Wszyscy jesteśmy Werterami
wtorek, stycznia 21, 2025Trochę pomógł spacer w deszczu - dziesięć kilometrów bez zmiłowania - jednak potem smutki miały swój ciąg dalszy i ostatecznie dzień, który miał być lekki i przyjemny, a z racji odwołanych lekcji spędzony na pisaniu, zakończył się dyndaniem łez na rzęsach - z bezsilności, z niemocy, z przerośniętej empatii, z niebezpiecznie dla zdrowia rozchulałej wrażliwości.
Przed snem, czekając na wygaszenie się pieca, skrobałam w notesie myśli, które tłukły się po głowie i nawet to mi nie wychodziło. Raczej nie zdarza mi się kreślić w moich zapiskach, ale wczorajsze wersy są jedną wielką łamigłówką, bazgrołami i sama dziś zachodzę w głowę - co autorka miała na myśli.
Wraz z miłością do gór, z potrzebą pisania, z uwielbieniem sztuki, z szaroniebieskimi oczami i bujnymi włosami, przekazałam moim dzieciom w genach ciężki bagaż - wspomnianą wcześniej nadwrażliwość.
Ktoś powie - to piękne, trzeba nam wrażliwości, żeby więcej było takich wrażliwych! I patrząc z boku pewnie rzeczywiście słodko i wzruszająco to wygląda, ale dla posiadacza tej cechy, niektóre momenty, na które ktoś inny machnie ręką, zaklnie pod nosem, są drogą przez mękę. Och jak my dużo ostatnio rozmawiamy o Cierpieniach młodego Wertera. Mam wrażenie, że wszyscy jesteśmy Werterami.
Klasówka z języka polskiego, druga klasa liceum. Wybieram jak zawsze temat wolny, bo tylko w takich mogę się literacko wykazać. "List zakochanego targającego się na własne życie z powodu nieszczęśliwej miłości". Łapię za długopis i piszę sercem, emocjami, piszę trzynastozgłoskowcem, bo chcę przydać mojemu szkolnemu wypracowaniu prawdziwego artyzmu. Wszystko to spontanicznie na lekcji. Samo mi przychodzi, jak zawsze.
Kilka dni później nauczycielka, która nawiasem mówiąc przy każdej okazji upokarza mnie jak umie, oddaje prace i czyta oceny. Czaja 1. Słownie - jedynka. Ale jak to? Nawet klasa tym razem się dziwi? Jaka jedynka? Dlaczego? "Praca jest nie na temat" - pada lapidarne uzasadnienie nauczycielki. Szach Mat. Jesteś do kitu i pogódź się z tym.
To jest gwóźdź do trumny. Kilka miesięcy później, po tym jak dostaję na koniec roku 1 z polskiego, po tym jak nie zdaję z tego przedmiotu nawet egzaminu komisyjnego (komisją przewodzi ta sama ulubiona pani) wylatuję z liceum z hukiem. Dwa lata póżniej zdaję maturę koncertowo - zwłaszcza z języka polskiego, trzy lata później dostaję się na polonistykę UW. Trzydzieści kilka lat później na półkach księgarnianych stoją trzy moje książki. Cierpienia młodego Wertera zawsze z tamtym momentem będą mi się kojarzyć.
Polonistyki ostatecznie nie skończyłam, ale nie przez niemoc intelektualną, tylko z zupełnie przyziemnych powodów, jakimi są... finanse.
Wystarczy już marudzenia. Podobno wczoraj był blue Monday, więc chyba wpisałam się w klimat idealnie.
Na koniec jeden miły akcent. Nowa strona Domu z Kamienia jest już gotowa. Robię ostatnie poprawki, uzupełniam, zmieniam i mam nadzieję, że najdalej jutro zaprezentuję ją światu. Przez chwilę Dom z Kamienia będzie działał tu i tu - dopóki się wszyscy nie przyzwyczają. Potem grzecznie Was poproszę, żebyśmy już wszyscy poszli na odświeżone salony.
To dalej ten sam blog, to dalej ja, to dalej moje codzienne bajanie, tylko w trochę bardziej profesjonalnej okrasie.
Pięknego dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Witam. Koniecznie napisz list do Pani od polskiego i podziękuj. Głowa do góry. Jesteś silna i wyjątkowa. Pozdrawiam Beata.
OdpowiedzUsuńCzasem ta wrażliwość jest zbawieniem a czasem przekleństwem. Moja sześcioletnia córka ostatnio założyła w ‚odwecie’ klub. W zerówce kilka dziewczynek zjednoczyło się żeby wyśmiewać inne dzieci. Więc moja córka stworzyła klub ‚Serce’, do którego zaprosiła pod warunkiem bycia miłym i pomocnym. Jestem dumna i mam nadzieję, że to jej dobro i wrażliwość nie przyniosą jej kiedyś rozczarowania…
OdpowiedzUsuńCo do Pani historii z liceum- niestety wiele takich słyszałam, wspaniale, że się Pani nie poddała. Podcinanie skrzydeł przez uprzedzonych, zgorzkniałych pedagogów to okrutny przykład wojen które toczą we własnych głowach…
Pozdrawiam serdecznie ☺️
Pytałam już: czy wysłałaś swoje książki z dedykacją tej zołzie od polskiego? Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuń