O tym jak dni kosa w tym roku zimę okłamują i o styczniowym armagedonie
środa, stycznia 29, 2025Jakby mi za mało było w ostatnich dniach emocji, we wtorkowy ranek w styczniowym pakiecie kolejna atrakcja i potężna dawka adrenaliny... Nad Appennino - ty razem od strony Toskanii, mniej więcej na Marradi kończąc, zawisła bomba wodna i przy akompaniamencie piorunów i huraganu zrzuciła cały ładunek w niewiele ponad godzinę. Ludzie przez pół dnia odpompowywali wodę z piwnic, a Lamone przekroczyło najwyższy stan alarmowy o 70 centymetrów, bijąc tym samym rekord z 2014 roku.
Patrzyłam z przestrachem na to co się dzieje za oknem i nie wierzyłam własnym oczom. Najprawdziwszy armagedon. Na szczęście - jakimś cudem nie było wielkich osuwisk, nie odcięło nas od świata i nie narobiło trwałych szkód. Wyglądało to tak czy inaczej jak sceny z katastroficznego filmu. Tak wysokiej rzeki, tak burej i znarowionej jeszcze w życiu nie widziałam.
Zdjęcia zostały zrobione, kiedy woda już nieco opadła, ale w podklejonym wyżej linku jest kilkusekundowe nagranie tuż przed kumulacją.
Zaczęły się dni kosa - są to trzy ostatnie dni stycznia uważane za najzimniejsze. W tym roku jednak i giorni della merla są zaprzeczeniem ludowego podania, a przysłowie mówi: Se i giorni della merla sono caldi, la primavera arriverà tardi (co znaczy, że jeśli dni kosa są ciepłe, wiosna przyjdzie późno). Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Jeśli zima ma coś jeszcze dla nas - może nie takie armagedony jak wczoraj - to lepiej niech się wykaże teraz, a nie kiedy już magnolie i mimozy wykipią kwiatami.
Swoją drogą wczorajszy armagedon też bardziej pachniał wiosną niż zimą, nijak do styczniowego spokoju nie pasował.
Żonkile zaczynają już kwitnąć na wszystkich nasłonecznionych zboczach. W tym roku nie mam nawet czasu na ich celebrowanie. Wypatruję nieśmiało żółtych łebków w przelocie do sklepu albo do CasaGallo. Dopiero weekend być może da odrobinę wytchnienia - z naciskiem na być może, a nawet MOŻE... Wytchnienie to teraz pobożne życzenie.
Nie mam nowych wieści o Mario. To znaczy wieści są bez zmian. Bardzo bym chciała napisać coś pozytywnego, ale trochę z tym trudno.
"Przewidujesz jeszcze jakieś atrakcje na styczeń?" - zapytała O. w wiadomości, która wyświetliła się na telefonie. "Mam jeszcze trzy dni!" - odpowiedziałam chojracko i zaraz dodałam dla odczarowania rzeczywistości: "ja wszystko co złe na ten rok, postanowiłam rozładować w styczniu".
Gdyby tak rzeczywiście było, że już nic się złego nie wydarzy... Nie ma jednak takiego prawa, które na kolejne miesiące zagwarantuje mi nietykalność w obliczu losu.
Niech ten los zrobi się łaskawszy.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Duzo zdrowia dla Mario Pozdrawiam Alicja
OdpowiedzUsuń