Co w kwiatkach piszczy, czyli aktualizacje na lutowym finiszu
czwartek, lutego 20, 2025Chyba po raz pierwszy w mojej biforkowej historii nie mam nawet czasu, żeby biegać i - tak jak zawsze miałam w zwyczaju - obserwować powolne rozkwitanie apenińskich łąk, trawników, drzew i ogrodów...
Uświadomiłam to sobie dziś w drodze powrotnej ze szpitala, kiedy razem z Franco na jednym z zakrętów tuż przed Marradi wykrzyknęliśmy zgodne, chóralne "che bello!" Zbocze drogi całe obsypane było fuksją kwiatów świętego Józefa. Coś niezwykłego! W ogóle wszystko zaczyna kwitnąć na potęgę - żonkile, fiori di san Giuseppe, fiołki, prymulki, krokusy, mimozy, migdałowce, nawet magnolie powoli budzą się do życia.
Mam nadzieję, że choć w weekend przed albo po, a najlepiej i przed i po zabawie karnawałowej, uda się wyszarpać dla siebie skrawek czasu na samotną włóczęgę z Nikonem na szyi. Zdecydowana większość ostatnich zdjęć to szybkie kadry z telefonu.
Tak jak umknęło mi w tym roku celebrowanie rozkwitu przedwiośnia, tak też niepostrzeżenie minęły zimowe tygodnie i już za tydzień zapłoną światła dla marca! Jeszcze nie zdecydowałam gdzie w tym roku pojedziemy je podziwiać, czy tradycyjnie do Popolano, a może dla odmiany do Crespino? I szczerze mówiąc przygnieciona niemałą ilością problemów, nie jestem pewna czy umiem się tym cieszyć, tak jak do tej pory...
Z wieści szpitalnych - na dniach Mario opuści szpital, jednak nim na dobre wróci do domu miną pewnie kolejne dwa tygodnie. Potem zacznie się "zabawa" w organizowanie życia według nowego rytmu, zasad, z petardą nowych obowiązków, które jeszcze nie wiemy jak pogodzić z dotychczasowymi, ale przede wszystkim mam nadzieję, że bycie u siebie będzie najlepszym lekarstwem i stymulatorem, żeby wrócić do jako takiej formy.
Karnawałowo trochę się poplątało, bo dwie osoby z naszego grupowego przebrania niestety wypadły z gry. Zrobiło się trochę smutno, ale niestety pewnych kwestii - zwłaszcza zdrowotnych się nie przeskoczy. Mam nadzieję, że mimo wszystko uda nam się na parkiecie teatru marradyjskiego popląsać, bo w tych dniach odrobina beztroski jest mi szczególnie potrzebna. Nawet jeśli ta beztroska ma być tylko chwilową iluzją...
Z blogowego poranka zrobiła się dobranocka. Doba jest zbyt krótka, za krótkie są tygodnie i przede wszystkim po raz pierwszy w życiu - choć to do mnie nie podobne - powiem: za krótka jest ta zima...
Dobrej nocy.
Ps. Bardzo dziękuję za każdy odzew na moje ostatnie prośby. Kilku osobom kłaniam się szczególnie nisko!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze