Bez śniegu, znów na szlaku i życie, które niezmiennie zadziwia
niedziela, lutego 16, 2025Tak nas straszyli tymi śnieżycami, które miały nas zaatakować w nocy z piątku na sobotę, że w sobotni ranek bałam się wyjrzeć przez okno. Kiedy jednak leżałam jeszcze w pieleszach z głową w półśnie, nasłuchiwałam odgłosów na zewnątrz. Poza rozczulającym świergotem ptaków, nic nie było słychać. Dobry znak - pomyślałam! Gdyby napadało śniegu na pewno co kilka minut poranną ciszę rozdzierałby hurgot pługów.
Żadnych pługów, tylko przedwiosenny, słodki trel, a poza nim cisza...
Jak tylko dzień nabrał jasności - ołowianej od chmur, ale jednak jasności - upewniłam się, że moja poranna wizja się spełniła. Śnieg nas oszczędził. Jedynie w wyższych partiach gór zrobiło się biało, ale ani Biforco, ani nawet górujące ponad nim Castellone śniegiem nie zostały skalane.
Na trekking oczywiście poszłabym tak czy inaczej, więc poranna rewizja świata za oknem była ważna jedynie dla duszy, stopom w turkusowych buciorach i tak było wszystko jedno - czy błoto, czy śnieg, czy gruchoczące kamyki...
Trekking dobrze mi zrobił. Czekałam na ten moment cały tydzień. Czułam się jak dzikie zwierzę wypuszczone w końcu z klatki.
Kiedy wracaliśmy do Biforco była już czarna noc. W uszach dudniła nam muzyka z koncertu Iron Maiden.
- O! To Mamy ulubione!
- Fear of the dark...
Ile przedziwności, ile zwrotów akcji, ile niespodzianek od życia. Nawet nie umiem sobie wyobrazić co bym pomyślała, gdyby mi ktoś w wieku 16 lat, kiedy namiętnie słuchałam tej płyty, powiedział, że za ponad trzydzieści lat będę jej słuchać mknąc toskańską drogą jako pasażer obok mojego dorosłego Syna. Życie nie przestaje mnie zadziwiać. Czasem daje w kość, ale zadziwia niezmiennie.
Skończył się festiwal Sanremo 2025, a ja po przesłuchaniu pozostałych utworów ostatecznie znalazłam mój typ i wczoraj okazało się, że ten mój faworyt był o włos od zwycięstwa. Artysta jak kolorowy motyl - Lucio Corsi - zaśpiewał piosenkę, która poruszyła mnie najbardziej. Piękny tekst, przyjemna muzyka i też coś niezwykłego w samym artyście. Taka moja subiektywna opinia.
W niedzielny plan na ten moment wpisał się jedynie kolejny trekking, a co do tego zostanie dopisane, to jeszcze zobaczymy...
Pięknej niedzieli!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Piękna piosenka i piękne wykonanie, słów nie rozumiem, ale z komentarzy na You tube wynika ,że są również piękne i głębokie. Sam wykonawca taki chudziutki, mam nadzieję, że to nie choroba...
OdpowiedzUsuńWykonawca dla mnie barwny jak motyl również z wyglądu! Jego szczupłość jest myślę jego prywatną sprawą i nie musi być przecież od razu chorobą. Pozdrowienia!
Usuń