Bez planów spontanicznie - pierniczki w Immacolatę - bardzo sentymentalnie
poniedziałek, grudnia 09, 2024To piernikowanie wyszło nam w tym roku spontanicznie, bo tak naprawdę zaplanowane było na inny moment. To znaczy w ogóle nie było zaplanowane, bo trudno przy grafiku trzech dorosłych osób coś zaplanować na sztywno, zwłaszcza jeśli w tym gronie jest Mikołaj, ale tak czy inaczej na pewno piernikowanie NIE było zaplanowane na ten weekend.
Zwykle starałam się rozdzielać: najpierw ubieranie choinki i strojenie domu, potem w następnym tygodniu pieczenie pierniczków. Wszystko było łatwiejsze, kiedy dzieci były małe. W jeden z woreczków - sama decydowałam który - wkładałam zaproszenie do wspólnego piernikowania i tyle. A teraz jedno ma zajęcia na uczelni albo wizytę u lekarza albo wymianę bojlera w domu, drugie ma albo sprawdzian w szkole albo mecz fiorentiny albo imprezę u koleżanki i tak znalezienie wspólnego terminu przypomina grę strategiczną.
W piątek wieczorem okazało się, że Mikołaj w niedzielę, mimo wcześniejszych planów, ostatecznie zostaje w domu. Szybko więc zakręciłam ciasto - na szczęście według naszego przepisu wystarczą 24 godziny leżakowania i ustaliliśmy, że w niedzielę piernikujemy, tym bardziej, że prognozy pogody były ku temu sprzyjające i z każdą chwilą gasła nadzieja na udział w mercatini na placu.
Przygotowaliśmy wszystko, odpaliliśmy świąteczną play listę stworzoną specjalnie na tę okazję przez Bolońskie Dziecko i wyciągnęliśmy ciasto...
I tu klops! Ciasto nie stężało, tak jak powinno - być może za sprawą innej niż ostatnio mąki - niestety musimy używać mąki bezglutenowej i po raz pierwszy wykorzystałam do pierników inną markę. Wszelkie próby dodania mąki były na nic. W końcu zwinęliśmy cały majdan, przekładając pieczenie na inny raz (niewiadomo kiedy) i rozeszliśmy się do swoich zajęć. Spuściłam nos na kwintę, bo tym sposobem ani jarmarku, ani pieczenia, ale przyszło mi do głowy, żeby jeszcze spróbować wstawić na trochę ciasto do zamrażarki.
Kiedy pół godziny później poszłam skontrolować konsystencję okazało się, że w końcu jest takie jakim być powinno! Zaraz więc znów wyciągnęliśmy wszystkie klamoty i tak pierniczyliśmy do wieczora słuchając naszych ulubionych piosenek, pieśni i kolęd.
Pamiętam nasze pierwsze piernikowania na warszawskim Grochowie... Jak już nie raz opowiadałam - wymyśliłam ten zwyczaj, żeby w przygotowania do świąt zaangażować dzieci. I tak już od kilkunastu lat wałkujemy, wycinamy, śmiejemy się i podjadamy. Dzieci przez ten czas dorosły - nawet Mikołaj tym razem nie ulepił już "zbereźnych nieprzyzwoitości", zmieniły się adresy - przez ten czas dwa razy, ale radość jaką z tego mamy pozostała niezmiennie ta sama.
Teraz, kiedy dzieci są już dorosłe, doceniam te momenty szczególnie i przeżywam je każdą komórką ciała. Kiedyś mogłam mówić - za rok zrobimy to czy tamto, a teraz? Teraz nie mam pojęcia gdzie kto będzie za rok, co będziemy robić, jak to wszystko się potoczy. Czy Mikołaj wyfrunie czy nie? Może przed nami jeszcze lata cieszenia się tą tradycją? A może mniej? A może już wcale? Nikt tego nie wie.
Mieliśmy piękny weekend, choć z adrenaliną, która pozostanie off the record. Ta adrenalina jest mi chyba pisana i powinnam zacząć się na nią uodparniać. W każdym razie udało nam się piernikowanie, oglądanie filmu, wspólne kucharzenie i ubieranie choinki. Byliśmy razem i to było najważniejsze.
Kiedy w niedzielę wieczorem odprowadziłam Bolońskie Dziecko na stację, znów miałam gardło zawiązane na supeł. Wróciłam do domu sama skulona pod parasolem, bo pogoda była tak podła, że trudno byłoby o podlejszą. Wróciłam do domu pachnącego choinką, piernikami, wspomnieniem, do domu ciepłego od uścisków i pełnych miłości słów Mikołaja.
Niech następny grudniowy tydzień łaskawie nam się pisze!
Zagadka dziś banalna: DODICI, BIBBIA, MILANO (dwanaście, Biblia, Mediolan)
Dla zainteresowanych przypominam nasz przepis na pierniczki.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze