Codzienności na lutowym półmetku
sobota, lutego 15, 2025Ranek jeszcze ciemny, jeszcze nic nie widać... Nie wiem czy zapowiadany śnieg rzeczywiście ubielił świat tej nocy. W Biforco bieli ani śladu, tylko czarny jak smoła, jak głęboka noc, mokry asfalt lśni w blasku latarni. Dopiero kiedy wstanie słońce, zobaczę jak wyglądają Apeniny.
Mam nadzieję, że jednak sroga zima nas oszczędzi, bo krokusy już się prężą w ogródkach, pąki magnolii też napęczniały, a przy Via Francini zakwitł pierwszy migdałowiec! Zatrzymałam się przy nim wczoraj i pomyślałam znów o Mario. Ucieszyłby się bardzo na ten widok.
W ogródku niedaleko mojego domu znajomy ogrodnik przycinał w tych dniach drzewa owocowe i na ten widok też się rozczuliłam. Jest w tym coś symbolicznego - uciąć "stare", żeby mogło się narodzić zdrowe, silne i owocne "nowe".
Lekcji przede mną dziś tylko garstka, a to daje nadzieję na złapanie oddechu. Niezależnie od pogody wyruszam na trekking. Tak mi tego wędrowania brakuje w ostatnich tygodniach, że aż mnie wszystko boli z tęsknoty za szlakiem. Poza tym trening jest teraz ważny - za niecałe trzy miesiące wyruszam w mój najdłuższy do tej pory marsz! Muszę też w końcu przymierzyć się z ciężarem plecaka i potrenować z realnym obciążeniem.
***
- Widziałem cię ostatnio jak szłaś na Castellone - mówi znajomy, kiedy czekamy na murku na popołudniowe otwarcie supermarketu - zmartwiłem się, bo nie widziałem, żebyś wracała. Może zjadły ją wilki - pomyślałem!
- Zazwyczaj robię pętlę. Jeśli wchodzę przy twoim domu, to schodzę na Cardeto, czasem nawet wydłużam wędrówkę i przechodzę nad Giorgini.
- I nie boisz się wilków?
- Trochę. Czasami, ale nie aż tak, żeby nie chodzić po górach.
- Jest ich pełno! Ja bym umarł ze strachu! Wiesz, że ja nigdy nie byłem na Castellone?
- Żartujesz?
- Serio.
- To nienormalne! - zażartowałam.
- Pewnie ładny stamtąd widok...
- Ładny, ale w kwestii widoków znam lepsze miejsca.
- Ty to pewnie na tej trasie znasz każde źdźbło trawy... - popatrzył na mnie z uznaniem.
- Myślę, że po tych latach nie ma w tym stwierdzeniu przesady.
- Complimenti! - Michele sypnął jeszcze kilkoma słowami uznania, że przez chwilę poczułam się jakbym zdobywała ośmiotysięczniki, a nie jakieś tam skromne Apeniny.
W Italii trwają karnawałowe zabawy. Przez chwilę nawet kusiło mnie, żeby wyciągnąć Mikołaja na Carnevale Mugellano do Borgo San Lorenzo, ale w niedzielę jest kolejny mecz Fiorentiny, a z tym atrakcja w towarzystwie Mamusi nie ma nawet jak konkurować.
Poczekam cierpliwie na karnawał marradyjski, a niedzielę wykorzystam na nadrabianie zaległości. Powinnam w końcu doprowadzić dom do ładu, powinnam skończyć książkę, powinnam usiąść do maila i oczywiście powinnam też odpocząć.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze