Uśmiechnięty kamyk
czwartek, października 03, 2024Różne są w ostatnich czasach mody w sieci na zabawy czy łańcuszki. Ludzie potrafią z nudów cuda wymyślać. Generalnie trzymam się od takich rzeczy z daleka, bo i tak nie mam czasu na to, co ważne, a co dopiero na głupoty, ale muszę przyznać, że jest jedna zabawa, która mnie urzekła...
Jakiś czas temu wpadła mi w oczy włoska grupa na FB o wdzięcznej nazwie sassolini (kamyczki). Polubiłam i zaraz wyskoczyły mi w proponowanych polskie odpowiedniki. Okazuje się, że w kamyczki bawi się chyba pół Europy, a może nawet więcej!
Zabawa mi się spodobała z dwóch powodów. Po pierwsze jest festiwalem kreatywności, a po drugie efekt działań wywołuje u ludzi uśmiech. Niektórzy uczynili z tego prawdziwą artystyczną misję.
Zabawa polega na tym, że maluje się kamyczek tak jak fantazja podpowiada - na grupach można znaleźć porady odnośnie techniki, trwałości, materiałów, etc., oznacza się go nazwą grupy, w "sassolini" również kodem pocztowym miejsca, z którego taki kamyczek wyruszył i w dowolnym miejscu się go porzuca. Kiedy ktoś go znajdzie powinien taki pomalowany i oznaczony kamyk sfotografować, opublikować na fb na danej grupie, tak żeby twórca miał ślad po swoim dziele i "uwolnić" w dalszą podróż pozostawiając go w innym miejscu dla kolejnego znalazcy.
Niektóre z kamyków to prawdziwe dzieła sztuki. Wiem o tej zabawie już od jakiegoś czasu, ale nigdy wcześniej nie udało mi się takiego kamyczka znaleźć. Aż do minionego poniedziałku...
Poniedziałek był słoneczny i ciepły tak jak cały weekend. Po pierwszej turze lekcji rozochocona zbiorami weekendowymi postanowiłam wdrapać się ponad łąkę Dyzia i dalej szukać grzybów. Kilka sztuk znalazłam, ale tym razem to nie one były największą radością. Wśród pokruszonych skał na "poboczu" szlaku leżał kamyk. Leżał i uśmiechał się tym razem właśnie do mnie.
Kamyk musiał chyba już całkiem długo czekać na znalazcę, bo napis na odwrocie częściowo się zatarł. Tak czy inaczej można jeszcze odczytać życzenia uśmiechu i imię autorki. Grazie Roberta.
W trudnych ostatnio dniach rozjaśnia chmurne myśli kilka promyków. Kamyk w poniedziałek był pierwszym z nich. Potem było przemiłe spotkanie we Florencji, pełna serdeczności odpowiedź na mojego maila będącego częścią wspomnianego wyzwania, jakie mnie kusi i którego jeszcze się boję, następnie zaproszenie do radiowej rozmowy, a dziś czeka nowe miasto i jeszcze jedno inspirujące spotkanie.
Oby ten dzień, mimo deszczu obfitował w ciepłe promyki!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
O tak "kamyczki" to coraz bardziej popularna zabawa. Niektóre wyglądają jak małe dzieła sztuki. Marzę, żeby taki znaleźć i może kiedyś zabawię się w ich malowanie. Pozdrawiam Karolina
OdpowiedzUsuń