Florencka choinka ubrana w marzenia
niedziela, grudnia 15, 2024Na stacji głównej we Florencji, na Santa Maria Novella ustawiono choinkę. Do połowy, to znaczy dokąd sięgają ręce podróżnych cała oblepiona jest listami do świętego Mikołaja. Z daleka wygląda to pięknie, a z bliska robi niesamowite wrażenie. Jedni dowieszają własne karteczki, inni stoją jak zaczarowani czytając listy innych. Przy niektórych się śmieją, przy innych ocierają łzy.
Kiedy czekałam wczoraj na mój pociąg - klasycznie opóźniony o piętnaście minut - sama byłam jedną z czytających i wzruszonych. Po tym jak obeszłam drzewko dookoła, pomyślałam, że ja też zostawię swój list i zaraz sięgnęłam do torebki po notes i długopis, nieodrywając jednocześnie wzroku od zawieszonych listów. I wtedy wśród wielu karteluszek, znalazłam też "mój" list, a nawet dwa...
Drogi święty Mikołaju, w tym roku nie chcę nic materialnego, chciałabym tylko uwierzyć w samą siebie, bez poczucia bycia w tyle za innymi, chciałabym się klepnąć po plecach i powiedzieć "brava! udało ci się!". Nawet jeśli mam 20 lat, chciałabym czuć lekkość, mniej lęków i niepokoi związanych z tym, co muszę osiągnąć.
Drogi święty Mikołaju, od dawna już do ciebie nie piszę i nawet nie wiem, czy kiedykolwiek mnie wysłuchałeś, ale w tym roku chciałbym/chciałabym, żebyś mi przyniósł odwagę. Liczę na to.
Listy napisane są na biletach, paragonach, chusteczkach, papierowych talerzykach, kartkach wyrwanych z zeszytu... Niektóre są spisanymi marzeniami, inne prośbami z przymrużeniem oka, jeszcze inne proszą o realizację konkretnych planów - ktoś szuka miłości, ktoś inny chce zostać we Florencji na zawsze, studenci proszą o zdane egzaminy, a licealiści o dostanie się na wymarzone studia...
Chcę zostać lekarzem, o czym marzę od dziecka <3
Drogi święty Mikołaju, spraw, żebyśmy zdały wszystkie egzaminy pierwszego roku!
Marti, Linda, Giada, Anna, Linda.
Drogi święty Mikołaju
No dobra! To co zawsze:
- dużo zdrowia,
- zapału i powodzenia na uniwersytecie
- pieniędzy
(...)
Ale przede wszystkim zatop Pizę!
Alessio
I w końcu są te, które wyciskają łzy. Te, nad którymi człowiek się zamyśli. Te, które zasmucą, ale jednocześnie przypomną o ważnych sprawach - o wdzięczności, o potrzebie miłości, o uśmiechu na codzień.
Drogi święty Mikołaju,
W tym roku proszę cię o dużo pogody ducha. Wiesz ile wycierpiałam w moim życiu. Chciałabym stabilnej pracy, żeby móc pokryć moje wydatki i żeby dać mojej córce godne życie. I jeśli już do ciebie piszę, chciałabym poprosić cię też o miłość, której nigdy nie miałam. Od lat jestem sama... Chciałabym dać całą miłość, którą mam w sobie (...) Czekam na to całe życie. Mam nadzieję, że mnie wysłuchasz...
Drogi święty Mikołaju,
Bardzo bym chciała/chciał, żeby nowotwór zniknął, tylko ty nie czynisz cudów... ale mieć chociaż czas, żeby zobaczyć jak dorasta mój syn i chciałabym/chciałbym, żeby ludzie więcej uśmiechali się do życia - ponieważ jest cudowne!
Te wszystkie wypisane odręcznie - w większości dorosłych ludzi - listy do Świętego Mikołaja, który przecież "nie istnieje", poruszyły mną do głębi - niektóre oczywiście ubawiły. Tak czy inaczej większość z nich była przepięknym uwolnieniem wewnętrznego dziecka, które chce wierzyć, że będzie dobrze, że nie wszystko stracone, dziecka, które marzy i wcale się swoich marzeń nie wstydzi!
Pamiętam jak kilka lat temu na moich lekcjach rozmawiałam z moimi uczniami o marzeniach. Ogarnął mnie smutek, kiedy okazało się, że ponad połowa z nich na pytanie "o czym marzysz?", odpowiadała: "nie wiem" albo "nie mam marzeń". Przecież jako dzieci zawsze o czymś marzyliśmy! Co zatem stało się po drodze, co sprawiło, że te marzenia porzuciliśmy, dlaczego nie narodziły się nowe? Bardzo chciałabym to wiedzieć.
Ja w duchu podpisałam się pod dwoma listami, ale gdybym miała napisać mój własny, jedna kartka z notesu na pewno by nie wystarczyła...
Sobotnie florenckie popołudnie, było zadośćuczynieniem za niezrealizowane plany Santa Lucia. Tylko kilka godzin w ukochanym towarzystwie, w blasku świateł i światełek, w aurze świąt, trochę na szybko, trochę zakupów, ale niezwykle ciepło i czule...
Świątecznej Florencji będzie w tych dniach na pewno więcej. Tymczasem przed nami niedziela i mercatini w Marradi, które mam nadzieję, że tym razem zaszczyci obecnością przyjazna aura.
Przede mną jeszcze ponad tydzień pracy, a potem mam nadzieję na kilka dni odpoczynku. Ostatni miesiąc był w naszym domu miesiącem badań medycznych i wychodzi na to, że chyba powinnam o siebie bardziej zadbać. Może w tym nieco dłuższym w tym roku okresie świątecznym uda mi się choć odrobinę zregenerować.
Pięknej niedzieli!
Ps. Zagadka na dziś to: MITO, SPAGNA, FIGLI (MIT, HISZPANIA, DZIECI)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Ta choinka skojarzyła mi się przekornie z wieżą Babel. Wszyscy mamy podobne marzenia i pragnienia w zależności w jakie sytuacji w danym momencie życia się znajdujemy. A co do marzeń z dziecięcych dni. Dlaczego je porzucamy? Życie Pani Kasiu życie...
OdpowiedzUsuńBardzo trafne porównanie! Dobrego dnia!
UsuńDzień dobry. Moje zagadkowe skojarzenie to "Saturn pożerający syna" namalowany przez Goya
OdpowiedzUsuńDoskonale! Brava lub bravo!!! Pozdrawiam serdecznie!
Usuń