej, bo będzie chaos w Ravennie.

– A co się stało?

– Przecież jutro będzie tam Carlo.

– Żartujesz? Ten Carlo? Że niby król?

– No tak! Ze swoją Camilą. Ja też myślałem, że to fake, ale mama C. mi powiedziała. 

– To „fantastycznie”! Ale po co do Ravenny??

– Byli w Rzymie, teraz będą w Ravennie, robią sobie tour po Europie. 

– Akurat w dniu kiedy masz test wstępny na uniwersytet, musi się tam wtarabanić król? Ależ będziesz miał kibiców!

– A mama zdaje sobie sprawę, że być może będę jedynym Nowackim z naszej rodziny, który zobaczy króla Wielkiej Brytanii? 

– Co za zaszczyt!

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii Kasi Nowackiej, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii Kasi Nowackiej, Marradi

Broda mnicha i coraz śmielsza zieleń

Spacer środowy nie był długi, bo nagle urodziło się mnóstwo spraw do załatwienia. Tak czy inaczej ten spacer był piękny, bo Apeniny teraz z każdym dniem są coraz bardziej zielone. Ta zieleń w kwietniu nakrapiana jest bielą dzikich czereśni, co tworzy scenerię jak z bajki. Znów góry robią się puchate, choć w tej swojej „miluśności” ich profil nie traci zadziorności. Zupełnie jakby Appennino miało dwie osobowości, dwie twarze. 

Skończyłam moje lekcje, Mikołaj sprzątnął to, co obiecał i na koniec  przygotowaliśmy sobie pyszną kolację. W naszym domu wszystko co jest „bistekkowate”, czyli na krwisto – zostawiam Mikołajowi. W czasie licznych kolacji z przyjaciółmi nauczył się przygotowywać mięso jak należy. To też niezmiennie mnie zadziwia, że te dzieciaki, kiedy umawiają się na wspólne jedzenie, często robią zakupy u rzeźnika i gotują sobie po królewsku. Nic byle jak. 

Przygotował więc Mikołaj mięso, a ja szybko według wskazówek Andrei z warzywniaka ugotowałam brodę mnicha. Barba di frate to zielenina, która pojawia się o tej porze roku. Trzeba oderwać twardą część, a resztę zblanszować w osolonej wodzie i wrzucić na chwilę na patelnię z oliwą aromatyzowaną czosnkiem lub anchovies – jak kto lubi. 

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii Kasi Nowackiej, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii Kasi Nowackiej, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii Kasi Nowackiej, Marradi

Dziś dopiero czwartek, ale ja mam wrażenie, jakby to już weekend się zaczynał, bo za kilka godzin dotrze mój Gość i już cieszę się na samą myśl wspólnego wojażowania. 

Pogoda ma nas nieprzyzwoicie rozpieszczać!

I oczywiście wzruszam się na myśl dzisiejszego egzaminu Mikołaja. To jest abstrakcja z serii „sajens fikszyn”. Bobasy nie jeżdżą autem, nie robią żadnych TOLCów, nie przerastają matki o głowę… Kciuki mile widziane, nawet jeśli taki test to żadne „aj waj”.

PIęknego dnia <3 

10 komentarzy

  1. Jakie żadne „aj waj”?! Jeden z ważniejszych testów Mikołaja, który może zadecydować o jego przyszłości więc trzymam kciuki ;).

  2. Kasiu, Wrażliwcu, masz wspaniałych synów, gratuluję Ci tego serdecznie. Są tacy bo Ty jesteś wspaniałą osobą.

    Pozdrawiam serdecznie
    Iwona

  3. trzymam kciuki za pomyślnie zdany egzamin 🙂
    dzieci wychowałaś idealnie – podziw na jakich wspaniałych ludzi wyrosły te 'bobasy’

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Opublikuj komentarz

Autorka bloga

Mam na imię Kasia i jestem autorką tego bloga. Jeśli chcesz poznać mnie bliżej, odwiedź stronę "O mnie"
WSPARCIE

Poprzednie wpisy

Archiwum bloga

(Wpisy z lat 2012-2025)​

Wesprzyj bloga

Będzie mi bardzo miło jeśli moją twórczość wesprzesz na PATRONITE. Pisanie książek, prowadzenie bloga, fotografowanie i pokazywanie włoskiego życia jest moją największą pasją. Żeby jednak pozwoliło mi przetrwać i nadal pisać potrzebuję Twojego wsparcia. Będę odwdzięczać się nową treścią i zdjęciami każdego dnia. Dziękuję.
WSPARCIE
Social Media