Jeden mały wielki strach i rozgrzewka przed gorączką sobotniej nocy
niedziela, listopada 24, 2024Po wichurach i deszczu w ostatnich dniach Apeniny przeobraziły się jesiennie, a miejscami już nawet zimowo. Zieleń zniknęła, jej resztki kurczowo trzymające się gałęzi porwał hulaszczy wiatr z południa. Wszystko przemalowało się na złoto, a szczyty gór powoli porzucają listopadową ochrę, by zaraz przeistoczyć się niemal surrealistycznie w szaro stalowe odcienie niebieskiego.
Uparłam się w sobotnie popołudnie, żeby wdrapać się na cypel, skąd widok rozciąga się dokładnie na 360 stopni. Mario popatrzył na mnie bez entuzjazmu i zamiast postawić się okoniem, zapytał dyplomatycznie, czy na pewno mam ochotę się spocić.
- Spocić się? Przy takim czymś? Wejdziemy powolutku - w duchu dodałam, że będzie to dobra rozgrzewka dla moich nóg przed kolejną gorączką sobotniej nocy.
Podreptaliśmy w końcu tam, gdzie sobie umyśliłam, choć Mario idący na przodzie, początkowo udał, że rozgałęzienia ścieżek nie zauważył. Wszystko, żeby się tylko nie upocić...
Na rozmokłej ziemi odciśnięte były ślady koni. Początkowo miałam nadzieję, że to sprzed kilku dni, ale im wyżej szczytu, tym ślady wydawały się świeższe.
- Poczekaj - szepnęłam teatralnie, kiedy nagle w powietrzu rozległ się dźwięk dzwoneczka.
- Miałem ci powiedzieć, bo już wcześniej poczułem zapach. Chyba są jeszcze krowy.
- Nie krowy, tylko konie. Miałam nadzieję, że to stare ślady, ale teraz słychać dzwonek - stanęłam jak skamieniała.
- Musiały przejść tuż przed nami. Ślady są świeże - zrobił gest, żeby iść dalej, ale ja stałam nieruchomo, jak słup soli. - Boisz się?
- Boję i nie oddalaj się ode mnie - złapałam Mario za ramię.
- Chcesz wracać?
Popatrzyłam z żalem przed siebie. Do szczytu brakowało dosłownie pół kroku, a ja już cieszylam się wizją pięknych zdjęć, bo złota godzina nabierała właśnie intensywności.
- Chyba tak... Jestem fifona*.
Kiedy zeszliśmy niżej, na samym szczycie zamajaczyła majestatyczna sylwetka konia. Tuż obok drugiego.
Boję się koni od dziecka. Nie tak jako kota, kot to osobny temat. Koni boję się, bo są duże i silne.
Pamietam dawno temu w czasie wiejskich wakacji, kiedy wędrowaliśmy z tatą po łąkach i lasach, uparłam się, że nie przejdę przez pastwisko, na którym był koń na luźnym wybiegu. Nie i koniec. Nie było mowy. Nawet z tatą. Tak mi zostało do dziś. Z bezpiecznego miejsca mogłabym na nie patrzeć godzinami, bo są według mnie jednymi z najpiękniejszych zwierząt jakie istnieją na ziemi, nawet ich zapach ma w sobie coś fascynującego, ale ten dziecięcy strach wciąż we mnie jest.
Kiedy wiosną wędrowałam z O. i po spotkaniu ze stadem owiec w obstawie wściekłych owczarków maremmańskich, schodziłyśmy na skróty, też niechcący wdepnęłyśmy na wybieg dla koni. Jak się zorientowałam gdzie jestem i między ginestrami mignął mi koński łeb, to dostałam takiego przyspieszenia, że nawet urwiska i druty kolczaste nie były mi już straszne.
Jeśli jest coś czego u siebie nie lubię, to właśnie to bycie "cykorem" w - wydawałoby się -zwyczajnych sytuacjach. Łażę sama po górach, nie boję się wilków, ani dzików, ani Baby Jagi, nie boję się tego "sama", ale zwykły koń... Ten strach mnie przerasta.
Nie udały się zatem zdjęcia tak, jak sobie wymyśliłam. Ot trzy kadry złapane przy schodzeniu. Mogłam się jedynie cieszyć, że przynajmniej zrobiłam sobie małą rozgrzewkę przed nocnymi hulankami. A hulanki były! A jakże! "Gorączka Sobotniej Nocy 2" udała się jeszcze lepiej niż poprzednia i mam nadzieję, że będą kolejne. To nie jest tylko kwestia wyskakania się, które oczywiście uwielbiam, ale znów bycia częścią społeczności i budowania wspólnych wspomnień - dyskoteka w Marradi to przecież jak taka trochę większa domówka.
Mam w nogach czterogodzinny maraton tańca, o dziwo moja kostka ma się całkiem dobrze i już zastanawiam się, co zrobić z resztą dzisiejszego dnia, bo słońce znów rozgościło się na niebie.
Pięknej niedzieli.
FIFONA to żeńska wersja STRACHAJŁY
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze