fiołki

Niespodziewana fiołkowa inicjacja

sobota, stycznia 04, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

W piątek już rano obiecałam sobie, że jak tylko uporam się z lekcjami, zjem obiad i wychodzę na moje dreptanie, nawet jeśli aura była naprawdę pod psem! Dotarły do nas przewidywane perturbacje, choć nie wyglądały tak groźnie, jak pierwotnie zapowiadano. Tak czy inaczej zawsze będę powtarzać, że jeśli człowiek z jakimkolwiek działaniem wiecznie czeka to na słońce, to na ciepło, to na lato, to większość życia minie mu na czekaniu. 

Jak tylko skończyłam obiad, złapałam kurtkę, naciągnęłam na głowę czapkę - nie dlatego, że było zimno, tylko dlatego, że włosy natarłam wcześniej serum i powędrowałam przed siebie. Szczęśliwie chwilę wcześniej aura z podłego humoru przeszła w fazę rozchmurzenia i słonecznego uśmiechu, więc nawet nie musiałam chować się pod parasolem.  

Nie porywałam się na żadne górskie szlaki, bo jednak po całej nocy intensywnego deszczu ziemia była rozmiękła i błotnista. Zamiast tego przeszłam Marradi wszerz i wzdłuż wędrując od jednej tabliczki do drugiej na głównych "wylotówkach" miasteczka. 

Pogoda z "nie pada" przeszła w fazę "jestem żywym spektaklem", więc szybko pożałowałam, że Nikon został w domu. Wzgórza powoli zaczęły wyłaniać się z tabunów chmur jakby były  zaginionym światem z powieści fantasy, przez chmury filtrowało jaskrawe słońce, Marradi lśniło mokrym asfaltem i liśćmi wiecznie zielonych żywopłotów.

I kiedy tak sobie wędrowałam lipową aleją obok stacji mój wzrok padł na strome zbocze, które już całe pokryło się soczystą zielenią. Jakież jednak było moje zdziwienie, kiedy w tej zieleni wypatrzyłam fioletowe punkciki. Fiołki!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Zakwitły pierwsze fiołki! Ja wiem, że to nic nie znaczy, a może i znaczy, ale nic z czego się człowiek o tej porze roku powinien cieszyć - jak pouczyło mnie Bolońskie Dziecko, ale jednak widzieć pierwsze fiołki w styczniu zawsze wywołuje we mnie euforię. To już nie pierwszy raz taka niespodzianka!

Być może nadejdą jeszcze śniegi i mrozy, Buriany lub inni krewni z Syberii, ale jednak taki obrazek sprawia, że człowiek już zaczyna myśleć o wiośnie. Oczywiście mrozy mogą nadejść, ale nie muszą. W zeszłym roku zostało nam to oszczędzone, a jak będzie w tym - to się jeszcze okaże. 
Tak czy inaczej dziś cieszę się moim wczorajszym fiołkowym odkryciem i już myślę sobie, że na kolejnych spacerach będę wypatrywać prymulek i kwiatów świętego Józefa.

Zdjęcia fiołków wysłałam Mario, bo to pierwsza osoba, która rozumie moją euforię i kwiatkomanię. "Masz w głowie violadetector" - napisał zaraz i sam nie mógł się nadziwić, że to już. 

Przed nami pierwsza styczniowa sobota, a ja po pracy mam na nią piękny plan. Słońce dziś ma nam sprzyjać. Czas świąteczny powoli dobiega końca, ustrojona choinka zaczyna końcowe odliczanie. 
Dobrego dnia!

Conero

Conero i Portonovo - propozycja na styczniowy dzień

piątek, stycznia 03, 2025

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero.

Zachwyciły mnie kamienie... Na Conero już same kamienie powinny być objęte patronatem UNESCO i mam nadzieję, że tak się kiedyś stanie. Tymczasem Parco Regionalne del Conero już od 2018 czeka na pozytywne rozpatrzenie prośby o włączenie do listy Światowego Dziedzictwa.

Kamienie tutaj mają przedziwne formy i zdumiewające kolory, niektóre wyglądają jak nieoszlifowane kamienie szlachetne, inne jak ciastka albo skamieniałe żyjątka. Coś nieprawdopodobnego! Zrobiłam chyba więcej zdjęć kamieni, niż samego morza. Wśród kolorów dominowały moje ulubione barwy - spopielały róż, wyblakły fiolet, gołębie szarości i oczywiście biel we wszystkich możliwych tonacjach.

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo

Już przed świętami zdecydowałam, że w tym roku 2 stycznia zrobię sobie wolne. Stwierdziłam, że świat się nie zawali, jeśli jeszcze jeden dzień spróbuję odpocząć i nikt płakać nie będzie z powodu braku congiuntivo i zaimków. Poza tym prognozy pogody były zaskakująco łaskawe, w porównaniu do tego czym nas straszono już w zeszłym tygodniu. Całe Conero miało pławić się w słońcu i w przyjemnym - jak na styczeń - cieple.

Wybór destynacji do ostatniej chwili nie był pewny. Najpierw myślałam o Ferrarze, ale tam zapowiadano mgły, a poza tym Dziecko Bolońskie kręciło nosem na miasto, kusił trekking w Emilii, ale tam też pogoda miała być wątpliwa, Toskania została skreślona również ze względów pogodowych i tak ostatecznie padło na Conero, nawet jeśli pierwotnie nie chcieliśmy aż tak bardzo oddalać się od domu.

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo

Zazwyczaj mówiąc o Conero przychodzą nam na myśl dwie główne miejscowości Sirolo i Numana - tłumnie oblegane przede wszystkim latem. Ja jednak lubię stawiać na miejsca bardziej "niszowe" i tak planując nasze styczniowe wojażowanie zaproponowałam Portonovo, jego jeziora i spacer szlakiem 309, gdyż samo podziwianie morza to - przynajmniej dla mnie - za mało, o wiele więcej satysfakcji daje mi zapracowanie na to podziwianie choćby najmniejszym wysiłkiem. 

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo

Zaparkowaliśmy auto na parkingu przy Lago Grande - tak jak sugerowali inni amatorzy trekkingu - i ruszyliśmy wspomnianym szlakiem, który tu właśnie bierze początek. Dalej trasa prowadzi wzdłuż jezior, wije się przez śródziemnomorski las - zielony nawet o tej porze roku, spora jej część biegnie wzdłuż plaży aż do Abbazia di Santa Maria di Portonovo i zawija pętlę przy molo. My nasze wędrowanie wydłużyliśmy aż do wyłaniającej się z morza samotnej skały nazywanej "żaglem" - La Vela. Cały ten dystans to zaledwie pięć kilometrów. 

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo

Jeziora, a raczej jeziorka są dwa - Lago Grande i Lago Profondo. Mieszają się w nich wody słone z morza i słodkie ze źródła. Znajdujące się bliżej morza Lago Grande jest bardziej słone, gdyż zasilają je wody z morza w czasie sztormów. Powstanie obydwu jezior wiąże się z powstaniem całej mini zatoczki zwanej Baia di Portonovo. W dawnych czasach w tym miejscu miało miejsce gigantyczne osuwisko - pewnie jedno z tych jakie nawiedziły moje tereny w 2023 roku i po którym także pozostało jeziorko. 

To idealne miejsce dla tych, których pasjonuje birdwatching. Zatrzymują się tu najróżniejsze ptaki, inne stacjonują na stałe - czaple, kaczki, kormorany i właśnie z myślą o tych, którzy lubią je podglądać ustawiono widokową wieżyczkę. 

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo

Z ptaków i jezior największą radość miało Bolońskie Dziecko, ja nie mogłam się doczekać, by zwiedzić Abbazzię i odetchnąć morzem u stóp majestatycznego Monte Conero. Niestety wbrew temu, co wyczytałam w sieci, cały teren okalający świątynię zamknięty był na głucho. Zostało mi więc morze... 

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo

Niezwykłe, hipnotyzujące, niezmierzone. Spowite w lazurowe atłasy, ubrane w korale kamieni w moich ulubionych barwach. Morze i góry na jednym kadrze to zawsze jest doskonałe połączenie. 
Doskonałość nad doskonałościami. Podjadaliśmy kanapki z naszego kamiennego stołu i snuliśmy się jak wolne elektrony, każdy w swojej ciszy szukając muszelek, kamyków, dziwiąc się i smucąc pogromem ośmiornic, których martwe zwłoki morze rozrzuciło tu i tam...

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo

Portonovo jest doskonałym miejscem na zimowy spacer. Mogę sobie tylko wyobrazić jak bardzo przepoczwarza się w środku lata. Już kiedyś byłam na Conero - w okolicach Numany w Ferragosto i była to jedna z najgorszych, a być może nawet najgorsza włoska wyprawa, jaką mogłabym sobie wyobrazić. 

2 stycznia aura była wyjątkowa, ale trzeba pamiętać, że od południa niebo przysłania tutaj masyw Conero, który sprawia, że przez kilka godzin Portonovo pozostaje nieco w cieniu, co oczywiście ani trochę nie ujmuje mu uroku, na dowód tego oprócz zdjęć zostawię filmowe migawki

Na koniec kilka informacji praktycznych - Conero znajduje się w regionie Marche i jest uznawane za prawdziwą perłę regionu. Tutejszy krajobraz jest wielką odmianą po płaskiej Riwierze Romanii. Można tu dotrzeć nawet bez auta - połączenia kolejowe z Anconą są doskonałe, a dalej do dyspozycji są autobusy lub własne nogi - Monte Conero to raj dla tych, którzy - tak jak ja - kochają trekking.

Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo
Dom z Kamienia, wycieczka na Rivierę Conero, Portonovo

Po tej rozpuście nastał niestety piątek i musiałam w końcu zabrać się do pracy. Powrót do uczenia ułatwiła mi dziś pogoda. Zapowiadane jej załamanie w końcu do nas dotarło, ale podobno nie będzie nam długo życia uprzykrzać i tego się trzymajmy!

Pięknego dnia!

Capodanno

Dobry początek dla fałszywych nieprzesądnych

czwartek, stycznia 02, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Moim snem kieruje naturalny budzik. Nie ma znaczenia, o której pójdę spać - i tak nie śpię nigdy do południa. Wczoraj po sylwestrowych szaleństwach ułożyłam się do spania dopiero po 5.00, więc siłą rzeczy o tej piątej - tak jak to zwykle bywa - nie mogłam się obudzić. Kiedy przebudzona wzięłam telefon do ręki, wyświetliła się 7.40. Mistrzyni snu! 

Czułam, że oczy aż piekły z niewyspania, ale nijak nie umiałam już zasnąć. Poleżałam zatem jeszcze chwilę, żeby przynajmniej nogi odrobinę odpoczęły - w ostatnich 24 godzinach dostały przecież porządny wycisk, a potem założyłam buciory i poszłam na "mały", samotny trekking, żeby dobrze zacząć Nowy Rok. Staram się nie być przesadną, ale wygląda na to, że im bardziej się staram, tym bardziej jestem i wieczorem zrobiłam sobie w głowie symboliczne podsumowanie. Pierwsze godziny 2025 zapisały się tak - pląsy do rana, a potem od rana trekking w pełnym słońcu. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby była to prorocza zapowiedź kolejnych 12 miesięcy.  

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Pogoda była bajeczna. Niektórzy mawiają "jaki Capodanno, taki cały rok", więc w kwestii pogody, też mogłoby nam się to sprawdzić. Takie miałabym pragnienie... Nie dość, że słońce zalało całą dolinę, to jeszcze to słońce - choć zimowe - przyjemnie przygrzewało i nawet rano kurtka okazała się znowu zbędna. 
Przewędrowałam niecałe 5 kilometrów i było to najlepsze i najmilsze, co mogłam w tamtym momencie dla siebie zrobić. Już od pierwszych chwil nowego roku wypełniła mnie wdzięczność, o której snułam wywody pisząc blogowe życzenia.  

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Noworoczny obiad mówiąc niepoetycko - wciągnęłam jak odkurzacz. Byłam tak głodna, że miałam wrażenie, jakby mój żołądek z rozpaczy zaczął zjadać samego siebie. Trudno się było dziwić, przez te wszystkie trekkingi i harce straciłam chyba milion kalorii.

- Co będziesz dziś robić? - zapytałam Mario, kiedy siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy soczewicę (w ogóle nie jestem przesądna!).
- Muszę się trochę przejść, już kilka dni siedzę niemal bez ruchu. 
- To może gdzieś się przejedziemy - zaproponował Paw. 
Najmłodsi na taką propozycję od razu zareagowali odmową, a ja - choć po tym obiedzie zrobiło mi się błogo i sen upomniał się o spłatę długów - nie mogłam oczywiście nie przytaknąć. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Pojechaliśmy więc we troje na Monteromano. Zostawiliśmy auto na rozdrożu, tam gdzie znajduje się mikroskopijny cmentarz i ruszyliśmy szutrową drogą w stronę Fontana Moneta. O tych miejscach opowiadam szczegółowo w Nieznane Toskania i Romania. Gdzie Dante mówi dobranoc. To zakamarki tak bardzo poza turystycznym szlakiem, że już bardziej "poza" chyba się nie da. Cisza i splendor Apeninów grają tu pierwsze skrzypce. 

Przeszliśmy tylko kilka kilometrów podziwiając apeniński świat malowany zimowym słońcem, ale Mario był usatysfakcjonowany, a ja ostatnie metry przeszłam w ciszy ciągnąc się za resztą. Marzyłam tylko o tym, żeby wsunąć się pod puchaty kocyk i może w końcu odpocząć. 

Zasnęłam, kiedy jeszcze na świecie panował dzień, a kiedy otworzyłam oczy za oknem panowała już ciemność. Dłuższą chwilę zajęło mojej głowie połapanie się w czasie...
Dopiero kiedy spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który pokazywał godzinę 18.00 zaczęła mi wracać jasność myślenia.

To był dobry dzień. Ostatnią jego pieszczotą była miseczka gorącego ramen, który został po sylwestrowej kolacji...

Przed nami jeszcze kilka spokojniejszych dni. Dziś bezczelnie z gigantycznymi - nie może być inaczej - wyrzutami sumienia, robię sobie wolne. Mamy w planie wojażowanie w nieco okrojonym gronie, bo Mikołaj wyłamał się na swoje prywatne wojaże. Cel jeszcze niepewny, choć mam nadzieję, że uda mi się zrealizować mój nieco śmiały pomysł.  

Kolejne dwa dni to dużo pracy, a potem jeszcze tylko niedziela, Befana i wszystko wróci na stare tory. Trochę mnie to martwi i lekko stresuje, bo muszę znów wrócić do tematów, które beztrosko przerwałam na czas świąt. 

Niech się drugi dzień stycznia też pięknie pisze. 

https://www.empik.com/nieznane-toskania-i-romania-gdzie-dante-mowi-dobranoc-nowacka-katarzyna,p1295276499,ksiazka-p

Capodanno

Tradycyjny trekking na zakończenie roku i noc sylwestrowa do ciemnego rana

środa, stycznia 01, 2025

Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,

Wybierając cel naszego tradycyjnego, sylwestrowego trekkingu - pytanie za sto punktów: kto wymyślił taką tradycję? - postawiłam na najsilniejszego asa w moim trekkingowym rękawie. Szlak od Passo Carnevale na Lozzole i powrót do Biforco to radość, zachwyt i satysfakcja gwarantowane. Uświadomiłam sobie, że tę trasę w całości znamy tylko ja i Mikołaj, więc był to idealny moment, żeby poznali ją też pozostali, tym bardziej, że tak spektakularny pogodowo dzień aż prosił się o wybór trasy bogatej w najpiękniejsze widoki.  

Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,

Szczerze mówiąc spodziewałam się wzmożonego ruchu na trasie, bo Włosi lubią wędrować i spędzać Sylwestrową noc gdzieś na szlaku, tymczasem napotkaliśmy po drodze tylko jednego rowerzystę i dopiero przy samym Lozzole garstkę piechurów z psami. 
Znaczy to, że mieliśmy ten skrawek Apeninów niemal na wyłączność i te piętnaście przemaszerowanych kilometrów w ciszy było doskonałym podkładem przed planami na "po północy". 

Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,

W zeszłym roku wędrowaliśmy do Acquachety we mgle i szarościach wilgoci wiszącej w powietrzu, a w tym roku nie dość, że było wściekle lazurowo, to do tego całkiem ciepło jak na ostatni dzień grudnia. 

Posililiśmy się przy wiekowej świątyni i ruszyliśmy w dół do Biforco, żeby mieć jeszcze chwilę na oddech przed sylwestrowymi szaleństwami. O kolację w domu zadbało Bolońskie Dziecko. W roli głównej Ramen, który wyszedł fenomenalnie, nawet jeśli Mario, jak na prawdziwego kulinarnego konserwatystę przystało, nie wydawał się do końca przekonany. 

Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,

Miałam nadzieję na chwilę drzemki przed kolacją, żeby w hulanki sylwestrowej nocy rzucić się bardziej wypoczęta, ale jak zwykle nic z tego nie wyszło. W kwestii odpoczywania mam jeszcze dużo do nauczenia się. W każdym razie te szesnaście kilometrów trekkingu nie przeszkodziło mi w tańcach do piątej rano i tańczyłabym pewnie dłużej, gdyby nie dorosły zdrowy rozsądek, który dopadł mnie nad ranem i kazał grzecznie oddalić się na spoczynek. 

Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,

Nie lubię Sylwestrów, nigdy nie lubiłam, nigdy nie miałam aż tak udanej imprezy, żeby wspominać ją z rozrzewnieniem i w tę noc mieć ochotę na szukanie wrażeń. Wręcz przeciwnie - kilka było takich, że na samo ich wspomnienie wzdrygam się do tej pory. I w tym roku też pewnie zostałabym w domu i po toaście o północy poszła spać, gdyby nie moje tańce pod koniec sierpnia, a następnie przetańczony listopad. 
Odkąd dowiedziałam się, że w teatrze po północy zaczyna się zabawa, obiecałam sobie, że choćby nie wiem co to właśnie w roztańczonym rytmie zacznę Nowy Rok. Za dużo niektóre rzeczy odkładałam na potem, czy też skutecznie wmawiałam sobie, że wcale nie są mi do szczęścia potrzebne. 
2024 pięknie swój bieg zakończył i równie pięknie wystartował 2025. Chciałabym, aby to była dobra wróżba, a jak będzie czas pokaże.

Kto obserwuje moje social media, ten już wie, że nawet przetańczona noc i trzy godziny snu nie potrafią odebrać mi ochoty na trekkingowanie - o tym jednak już jutro! 
Jeszcze raz wszystkim dobrego roku! Czas znów przyzwyczaić się do nowej daty. 

Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,
Gdzie Dante mówi Dobranoc - trekking do Lozzole,