Viareggio - Muraglione, dzieciaki z Moletto i jeszcze raz sztuka uliczna
środa, listopada 06, 2024Obok mnie piknikowała grupka młodych ludzi, nieco dalej wędkarz ze swoją towarzyszką w żółtej sukience, a dalej jeszcze następny i następny. Same wędki, spokój i tysiące błysków na spokojnej wodzie. To był niemal terapeutyczny moment. Wyciągnęłam notes i zaczęłam pisać. Pisałam i pisałam, a słowa jak lawina same spływały na papier. Kiedy jestem sama, nic ich nie hamuje.
Spacer po Muraglione i wśród mniej lub bardziej luksusowych łodzi wypełnił mi resztę popołudnia. Przeszłam spokojnymi uliczkami wśród garaży, magazynów, warsztatów i cumujących łodzi. Z jednej strony skromna Biba na sprzedaż, a kawałek dalej łódź tak okazała, że pewnie za jej wartość można byłoby wyżywić pół Afryki przez rok. Przypomniały mi się słowa mamy Forresta Gumpa - "Człowiek niewiele potrzebuje dla siebie, reszta jest na pokaz".
Dotarłam w końcu do szerokiej, dzikiej plaży, którą pierwotnie miałam sobie podreptać do Torre del Lago. Jak już wspomniałam - z braku czasu musiałam porzucić ten plan i zamiast tego ruszyłam grzbietem Murarglione w stronę cypla z zieloną latarnią. Przede mną szedł Armani - tak nazwałam w myślach szykownego starszego pana w białych spodniach i czarnym pulowerze.
Do latarni dotarłam dopiero po literackim przystanku na żółtej ośmiornicy. Żałowałam, że nie mogę zostać dłużej, ale czas gonił nieubłaganie. Dla mieszkańców Viareggio Moletto (inna nazwa Muraglione) jest miejscem kultowym, ulubionym zwłaszcza wśród wędkarzy i młodzieży. Tak było już w dawnych czasach i to właśnie od grupy lubiących tu bywać dzieciaków, których nazywano "ragazzi del moletto", wziął nazwę placyk pod latarnią. Dziś kamienisty cypel zdobią ich figury naturalnych rozmiarów wykonane przez artystę Libero Maggini. Jest w nich młodzieńcza słodycz i magia beztroski, swoboda i bezpretensjonalna radość. Wcale się nie dziwię, że mieszkańcy Viareggio kochają to miejsce, gdybym była jednym z nich, przychodziłabym tu codziennie.
W drodze powrotnej nie spacerowałam już grzbietem Muraglione, tylko uliczką wzdłuż muru. Chciałam na koniec odnaleźć jeszcze jedną "dziką" galerię street art. Nie sposób trafić do niej przypadkiem, trzeba wiedzieć gdzie jest i odszukać ją wśród łodzi rybackich i garażowych zabudowań.
Mniej więcej na wysokości białej latarnii, zaraz jak kończy się mała plaża od strony zatoczki, trzeba minąć restaurację z tarasem widokowym i wejść pomiędzy garaże. Tam właśnie znajduje się seria wymalowanych garażowych drzwi. Miejsce zupełnie niepozorne, dla wielu być może nawet obskurne. Dla mnie natomiast to niezwykle inspirujący kontrast odartej z finezji części Darseny i artystyzmu wymownych malunków.
Zostawiłam portowe zabudowania i zaraz wciągnęła mnie zieleń piniowego lasu. Śródziemnomorskie sosny, niczym gigantyczne brokuły przysłoniły mi na chwilę niebo. Znów pożałowałam, że zabrakło czasu na spacer do Torre del Lago - miałam iść tam plażą, a wrócić właśnie przez pinetę. Jeszcze jedna twarz Viareggio, której nie znałam. Zieleń, zieleń, zieleń...
Minęłam Torre Matilde, przeszłam spokojnymi uliczkami i pół godziny przed odjazdem pociągu dotarłam na stację. Nim jednak weszłam na peron, postanowiłam jeszcze ukoronować mój dzień tradycyjnym prosecco! Rozsiadłam się wygodnie w pobliskim barze i dopiero wtedy poczułam w nogach te kilkanaście kilometrów. Chwilę potem przy stoliku obok usiadła bardzo widowiskowa para. Uśmiechnęłam się serdecznie, na co odpowiedziały mi równie serdeczne i szczere uśmiechy. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież północno zachodnia część Toskanii - Versilia, to miejsce gdzie narodził się projekt Friendly Versilia. A jeśli jakieś miejsce jest "friendly", to po prostu nie można go nie lubić.
To był wyjątkowy dzień, choć ostatecznie z bardzo okrojonym czasem i wariactwem pociągów jak z najgorszego koszmaru. Tak czy inaczej te kilka godzin w Viareggio wystarczyły, aby zapałać do niego sympatią i zatrzeć dawne, bardzo krzywdzące wrażenie.
Mam nadzieję wrócić tam w najbliższym czasie - nie widziałam przecież ani muzeum karnawału, ani sztuki współczesnej i pospacerować dalej i dalej i kto wie, może nawet zatrzymać się na jedną noc...
Dobrego dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze