Żeby już było po płaskim...

wtorek, stycznia 28, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

W nocy zerwał się wiatr. Jeden z tych, które duszę brutalnie odzierają ze spokoju. Wietrzne noce są okropne. Nie ma mowy o spaniu. Deszcz to co innego - deszcz potrafi być jak kołysanka nawet dla najbardziej dorosłych "okruszków", ale wiatr... Taki wiatr to jak demon, diablę wcielone, jakby wszystkie koszmary na raz urządziły sobie imprezę. A po ostatnich dniach to już w ogóle nie do zniesienia... 

O 2.00 wstałam posprawdzać okiennice. Co chwila coś się gdzieś tłukło, waliło z hukiem, gwizdało. Zwariować można. Wstawałam jeszcze kilka razy i tym samym spanie poszło w zapomnienie. 

Noce w ogóle są trudne. Nocą wszystko wydaje się bardziej skomplikowane i bez wyjścia, nocą problemy pęcznieją, a strach jest jak Gandalf, który pręży się nad Bilbo, kiedy ten chce zatrzymać pierścień. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Poniedziałek nie zaczął się w dobrym nastroju i tak naprawdę w jeszcze gorszym skończył, choć paradoksalnie przyniósł kilka bardzo dobrych wieści. Może to tylko zmęczenie, wyczerpanie organizmu, może za dużo tego wszystkiego na jedną głowę... 

Po pierwsze Mario stan się poprawił i wieczorem został przeniesiony do szpitala bliżej domu. Oczywiście, kiedy na moim telefonie wyświetliło się przychodzące połączenie "Ospedale Cesena" życie stanęło w miejscu. Na szczęście kilka sekund potem wzięłam głęboki oddech, a serce znów zaczęło bić normalnym rytmem. 

Po drugie Bolońskie Dziecko kolejny egzamin zdało koncertowo i przed kolacją dotarło stęsknione do Biforco.

Po trzecie przyjechała Ellen, wyciągnęła na spacer, na aperitivo, wysłuchała, przytuliła, zrozumiała...

W tym wszystkim jednak poczułam jak zapadam się w sobie. Znów narosły stare problemy, znów łamałam sobie głowę jak wszystko poukładać, nijak nie umiałam zaznać spokoju i spojrzeć na wszystko z dystansem. Kiedy kładłam się spać, byłam zagubiona jak dziecko, przestraszona, zmęczona, z ogromnym ciężarem na duszy, więc wiatr, który rozhulał się w nocy był tylko przysłowiową oliwą do ognia niepokoju. 

Przez ostatnie wydarzenia zaniedbałam książkę - wiadomo, są rzeczy ważne i ważniejsze. Gnębi mnie jednak poczucie, że ze wszystkim mi tak bardzo pod górę. Dosłownie ze wszystkim! I choć sama zawsze podkreślam na trekkingach, że wolę wchodzić niż schodzić, to teraz bardzo potrzebuję, żeby przez chwilę było "po płaskim". 

Wiatr przywiał nieprawdopodobnie ciepłe powietrze. Termometr w nocy pokazywał 14 stopni. Dziś znów dzień wypełniony po brzegi - lekcje, szpital i dalsze główkowanie jak ze wszystkim się poukładać. 

Dobrego dnia.
Ps. Uśmiechnięte zdjęcie trochę na przekór dla odczarowania złego.


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze