Powrót Bałwanka, tradycja i grudniowe kwiatki Mikołaja
sobota, grudnia 07, 2024Oto nadszedł weekend z Immacolata Concezione (Niepokalane Poczęcie), który w Italii - jak już pisałam wczoraj i wiele razy wcześniej - jest oficjalnie początkiem okresu bożonarodzeniowego. Celebrowanie tego czasu zaczynamy od ubierania choinki, a wieczorem zaplątani w puchate pielesze oglądamy pierwszy z naszych świątecznych filmów. Tak właśnie było wczoraj.
Mario wykonał misję na medal - odebrał zamówioną choinkę i odtransportował nam ją pod drzwi, rola wniesienia jej na górę i osadzenia w donicy przypadła Mikołajowi, a potem w końcu przyszedł czas na jej strojenie - tradycyjnie przy świątecznych nutach.
Obwiesiliśmy ją światełkami, zaczepiliśmy honorowo gwiazdkę na czubku, którą podarowała mi kiedyś Ellen, z namaszczeniem powiesiliśmy zrobione przez B. specjalnie dla nas kordonkowe bombki, aniołki i gwiazdki i w końcu na honorowym miejscu z fanfarami ulokowaliśmy bałwanka.
Mikołaj wystąpił z postulatem, żeby w przyszłym roku przestawić się na sztuczną choinkę, co troszkę mi zgrzyta, ale oczywiście tak byłoby zdecydowanie rozsądniej. Myślę, że rozważymy taką opcję. Choinki kupujemy zawsze z korzeniami i dwie udało nam się ocalić - jedna do tej pory rośnie przy Santa Barbara, a druga nad rzeką Lamone niedaleko baru, ale jednak wiadomo, że te niby korzenie to trochę "pic na wodę fotomontaż". Na przykład zeszłoroczna choinka, choć w domu nie straciła w ogóle igieł, to już w ogródku się nie przyjęła.
Sytuacja przedświąteczna na 7 grudnia wygląda całkiem dobrze. Większość prezentów już kupiona, a te które nie są kupione, to przynajmniej wymyślone, a to zawsze najtrudniejsze zadanie. Choinka ubrana. Gwiazdki w oknie i na balkonie wiszą. Mam zatem nadzieję, że znajdzie się trochę czasu na nicnierobienie, co dla mnie w wolnym tłumaczeniu znaczy "trekkingowanie i pisanie".
Niestety na jutro zapowiadane jest załamanie pogody, które najpewniej zrujnuje pierwszą niedzielę z marradyjskim jarmarkiem świątecznym. Nic na to nie poradzimy. Oby tylko śniegu nam oszczędziło, bo ja już na samą myśl o białych farfoclach mam ciarki.
Z codziennych zapisków...
Mikołaj wychodząc czarnym świtem do szkoły:
- Wie, że prof B. wyciera nos w szmatę?
- Pewnie ma szmacianą chustkę, taką, jakich kiedyś się używało, a nie zwykłą szmatę.
- Wszystko jedno! Czy to się Mamie nie wydaje obrzydliwe?
- Tak, teraz już tak... Ale dlaczego ty mi musisz serwować takie rzeczy od rana? - wzdrygnęłam się na myśl o "szmacie" prof. B.
- I co on z tym robi? Musi chyba uprać te smarki...
- Na pewno tak.
- Prać smarki??? - przystaje na półpiętrze i jeszcze raz dziwi się tym barbarzyńskim zwyczajom, aż w końcu na dowidzenia rzuca mi słodkie, tradycyjne wyznanie miłości i znika w mroku nocy.
Dosłownie Latający Cyrk Monty Pythona... Zdecydowanie wolę wywody na temat Baudelaire'a. Tak czy inaczej to ciekawe jak zmieniają się drobne rzeczy - coś co dla mojego pokolenia i wcześniejszych było normalne, dla obecnego jest dziwactwem, choć przecież takie rozwiązanie jest jak najbardziej w ekologicznym duchu.
Pięknego dnia.
CHUSTECZKA to po włosku FAZZOLETTO
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Taką ciekawostkę mam Kasiu dla Ciebie. Otóż Baudelaire miał matkę Polkę Angelikę Kostrowicką i naprawdę nazywał się Wilhelm Apolinary Kostrowicki (ojciec nieznany). A moją nauczycielką w liceum w Jeleniej Górze była prof. Kostrowicka (nie pamiętam imienia), która szczyciła się tym, że Baudelaire to jej krewny. I to właśnie ona uczyła nas, że nie ma takiego pojęcia: "co poeta miał na myśli", bo autor miał na myśli to, co wyobraził sobie, zrozumiał, zinterpretował odbiorca i czytelnik. Autor daje tylko klucz, a my szukamy drzwi. Bardzo ją za to ceniłam. Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuń