Przeprowadzkowa rocznica - czyli cztery lata Za Rzeką
sobota, listopada 09, 2024Nawet się nie zorientowałam, że oto właśnie minęły cztery lata Za Rzeką. Olśniło mnie dopiero - nie wiedzieć czemu - w piątek popołudniu, kiedy przechodziłam przez biforkowy most i popatrzyłam na powiewające za moim oknem prześcieradło. Zatrzymałam się i przez moment jak kibic śledzący mecz tenisowy popatrzyłam to na jeden dom, to na drugi i jeszcze raz i na wspomnienie przeprowadzkowych trudów niemal poczułam ból wszystkich mięśni.
Byliśmy wtedy wykończeni! Wydawało nam się, że to przenoszenie nigdy się nie skończy, torby i pudła jakby rozmnażały się w jakiś niewyjaśniony sposób... Zdecydowaną większość klamotów przenieśliśmy pieszo własnymi rękami. Wędrowaliśmy tym mostem w te i nazad jak mrówki w transie.
Pamiętam wszystko jakby to było wczoraj, i kolację na krzesłach i to wracanie po sól do starego domu i pierwszą noc na podłodze i delfiny z pierwszego snu i oto nagle okazuje się, że to już cztery lata minęły...
Odkrycie roku - czas gna jak głupi!
W Domu Za Rzeką dorosły dzieci - to znaczy wydoroślały już oficjalnie na papierze, a jedno nawet gniazdo biforkowe opuściło. Ja natomiast wypuściłam z rąk trzy książki i czekam na moment, kiedy wyfrunie wreszcie czwarta. Wydarzyło się wiele dobrego, ale też wiele trudnego oraz zwroty akcji, o jakich nie śniło się filozofom... Poza tym przeżyliśmy tu drugą część pandemii, kataklizm osuwisk i trzęsienie ziemi - i takich atrakcji wolałabym już nie mieć.
Kuchnia w Domu za Rzeką zyskała chyba miano kultowej, bo wiele osób przekraczając niepewnie nasz próg wzdychało - "och! To TA kuchnia!" Tak sobie dziś myślę, że tych odwiedzin było całkiem sporo jak na jedną skromną blogerkę z aspiracjami do pisarki.
W czasach Za Rzeką narodziły się nowe znajomości, ugruntowały się stare przyjaźnie, ale też zweryfikowały się przyjaźnie fałszywe.
Mam nadzieję, że kolejne cztery lata tutaj będą łaskawe, byłoby miło, gdyby życie zechciało pleść się dalej bez większych problemów.
Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z planem - tego nigdy do końca się nie przewidzi - w następnym roku opustoszeje kolejny pokój. Pewnie rozsądniej byłoby wymienić wtedy lokum na mniejsze, ale dziś mam poczucie, że moje miejsce jest właśnie tu i na zmiany nie mam ochoty. Zobaczymy, co się przez kolejne cztery lata wydarzy...
Tymczasem wstaje kolejny nowy dzień. Listopad ma się pięknie. Wczorajszy krótki spacer po apenińskiej łące, był jak uczta dla duszy i oczu. O tej porze, kiedy w powietrzu rozciąga się mglisty woal, krajobraz przypomina ten z romantycznych obrazów. Mając przed sobą taki widok nie trzeba mieć fantazji, wystarczy być rzemieślnikiem z wprawną ręką i dobrym warsztatem, żeby przenieść to wszystko na płótno - tak jak jest, nic nie zmieniać.
Dobrego dnia!
TAK JAK JEST to po włosku COSÌ COM'È
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
No właśnie ja to w sprawie kuchni. Jednak w starym domu jakoś tak częściej nowości wpadały ;)
OdpowiedzUsuńPiotrek