Mizerny San Valentino
piątek, lutego 14, 2025Ze wszystkich dni specjalnych w stylu San Valentino - który nawiasem mówiąc do mnie chyba nie przemawia - najbardziej lubię Dzień Kobiet, San Giovanni i tutejszy Lume a Marzo. Do tych trzech mam bardzo emocjonalne i osobiste podejście, pozostałe "Dni" i "Święta" są, bo są... Może z tym San Valentino mam po prostu jakiś głęboko zakorzeniony problem?
Poza tym 14 lutego od kilku lat kojarzy mi się przede wszystkim z nieszczęśliwym zdarzeniem w górach, kiedy po raz pierwszy musiałam wzywać pogotowie do Mario. To było dokładnie 4 lata temu. Poszliśmy na wyprawę, żeby sfotografować śnieg, który spadł dzień wcześniej i po tej wyprawie już nigdy nic nie było takie samo. To, że dziś Mario jest w szpitalu, jest tak naprawdę następstwem czy też ciągiem dalszym tamtego zdarzenia.
Mario w ostatnich dniach, kiedy jest w lepszej formie, uaktywnia się na chwilę na fb, więc kto ma go wśród znajomych, może przy takich okazjach napisać dwa słowa - myślę, że będzie mu wtedy miło. To trudny czas i tak naprawdę nie widać końca tych trudów. Jedyne czego Mario teraz bardzo potrzebuje, to odrobina siły i nadziei. Możecie też pisać tu, a ja na pewno te komentarze i życzenia mu przekażę.
Mimo mojej obojętności względem Walentynek miałam dziś w planie napisać kilka ciekawostek o włoskim San Valentino, ale szczerze mówiąc kolejna wizyta w szpitalu odebrała mi wenę, a zmęczenie po późnym quasi obiedzie ścięło z nóg. Zostawię zatem tę opowieść na inny raz.
Muszę choć przez chwilę zadbać o siebie, bo jeśli tego nie zrobię, nie będę miała siły dbać o innych...
***
- Zobaczy jaki ładny ten mój "bustino".
- Bardzo ładny.
- Ja myślałam, że na TEJ stronie to badziew na jeden raz zrobiony chińskimi rękami.
- Przede wszystkim rękami dzieci - odciął się.
- Dlaczego mnie dobijasz?
- A co ma powiedzieć? Przecież taka prawda.
- Ja wiem, że to nieetyczne i wstrętne, tylko raz tam kupiłam i więcej nie kupię.
- To jak powiedzieć "tylko raz strzeliłem do człowieka, oj jak mi przykro" - zadrwił.
- Trafiony zatopiony, ale już wystarczy, bo teraz jest mi naprawdę przykro. Nie stać mnie było na kupienie elementu przebrania za siedemdziesiąt euro!
- Ładny bardzo.
Oczywiście Mikołaj miał rację... Biję się w pierś i obiecuję: już żadnych sklepów za grosze! Po cichutku tylko przyznam, że gorsecik wygląda naprawdę dobrze.
Weekend tym razem, bez żadnych planów, podobno w ciągu najbliższych godzin sypnie u nas śniegiem, ale sobota i niedziela mają być słoneczne. Oby tak było, bo nawet jeśli żadnych większych planów nie ma, to jednak o niczym tak nie marzę, jak o dobrym trekkingu.
Pięknego weekendu!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Dla Ciebie Kasiu ogromu siły,żeby to wszystko trzymać w ryzach! A dla Mario duuuuuzo zdrowia i trzymam mocno kciuki za jego powrót do zdrowia ✊🏻✊🏻✊🏻
OdpowiedzUsuńŻyczę wspaniałego wędrowania. Z niecierpliwością czekam na cudowne zdjęcia. U nas niestety jeszcze krajobraz zimowy. Szczere i gorące pozdrowienia dla p. Mario 🙂🙂🙂
OdpowiedzUsuń