Cappella San Bartolomeo, czyli jeden z Nowych Sekretów
środa, listopada 13, 2024Niektórzy czasem pytają, jak znajduję te wszystkie ukryte, niemal nieznane miejsca. Jak to jest, że nagle trafiam na stojącą gdzieś w polu kapliczkę, o której nikt poza miejscowymi nie słyszał? Nie wszystko łatwo wytropić i na odnalezienie większości tych atrakcji potrzebowałam czasu. Nasuwa mi się w tym momencie porównanie z zaprzyjaźnionym truflarzem. Po tym, jak Giancarlo uhonorował mnie kilka lat temu wyjściem na wspólne zbieranie trufli, zapytałam: Kto cię nauczył tych miejsc? Skąd wiesz, gdzie rodzą się trufle? Dlaczego akurat pod tym drzewem? Sam się nauczyłem – odpowiedział – ale zajęło mi to 30 lat.
Myślę, że ze mną i Toskanią oraz Romanią jest podobnie. Czytam, szukam, drążę niczym kret, maniakalnie potrzebuję nowych miejsc, odkryć „epokowych”, a o to w dobie internetu jest oczywiście coraz trudniej; jestem wciąż głodna sekretów, którymi będę mogła zaskoczyć siebie samą i moich czytelników.
Kiedy trafiłam tam w pewien ciepły listopadowy dzień, zastałam kapliczkę otwartą na oścież. Wnętrze zdobi kilka oryginalnych fresków. Po prawej stronie od wejścia znajduje się kropielnica i tylko centralny punkt niewielkiego ołtarza zastąpiony został makietą – nie wiem, czy to rozwiązanie czasowe, bo jest w renowacji, czy też stały element.
Kiedy już sfotografowałam każdy detal, odwróciłam się do wyjścia i kolejny raz moja dusza zakwiliła z wrażenia. Dokładnie na wprost rozciągała się panorama florenckich dachów z kopułą Brunelleschiego niczym wisienką na eleganckim torcie. To wszystko razem wydawało się bardziej przelukrowaną scenerią filmu niż namacalną rzeczywistością.
Po drugiej stronie szutrowej drogi przycupnął skromnie wiejski dom z przyległościami. Pomyślałam, że to takie niezwykłe, wręcz zabawne, że kury dziobią sobie w ziemi ot tak, zupełnie nieświadome splendoru, jaki je otacza. W dole rozciąga się Florencja, na lewo wystają z zieleni dachy Settignano, a na prawo imponujący średniowieczny zamek – Castello di Vincigliata, którego gościem dawno temu była nawet brytyjska królowa Wiktoria.
Podobno latem, czy też w porze bardziej turystycznej, przechodzi tędy całkiem sporo wędrowców, ale ja w czasie mojej jesiennej wędrówki nikogo nie spotkałam. Ani tu, ani w Settignano, ani w Maiano, nawet w turystycznym Fiesole nie było tym razem turystów.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Pięknie opowiedziane, piękne zdjęcia. Dziękuję za cudowny spacer po sekretach Florencji :)
OdpowiedzUsuńBasia