Bez zasad - Helen Frankenthaler
sobota, listopada 16, 2024Fascynująca, pełna pasji, pewna siebie, odważna, wychodząca poza schematy - oto Helen Frankenthaler, amerykańska artystka, której prace są bohaterami aktualnej wystawy w Palazzo Strozzi, zatytułowanej "Dipingere senna regole" (malowanie bez zasad).
Malarka zaistniała na artystycznej scenie na początku lat pięćdziesiątych i dziś uznawana jest za jedną z głównych amerykańskich artystek okresu powojennego. Od końca lat pięćdziesiątych regularnie prezentowała swoje prace na najważniejszych wystawach światowych, między innymi na paryskim i weneckim biennale. Poza samym malarstwem eksperymentowała również z rzeźbą, ceramiką, arrasami i ryciną. Odegrała kluczową rolę w przejściu od ekspresjonizmu abstrakcyjnego do tzw. malarstwa Colour Field. Dziś kojarzona jest przede wszystkim ze swoją innowacyjną techniką soak-stain, która polegała na wylewaniu rozcieńczonej farby na surowe płótno. Mówi się, że jej obrazy były dialogiem z innymi współczesnymi jej artystami, wśród których: Jackson Pollock, Morris Louis, Mark Rothko i Robert Mortherwell, który prywatnie był jej mężem.
Zapadły mi w serce niektóre słowa Helen - tutaj zwrócę uwagę na to, co z pewnością dla wielu jest oczywiste - warto zatrzymać się w sali wideo i obejrzeć z uwagą wyświetlaną prezentację. Z takim przygotowaniem zupełnie inaczej spogląda się na kolorowe płótna wyeksponowane w poszczególnych salach Palazzo Strozzi. "Obrazy nie kłamią" - powiedziała w jednym z wywiadów, a jej filozofię i styl najlepiej opisują jej własne słowa:
My rule is no rules, and if you have a real sense of limits, then you are free to break out of them.
Sztuka współczesna dla wielu osób jest trudna i niezrozumiała, ale myślę, że warto tę trudność potraktować jako wyzwanie i inspirację dla zgłębienia idei artyzmu w ogóle. W mojej skromnej opinii wystawa w Palazzo Strozzi jest fascynująca - tak jak i wszystkie inne organizowane tu wystawy. Jest to jedno z tych miejsc, które nie zawodzi i każde kolejne wydarzenie jest ucztą do oczu i duszy.
Przez całą powrotną drogę do domu to brałam do ręki mój Notes, to łapałam za bogatą w treść broszurę, żeby dowiedzieć się więcej i więcej, a o świcie zamiast od razu zabrać się za pisanie i przygotowanie galerii do artykułu, zatraciłam się w lekturze wywiadów i biografii Helen Frankenthaler.
Nie czuję się osobą kompetentną do komentowania poszczególnych dzieł. Moją ambicją jest jedynie zainspirować, zaciekawić, zachęcić do porzucenia ograniczeń w postrzeganiu sztuki.
Już drugi listopadowy poranek obudził się w pokryty szronem... Niebo na szczęście jest pogodne, a ja już cieszę się na dzisiejszy plan, w którym główną rolę grać będą góry i Bolońskie Dziecko. Znów staniemy razem na szlaku!
To jest kwintesencja mojego włoskiego życia. Jednego dnia florenckie salony i światowa sztuka, a drugiego dnia buciory i kostropata ścieżka Apeninów. Kombinacja dla której tracę głowę. Cały mój świat...
Pięknego dnia!
ROZCIEŃCZYĆ to po włosku DILUIRE
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze