Poświąteczne mini relacje
piątek, grudnia 27, 2024Świąteczny czas w tym roku zdaje się nie mieć końca... Poświąteczny piątek jest przecież początkiem weekendu, za którym tylko na chwilę przerwie świętowanie poniedziałek, bo zaraz za nim Sylwester, Nowy Rok i to też jeszcze nie koniec - czwartek, piątek i kolejny długi weekend zakończony Epifanią, która definitywnie zmiecie ze stołu, jak okruchy po kolacji, tegoroczne święta.
Była rodzinna wigilia, były tradycyjne szopki, było pyszne jedzenie, było wojażowanie, nawet krótki trekking wyrwany dla mnie samej między jedną atrakcją, a drugą. Pogoda spisała nam się na medal i dalej spisuje, niebo trwa wściekle lazurowe dbając o grudniowy PR.
Odłączyłam się od internetu na tyle, na ile chciałam, ale nie odłączyłam się od komputera. Wolne poranki, czy też czarne świty wypełniło mi nadrabianie pracy nad książką, które w końcu było bardzo owoce i dało miłe poczucie, że popchnęłam wszystko wyraźnie do przodu.
Nie udało się w tych dniach pojechać na żadne odkrywanie nowych miejsc, ale jeszcze dwa wolne dni mam zamiar dla siebie urwać, nim wciągnie mnie wir pracy, więc kto wie, co się wydarzy! Tak czy inaczej przyjemnie było wrócić znów do Ravenny i pokazać jej mozaikowe skarby najbliższym.
Dziś na zakończenie rodzinnego czasu - obiad w CasaGallo w zdecydowanie większym gronie i mam nadzieję, że będzie to miłe zwieńczenie świątecznych dni.
Do dzisiejszych słów zostawiam skromną relację z tegorocznych szopek - jak zawsze Portico di Romagna i ruchoma szopka w Faenzie. O tej najsilniejszej włoskiej tradycji związanej ze świętami opowiadałam nie raz w minionych latach. Każdego roku nieodłącznym elementem Bożego Narodzenia jest dla nas zwiedzanie słynnych szopek. Były w tych latach szopki z piasku, z soli, figury na łodziach w porcie, a w tym roku nawet szopki z kolb kukurydzy i filcu.
Włoska fantazja i kreatywność są niezmierzone.
Mikołaj w tym roku spisał się na cały worek medali. Moje wiecznie cierpiące oczy dostały nowe okulary przeciwsłoneczne, moje spragnione kroków stopy nowe buciorki w pięknym turkusowym kolorze, moja dusza piękny album o Caravaggio, a poza tym było kilka miłych intymnych drobiazgów, bez których byłoby mi trudno wyobrazić sobie święta. Grazie L., grazie A.!
Witam się dziś tylko skromnie i wracam do celebrowania rodzinnego czasu, który jeszcze przez chwilkę trwa. Powoli też przygotowuję podsumowanie 2024 roku, co jest niekończącym się wzruszeniem.
Pięknej reszty dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze