O brakach, zaniedbaniach i niezmordowany Pan Toliboski
środa, lutego 26, 2025Ten moment, kiedy wieczorem Mikołaj znów wszedł z kwiatami, był zdecydowanie najmilszym w całym dniu. Poczułam się tak, jakby mnie ktoś tonącą wyciągnął za głowę z mrocznej otchłani i jakbym znów nabrała w płuca powietrza. Ta otchłań to tylko gigantyczne zmęczenie, nic poważnego, choć z drugiej strony za tym zmęczeniem stoją oczywiście poważne, nawet bardzo poważne kwestie.
Niemal codziennie odcina mi prąd już przed 21.00. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak wyprana z energii. W miniony wtorek w kwestii ilości lekcji otarłam się o rekord sprzed kilku ładnych lat, bo przecież... ja dam radę!
Dać dam, ale że potem pod wieczór zaliczam przysłowiowy zgon, to jest już osobna kwestia.
Najbardziej w tym wszystkim boli mnie brak czasu na pisanie. Jak już nie raz wspominałam - pisanie było i jest moją prywatną higieną umysłu i kiedy mogę do niego usiąść dopiero wieczorem, to jest to zdecydowanie za mało i za późno... Mam nadzieję, że wszystko się w końcu tak poukłada, że będę mogła wrócić do mojego celebrowania czynności, które są najbliższe sercu.
Przepraszam też, za brak odpowiedzi na komentarze! Są dla mnie niezwykle cenne i postaram się i te zaległości szybko nadrobić.
W czwartek przyszedł wreszcie mail, którego wypatrywałam od tygodnia i co ważne zawierał pozytywne przyjęcie mojej propozycji. O jej szczegółach opowiem wkrótce, a dziś tylko cieszę się półsłówkami z drobnej rzeczy na plus, bo tych mi ostatnio brakuje w takim samym stopniu jak swobodnego pisania.
Został już niecały miesiąc do początku wiosny, choć patrząc za okno to żadna z tego lutego zima. W najbliższym czasie zapowiadają u nas deszczowe dni, które pewnie będą próbowały stłumić piątkowe ognie dla marca, ale ja - tak czy inaczej - mam nadzieję, że choć przez chwilę uda nam się ten wyczekiwany rytuał celebrować.
Już jutro natomiast tłusty czwartek i planowałam nawet w kuchni coś pysznego wyczarować, ale patrząc na napięty plan lekcji, może być z tym trudno... Na szczęście mamy w Marradi kilka zacnych cukierni, więc na pewno nie skalam się grzechem zaniedbania wobec naszych podniebień.
Pięknego popołudnia!
Ps. Ale czy ten mój Pan Toliboski nie jest boski?
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Jest boski ! Baardzo ! marysia
OdpowiedzUsuńKasiu, jest boski, a nawet BOSKI ! i oby jak najdłużej takim pozostał. Mój synek w wieku 6-7 lat kupował mi lakier do paznokci i miniaturowe buteleczki perfum, których kolekcję mam do tej pory. A dziś... komplet narzędzi do różnych napraw, sekatory, rozdrabniacze do gałęzi... Echhh..., nie da się zatrzymać czasu. Barbara
OdpowiedzUsuńToliboski( Misiek) bedzie mial latwo, gdy spotka obiekt milosci swojego zycia :))
OdpowiedzUsuń