Le Murate

O święcie Toskanii i o związanym z nim "Nowym Sekrecie Florencji" - Le Murate

sobota, listopada 30, 2024

Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate

Ostatniego dnia listopada już od 25 lat Toskania ma swoje święto - Festa della Toscana. W tym roku hasłem przewodnim jest "Toscana, terra di genio e innovazione". Florencja jako stolica regionu przygotowała na tę okazję wiele atrakcji - można na przykład zwiedzić historyczne palazzi, w których urzęduje cała administracja i rząd regionu.  
A dlaczego wybrano właśnie 30 listopada? 
Data nie jest oczywiście przypadkowa. Kilka lat temu na blogu opowiadałam już o tym dniu, ale minęło parę ładnych lat, więc dziś kilka słów przypomnienia i przy okazji jeszcze jedna opowieść z Nowych Sekretów Florencji i okolic niezaprzeczalnie z tym dniem związana.

Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate

30 listopada 1786 roku Toskania jako pierwsze państwo na świecie zniosła karę śmierci i wszelkie kary opierające się na torturach i zhańbieniu skazanego. Zamiast tego rozbudowano system więziennictwa i udoskonalono prawo karne. Od imienia ówczesnego władcy Piotra Leopolda, który inspirował się dziełem Beccarii "O przestępstwach i karach", nowy kodeks nazwano Leopoldina. 

Warto dodać, że kilka lat później, wraz z wyjazdem Piotra Leopolda do Wiednia - co w kilku miastach Toskanii spowodowało liczne zamieszki - kara śmierci została przywrócona i dopiero kilkadziesiąt lat później kodeks karny Leopoldina wszedł w życie znów i tym razem już na zawsze.

Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate

Ten dzień jest przypomnieniem, że sprawiedliwość, pokój i poszanowanie ludzkich praw są jednymi z najważniejszych elementów toskańskiej tożsamości, dlatego właśnie 30 listopada został wybrany dniem święta regionu.

Myślę, że jest to idealny moment, żeby podzielić się z Wami kolejnym mniej popularnym zakamarkiem Florencji, który opisałam w Nowych Sekretach. Le Murate - dawne więzienie z długą burzliwą historią, dziś miejsce spotkań i wydarzeń kulturalnych.

Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate


Oto kolejny mało popularny wśród turystów zakątek miasta – Le Murate. Zabudowania dzisiejszego kompleksu wzniesiono w XV w. Pełniły wtedy funkcję klasztoru. Świątynia dedykowana Zwiastowaniu i św. Katarzynie stała się domem dla zakonnic żyjących w klauzurze – nazywano je właśnie Le Murate. W 1883 r. kompleks został przekształcony na więzienie i pozostał nim przez ponad sto lat, aż do roku 1985.

Jego zabudowania to łącznie ponad 14 tys. m2 rozciągających się pomiędzy Via Ghibellina, Via dell’Agnolo i Viale della Giovine Italia. W skład kompleksu wchodzą również dwa place – od wschodu Piazza delle Murate i od zachodu Piazza della Madonna della Neve. Przez środek biegnie Via delle Vecchie Carceri. Po 2000 r. opuszczone pomieszczenia przeszły rewitalizację i tak na piętrze powstały apartamenty mieszkalne, a poziom zero został zaadaptowany na potrzeby szeroko pojętej sztuki.

Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate

Dziś Le Murate to przede wszystkim (poza lokalami mieszkalnymi) ośrodek sztuki współczesnej: Le Murate Art District – MAD, L'Ufficio sostenibilità (dawne Eco Equo), Il Murate Idea Park (MIP) i inne. Poza tym można tu znaleźć kawiarnię literacką, Stowarzyszenie Roberta F. Kennedy’ego, fundacje Italy Onlus, La Rivista, a także stowarzyszenie kulturalne Testimonianze.

Oczywiście zanim Le Murate stało się tym, czym jest dziś, przeszło różne turbulencje. W XV i XVI w. w klasztorze przebywały córki znanych rodów: Sforza, Este, Piccolomini, Orsini, Farnese, da Montefeltro, m.in.Katarzyna Sforza – pewnie tylko nieliczni wiedzą, że tutaj zmarła i została pochowana. Kilka wczesnych lat dzieciństwa spędziła tu również inna znana Katarzyna – Medycejska. Dziewczynka znalazła się w niebezpieczeństwie w czasie buntu florentyńczyków i w murach tego właśnie klasztoru znalazła schronienie w latach 1527–1530. Opieka sióstr pozostała w jej sercu jako ciepłe wspomnienie i w 1584 r. podarowała mniszkom gospodarstwo w Valdelsa, zwane Santa Maria a Lancialberti.

W II połowie XVI w. Florencję nawiedziła powódź, która zebrała ofiary również wśród sióstr. Runął nie tylko jeden z murów, ale też część kościoła. Wiele dzieł sztuki i ksiąg przepadło na zawsze.

W późniejszych czasach w klasztorze przebywała również macocha Franciszka I Medyceusza, druga żona Kosmy I Medyceusza oraz nieślubne córki Piotra Medyceusza. Pod koniec XVIII w. przeniesiono tu zakonnice ze zlikwidowanego San Pier Maggiore, była to bowiem największa tego typu budowla w całym mieście. W momencie zamknięcia klasztoru, które miało miejsce w 1817 r., przebywało tu prawie 250 zakonnic.

Kiedy rozpoczęto likwidację florenckiego więzienia – Carcere delle Stinche, którego teren miał zostać przeznaczony pod budowę teatru (obecny Teatro Verdi) – co, nawiasem mówiąc, zbiegło się w czasie z reformą Leopolda – rozpoczęto prace przy adaptacji Le Murate na nowe więzienie. W czasie pierwszych lat funkcjonowania przebywało tu ponad 500 więźniów.

Na początku XX w. przetrzymywani tu byli również więźniowie polityczni – anarchiści i socjaliści, wśród nich m.in. Carlo Levi, włoski pisarz i malarz żydowskiego pochodzenia. Po II wojnie światowej więzienie było przepełnione i coraz częściej wybuchały bunty. Więźniowie narzekali nie tylko na zbyt małą przestrzeń, lecz również na skrajnie skromne wyżywienie i zbyt surowe restrykcje. Jednym z momentów, który najbarwniej zapisał się w historii Le Murate, była powódź w 1966 r.

Kiedy woda w tej części miasta doszła do wysokości 4 m, cele na parterze zostały otwarte i ponad 80 skazańców uciekło. Niektórzy ruszyli do pomocy przy ratowaniu innych, inni zwyczajnie zbiegli. Po powodzi część wróciła dobrowolnie, a reszta została wyłapana i ponownie osadzona.

W latach 70. XX w. w więzieniu miała miejsce słynna rewolta, a 10 lat później ostatecznie zostało zamknięte. 600 więźniów z nędznych cel w Le Murate zostało przeniesionych do nowego więzienia Sollicciano.

Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate
Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate
Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate

Le Murate są według mnie przedziwną mieszanką teraźniejszości i przeszłości. Choć część zabudowań przeszła rewitalizację, to jednak spora część elementów została pozostawiona w oryginalnej formie - na przykład drzwi do parterowych cel. 

Bardzo lubię tu zaglądać zwłaszcza w ciepłe dni. Można tu spokojnie wypić kawę lub aperitivo, podejrzeć artystyczne wydarzenia i uciec od turystycznego gwaru miasta. Myślę, że niewielu turystów w ogóle wie o istnieniu Le Murate. Tuż obok znajduje się inne miejsce, które opiewam psalmami przy każdej okazji - mercato Sant'Ambrogio ze słynną trattorią legendarnego Rocco, a dwa kroki dalej równie legendarny Pollini - stragan z lampredotto i trippą!

Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate
Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate
Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate
Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate

Myślałam nawet przez chwilę, żeby wyskoczyć dziś do Florencji, ale ostatecznie zdecydowałam zostać w Biforco i cieszyć się tym, co na miejscu. Powód takiej decyzji jest prosty - Mikołaj ma na dziś i na cały weekend swoje plany, więc nawet nie mogłabym iść na wyczekaną wystawę, bo obiecałam, że pójdziemy tam razem.  
Nie ma zatem sensu sprzeniewierzać i tak już mocno naruszonego budżetu na florencką fanaberię bez celu. Pokażę, że mam silną wolę oraz resztki zdrowego rozsądku i zadowolę się trekkingiem za płotem.
A wieczorem i tak czeka mnie przecież artystyczna uczta...

Dobrego weekendu i arrivederci novembre!

WIĘŹNIOWIE to po włosku CARCERATI lub PRIGIONIERI

Nowe Sekrety Florencji i okolic, Le Murate
Dom z Kamienia, książki Kasi Nowackiej
Z okazji wczorajszego Black Friday i przedświątecznie przypomnienie o trzech propozycjach na prezent dla tych, którzy lubią miejsca nieznane i niepopularne.



miłość

Z miłości do miejsca, z miłości, która daje siłę...

piątek, listopada 29, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Już niemal wszystkie witryny w Marradi przyozdobiły się świątecznie. Klimat z jesiennego powoli przechodzi w zimowy. Po mgłach środowych wróciło słońce, więc tym razem na spacer zabrałam ze sobą Nikona i taka mnie wena podlana miłością do tego miejsca naszła, że nawet rolka mi się z tego marszu nakręciła. To naprawdę nazywa się miłość. 

Na początku miejscowi się dziwili - "co ty nowego widzisz, żeby znów fotografować?" A ja rozkładałam ręce, uśmiechałam się i fotografowałam dalej.  I tak fotografuję to codzienne życie od 12 już lat. Gdyby ktoś urządził zawody w ilości marradyjskich kadrów, myślę, że moje zwycięstwo byłoby bezkonkurencyjne. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Miłość do tego Marradi, Biforco, Appennino Tosco-Romagnolo jest moja siłą. Satysfakcja z życia w ukochanym miejscu pomogła mi przejść przez niejedną życiową zawieruchę i mam nadzieję, że nadal będzie pomagać, bo domyślam się, że los jeszcze niejedną taką zawieruchę mi zafunduje.

Ta sama ulica, te same refleksy na Lamone, Casa della Volpe, Ca' Vigoli, Archiroli, Biforco, Cardeto, piazza, passerella...  Znam na pamięć drzwi i okna, znam układ światła o każdej porze dnia i roku, znam drzewa i kwiaty, znam zapachy, być może znam to miejsce, jak nikt inny tutaj, bo chłonę je niezmordowanie każdego niemal dnia. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Pomyślałam wczoraj, że sprawdzę jak ma się świeża zieleń prymulek odradzająca się po lecie. Bez przesady, żebym już szukała kwiatów - lepiej żeby ich jeszcze nie było - ale zielone zalążki, jak jaskrawe kosmyki na wilgotnej ziemi szczerze mnie uradowały. Nie tylko prymulki się odrodziły, ale też fiołki, poziomki i inne zieleniny, którymi wiosna być może już za kilka tygodni wykipi i zakwitnie. Nawiasem mówiąc niechcący natknęłam się też wczoraj na kwitnące irysy! 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Tak oto listopad dotelepał się już prawie do mety. Dziś mam zamiar pozałatwiać kilka ważnych spraw, które ciążą, a potem powoli zacznę witać się z weekendem, nawet jeśli sobotni ranek dla mnie jest pracujący. Niebo marradyjskie gdzieś zapodziało wczorajszy lazur, jednak żalu mieć nie można - takie to już święte prawo listopada, który w tym roku i tak urodą przebił październik. 

Pięknego weekendu! 

PRZEBIĆ w tym przypadku to BATTERE

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

 

codzienność

Mgliście, muzycznie...

czwartek, listopada 28, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Nie sztuką jest zachwycać się słońcem i głosić peany jaki to listopad potrafi być piękny, kiedy ostatnie liście na dębach współgrają po południu ze złotą godziną. Zdecydowanie trudniej wykrzesać z siebie entuzjazm, kiedy w powietrzu wisi wilgoć, kolory gasną, a mgły pochłaniają wzgórza. Trudniej, ale przecież można się postarać...

Mgła jest enigmatycznym misterium, melancholijną twarzą jesieni, inspirującym dodatkiem do kadrów. Nie trzeba bawić się w filtry, ona sama dla siebie jest najlepszym filtrem. 

Niestety nie wzięłam wczoraj na spacer Nikona, w obawie przed wilgocią, czego pożałowałam już po kilku krokach. Po prostu nie spodziewałam się niczego wyjątkowego, miałam zamiar rozruszać tylko nogi między lekcjami i przewietrzyć głowę. Tymczasem wilgoć otuliła Marradi tak pięknie, że aż przystanęłam przy Casa Vigoli, żeby nacieszyć oczy.  

Przez chwilę ogarnęła mnie beztroska, niemal jak przyjemny stan nieważkości. Przez moment cała moja uwaga skupiła się na kontemplowaniu impresjonizmu natury. Zupełnie jakbym była w galerii sztuki. 

Nie zawsze musi być słońce, żeby dobrze mówić o listopadzie. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Codzienność plecie się znów tym, co wywołuje uśmiech i dla równowagi drobnymi niepowodzeniami. Z Bolonii przyszły dwie wspaniałe wieści - jedna dotyczyła kolejnego egzaminu zdanego na "30 e lode", druga finansów. Na przeciwnej szali Mikołaj położył swoje niepowodzenia - niefortunny upadek telefon - naprawa kosztowała go trochę zaskórniaków i ulubione jeansy rozdarte o łańcuch od roweru. 
Ot życie... 
Ja natomiast celebruję te moje mgły i słońca, mentalnie przygotowuję się do grudnia - świąt, końca roku i wszystkiego, co z nimi związane i już cieszę się na teatralną sobotę.  

- Salvami... - podśpiewuje któregoś dnia przy kolacji Mikołaj. 
- Modà? Od kiedy lubisz Modà
- Zawsze mi się podobali. Tylko nie Tappeto di fragole, bo to takie słodkie. Posłucha tego
- Ja uwielbiam prawie wszystko dei Modà! A to? Posłuchaj... 

Zostawiam tę odrobinę włoskiej muzyki do porannej kawy i niech ten dzień pięknie się pisze! Przy okazji dziękuję Wam za odzew na wczorajsze sentymenty i za poniedziałkowe życzenia <3
Pięknego dnia!

SALVAMI to znaczy OCAL MNIE, URATUJ MNIE

święta

Na Grunwald, na Szczecin i Szach Mat!

środa, listopada 27, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

- A gdzie moglibyśmy pojechać z Babcią i Wujkiem? - pytam znów przy śniadaniu. 
- Na Grunwald - odpowiada bez chwili namysłu. 
- Mikołaj! Proszę... Ja poważnie pytam. 
- Do Szczecina. 
- Gdzie moglibyśmy ich zabrać, gdzie jeszcze nie byli? - Ignoruję odpowiedź Mikołaja.
- Ale wujek na pewno nie był w Szczecinie... 
Szach mat. 

I tak się snują rozmowy przy stole w Domu z Kamienia, a jedna jest bardziej abstrakcyjna od drugiej. Tak czy inaczej - chciał nie chciał - temat świąt powoli wchodzi na tapetę. W Marradi niektórzy odważyli się nawet włączyć na domach iluminacje świąteczne. Ja mam zamiar zamontować je w weekend - niedziela to przecież już grudzień. Zaraz trzeba po choinkę pojechać i przede wszystkim wyciągnąć z pudła kalendarz adwentowy. 

I teraz uwaga... Ja Wam też zrobię szach mat. Przyznajcie się, kto pamięta moje wyszywanie legendarnego kalendarza? Kto już wtedy zaglądał do Domu z Kamienia i kibicował mi, kiedy ja wzbijałam się na artystyczne wyżyny hand made, żeby dzieci uszczęśliwić i przede wszystkim zdążyć przed 1 grudnia? Myślę, że jest tu spora garstka weteranów. I wiecie co Wam powiem? To było 10 lat temu - słownie DZIESIĘĆ! To znaczy, że jesteśmy razem już niezły kawał czasu... Nie napiszę absolutnie, że razem się "trochę" zestarzeliśmy... Ktoś tu się zestarzał? Bynajmniej!

Tak czy inaczej pstryk i dziesięć lat przeleciało! Szach mat... 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Przez dwa pierwsze lata jeździliśmy na święta do Polski, potem już zawsze tu i to będą nasze dziesiąte włoskie święta, a ja mam tylko nadzieję, że dotrą do nas ci, którzy mają dotrzeć. 

Staram się w tym roku - nawiasem mówiąc jak zawsze - uporać ze wszystkim jak najwcześniej, żeby potem zostało mi tylko zajadanie panettone, popijanie prosecco, bawienie się na mercatini i podziwianie szopek. Myślę, że w następnym tygodniu uporam się już z wszystkimi prezentami, zakręcę ciasto na pierniczki i kupię choinkę. Tymczasem ostatniego słowa nie powiedział jeszcze listopad, więc cieszę się czasem jeszcze "w lekkim zawieszeniu" i już cieszę na myśl o sobotnim spektaklu w marradyjskim teatrze. 

Pięknego środek tygodnia!

DZIESIĄTY to po włosku DECIMO 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

listopad

Łąki pełne majestatu i poszukiwanie celu

wtorek, listopada 26, 2024

Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka

- Ojciec się pytał gdzie pojedziemy, jak będzie na święta. Wiesz, tak jak zawsze wyprawa na jeden dzień. Masz jakiś pomysł?
- Montpellier.
- Na JEDEN dzień! A nawiasem mówiąc do Montpellier sama chętnie bym wróciła. 
- Do Bolzano. 
- Mikołaj! Jeee-deeen dzień! Do Bolzano pojedziemy znów wiosną i nie na jeden dzień. 
- Ja już złożyłem dwie propozycje, a Mama wszystko krytykuje. 
- Nie krytykuje, tylko to nie są propozycje na jeden dzień. Montpellier to 9 godzin jazdy! 
- No i? 
- To masz jakiś pomysł, powiedzmy w promieniu 300 kilometrów? 
- A może niech Mama coś wymyśli? 
- Mama zawsze wymyśla, ale ciekawa jest waszych preferencji. A co powiesz na Genova?
- O Jezu! - przewrócił teatralnie oczami - to wszystko jest takie samo. Nuda!! I co w tej Genova? Że tam się urodził ktoś, kto niby zrobił coś, co inni zrobili tysiąc lat wcześniej? Że Garibaldi przeszedł? Na pewno jest plac Garibaldiego! I na pewno Dante też tam był. I pewnie się urodziło albo mieszkało tam z tysiąc innych znanych ludzi. Piazza, Duomo, trzy kościoły - jeden gotico, jeden romanico, jeden... - tu się zawiesił.
- Barocco?
- Okropne jest barocco...
- Ty jesteś okropny. 
- Co?
- Pstro! 
Mikołaja ubawiła moja przedszkolna riposta i nie umiał powstrzymać uśmiechu. 
- Nuda - powtórzył. 
- Genova to portowe miasto, więc musi być super. Ile widziałeś miast portowych? Twoje ulubione Livorno?
- Livorno, Rimini, Montpellier...
- Montpellier nie jest portem!
- Mundaka - wyliczał dalej.
- Mundaka jest mekką surferów, ale nie portem! 
- Honfleur, Dublin...
- To tak! I co wymieniłeś? Wszystkie swoje ulubione miasta! Ale oczywiście już wiesz, że Genova to nuda, tak?
Stanęło na propozycji... żadnej. Mnie ta Genova bardzo inspiruje, bo - jak nie raz pisałam - mam niezdrową wręcz słabość do portowych miast i myślę, że Bolońskie Dziecko mi przyklaśnie, razem uwielbiamy przecież Fabrizio De André. Oczywiście mam jeszcze w zanadrzu kilka pomysłów i może coś ładnego się z tego urodzi.

Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka

Tymczasem zupełnie spontanicznie w poniedziałek urodził mi się piękny, listopadowy spacer, który przywiał dawne wspomnienia. Kiedyś była to jedna z moich ulubionych łąk, jednen z punktów, skąd można podziwiać bez wspinaczki całą dolinę Lamone. Potem zdradziłam to "miejsce" dla innych bardziej spektakularnych, a jeszcze potem przyszedł majowy kataklizm 2023 z powodzią i osuwiskami, który obszedł się z tym miejscem bardzo brutalnie i wygląda na to, że nawet kamienny dom na czubku popadł w zapomnienie. 
Mieliśmy obydwoje z Mario skojarzenia z amerykańskimi katastroficznymi filmami o zagładzie ludzkości...

Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka

Kataklizm zabrał drogę, ale nie odebrał temu miejscu uroku. Niby nic - tylko pola i łąki. Niby nic, a jednak wielkie coś, nawet w listopadzie.

Tutaj przebiega granica pomiędzy Toskanią i Romanią. Tutaj pola falują jak atłas targany wiatrem. Łąki listopadowe są dostojne, ciche i złotem inkrustowane. Być może najpiękniejsze są w wiosennej szacie - mają wtedy w sobie świeżość, dziewiczość i uroczą przaśność, jednak wczoraj pomyślałam sobie, że to właśnie późna jesień przydaje im najwięcej majestatu. Coś jest w tych rdzawo-złotych odcieniach ziemi...

Pięknego dnia!

ODCIENIE to po włosku SFUMATURE

Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi dobranoc, Marradi, Kasia Nowacka

Quattro sagre per tre colli

Czwarta sagra w Brisighelli - oliwa i drzewko oliwne

poniedziałek, listopada 25, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella

Ostatnia listopadowa niedziela już za nami, a to znaczy, że skończyły się też sagry w pobliskiej Brisighelli. Od zawsze Quattro Sagre per Tre Colli są dla mnie takim przedłużeniem marradyjskich, kasztanowych imprez. Pod znakiem wspaniałych smaków mija cały listopad i nim się człowiek zorientuje jest już grudzień. 

Czwarta niedziela jest zawsze dedykowana oliwie i drzewku oliwnemu. Oliwa jest produktem sztandarowym terenów Brisighelli - Terra di Brisighella. Oczywiście, jak na każdej podobnej sagrze, smakołyków jest więcej, nie samą oliwą żyje człowiek. Wędruje się od straganu do straganu, tu skubnie się sera, tam truflowej kiełbaski, tu skosztuje pomarańczowego kiwi (smakuje jagodami!), tam popije vin brulè, za kolejnym rogiem poogląda czapki z alpaki, kolczyki z drutu, za kilka kroków przystanie, bo nagle ktoś z przechodniów przyłączy się do lokalnego muzyka i całą ulicę wciągnie w spontaniczne śpiewanie, bawiąc przy tym do łez. Znowu trzeba coś przegryźć i akurat wynoszą z cukierni świeże bomboloni z obłędnie pysznym kremem, potem jednemu kawa, innemu sangiovese. Przy okazji na znajomych się wpadnie, najpierw jednych, potem drugich, dwa słowa tu, dwa słowa tam - gadu gadu gadu... 
Ledwie dźwięki tego gadu gadu ucichną, a tu zaraz strzały z bata rozrywają sielski gwar. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella

Sciacuren - tak nazywają się ci, którzy strzelają z bata. Nazwa pochodzi z dialektu romagnolo i jest to przede wszystkim popisowa tradycja z tego właśnie regionu. Jedna ze szkół, która w tej dziedzinie szkoli młodych pasjonatów, prezentowała ich popisy nawet na tegorocznych sagrach w Marradi. 

Organizowane są nawet mistrzostwa w tej dziedzinie, w której zawodnicy walczą o Frusta d'Oro (złoty bat). 

Na koniec nie mogło oczywiście zabraknąć hymnu Romanii, do którego wirowały pary młodzieży i to piękne, że wciąż istnieją szkoły takiego tańca- mam na myśli "liscio romagnolo" i że jest młodzież, która te tradycje kultywuje.

Kolorowo, gwarnie, smacznie i momentami wzruszająco! 

Listopad zbliża się do mety. Tuż za progiem stoi już grudzień z całym - nomen omen - workiem najróżniejszych atrakcji, w których przede wszystkim świąteczne mercatini! 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Brisighella