Nowe wieści i moje odcięcie prądu

sobota, stycznia 25, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Bez zmian, stabilnie, a to znaczy, że nie gorzej, choć nie znaczy też, że dobrze. Czas rozdaje karty. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie lepiej. Jednocześnie wiadomo, że nie będzie tak, jak wcześniej.

Jestem w pierwszej linii frontu do rozmów z lekarzami, do formalności, itp. Momentami trudno mi się w tym odnaleźć, ale działam jak robot, jestem zadaniowcem. Chyba nie zdawałam sobie sprawy jak wielkim zaufaniem darzy mnie prawdziwa rodzina Mario. 
 
- Parente? (krewna) - pytają za każdym razem nowi lekarze i pielęgniarki. 
- Amica (przyjaciółka) - odpowiadam. 

Padają szczegółowe pytania, na które - jak się okazuje - tylko ja znam odpowiedź. Potem płynie wywód pełen trudnych słów, których wolałabym nigdy nie poznać. Mijają godziny. Za szpitalnym oknem świat tonie w słońcu. Jest prawie wiosna. Normalnie już byśmy główkowali, gdzie wojażować w niedzielę, licytowali się kto więcej znalazł kwiatków, a tu świat stanął na głowie. Oglądam ostatnią niedzielną rolkę i nie mogę uwierzyć... Wydaje się, jakby to była jakaś inna, alternatywna rzeczywistość. 

W piątek po kilku godzinach opuszczamy z bratem Mario oiom. Przed wyjściem ze szpitala Franco wstępuje do baru i ciągnie mnie za sobą. 
- Co chcesz? 
- Nic. 
- Nic? Jak nic? 
- Może wodę... 
- Trzeba coś zjeść. 

Rzeczywiście niewiele jadłam w tym tygodniu. Tyle co nic, ale żołądek zawiązany na supeł, więc jak tu myślec o jedzeniu? Poza tym czuję jak moja "zadaniowość" zaczyna się rozpływać w emocjach, które potrzebują znaleźć ujście. Oczy wilgotnieją. Wilgotnieją mi już potem przez cały wieczór. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

- Masz wieści od Nico? - pyta Franco, kiedy mkniemy autostradą. 
W tym wszystkim Mikołaj ma w piątek drugie podejście do egzaminu na prawo jazdy. Idealne warunki, pełen spokój ducha... 
- Jeszcze nie. 
- Będzie dobrze. 
- Wątpię. Mam same złe przeczucia. Chyba zgubiłam mój optymizm. Chciałabym, żeby choć jedna rzecz dobrze poszła...

Dziesięć kilometrów przed Marradi w końcu przychodzi wiadomość w stylu Mikołaja: "Zdał". 
- Nico ce l'ha fatta! (Nico się udało) - referuję Franco i obydwoje się rozpromieniamy. 

- Zostaw mnie w Marradi. Muszę zrobić zakupy i chyba potrzebuję się przejść.  
- Musisz rozładować napięcie, co?
- Muszę. 

Spacer dobrze mi robi. Przed powrotem do domu zatrzymuję się w barze. I kiedy tak siedzę sama przy stoliku, to uświadamiam sobie jeszcze bardziej, czym jest taki zwykły bar w małym miasteczku. To jak spokojna przystań. Człowiek nie przychodzi tu tylko na kawę czy aperitivo. Tu się jest z ludźmi, tu otula ciepła atmosfera. Tu człowiek nie jest sam, nawet jeśli sam siedzi przy stoliku. 

Kiedy docieram do domu, czuję jak z minuty na minutę "odcina mi prąd". Nico świętuje z przyjaciółmi swoje prawo jazdy - jest jakiś mecz w Biforco, a on wchodzi w rolę taksówkarza - tego przywieź, tego odwieź, pięknie, że tak się z nim wszyscy cieszą. 

Rozpakowuję zakupy, a wzrok pada na leżący na szafce pendrive. Mario dał mi go na początku tygodnia:
- Załaduj swoje najlepsze zdjęcia z ostatnich czasów, zrobię ci nowe wideo. 
Załadowałam, ale nie zdążyłam go już zwrócić. 

Kolację jem sama w ciszy. Dopada mnie w końcu głód. Na telefonie migają nowe wiadomości, a ja czuję, że już nie mam siły na nie odpowiadać. Przepraszam więc, tych, którzy pozostali bez nowych wieści. Wiele osób martwi się o Mario, bo wiele osób zna go osobiście i darzy szczególną sympatią. Mario to osoba, której zwyczajnie nie sposób sympatią nie darzyć. 

Po dwudziestej padam na łóżko. Nagrywam jeszcze wiadomość do Mikołaja, ale rano znajduję ją w zawieszeniu, widocznie prąd odcięło mi, nim kliknęłam wyślij. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Obudziłam się o piątej rano - dosłownie dwie minuty przed brzęczeniem budzika. Miałam wrażenie, że spałam sto lat. Poczułam się w końcu jak telefon, któremu naładowano baterię do końca, a nie na pół gwizdka. 
Dziś po pracy nigdzie nie jadę. Franco zdecydował, że wrócimy do Ceseny w poniedziałek. Mam nadzieję, ogromną nadzieję, że zastaniemy Mario w lepszej formie. Dziś uciekam w góry. Potrzebuję tlenu w dosłownym znaczeniu tego słowa. 
Za troskę i wszystkie dobre słowa bardzo dziękuję. Ten wpis również pozostanie tylko tu, bez krążenia po social media. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Bardzo mocno trzymam kciuki i bardzo pozdrawiam AnetaG

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesyłam dobrą energię ! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje dla Mikołaja. Trzymaj się Kasiu. A o zdrowie Mario się modlę i wierzę, że będzie dobrze. Pozdrawiam. Kasia M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu, całym sercem jestem z Tobą i Mario. Barbara

    OdpowiedzUsuń