Spotkanie w Padwie i z Padwą - il SANTO i dzień na plus
niedziela, października 06, 2024Deszcz ani myślał odpuścić, czasem wręcz przybierał na sile, a do tego w niecnych poczynaniach wtórował mu upiorny wiatr. Nie próbowałam więc nawet wyciągać aparatu z plecaka, póki nie znalazłyśmy się pod dachem, a co za tym idzie, zdjęcia uliczne Padwy oraz kadry jednego z najsłynniejszych na świecie sanktuariów będą musiały poczekać na lipcową wycieczkę.
"Il Santo", czyli święty - tak mieszkańcy Padwy nazywają bazylikę Świętego Antoniego. Świątynia jest nie tylko głównym zabytkiem miasta, ale też jednym z najważniejszych ośrodków kultu religijnego na całym świecie.
Nie wiadomo kto był głównym architektem bazyliki, ale przypuszcza się, że zaprojektował ją jeden z mnichów franciszkanów. Jej budowa rozpoczęła się w pierwszej połowie XIII wieku i już kilkadziesiąt lat później ukończona została pierwsza część projektu.
Patrząc z zewnątrz na nieco fantazyjną bryłę budynku, nie można nie mieć skojarzeń z bazyliką San Marco - wpływy weneckie w całej konstrukcji są bardzo wyraźne. Powstała w średniowieczu świątynia nie jest jednak "jednolita", mieszają się w niej style romański, gotycki, renesansowy, a wszystko to przyprawione jest potężną dawką finezji jak z Baśni tysiąca i jednej nocy.
Najzacniejszym miejscem w całej świątyni i tym, co przyciąga tu pielgrzymów z całego świata jest niezwykle bogata renesansowa kaplica Sant'Antonio z arką, w której został pochowany. Przy dekoracji kaplicy pracowali najlepsi w tamtych czasach weneccy rzeźbiarze.
Boczne ściany zdobią płaskorzeźby przedstawiające sceny z życia i cuda świętego Antoniego. Marmurowe reliefy są majstersztykiem iluzji, finezji i trójwymiarowości.
To miejsce jest niezwykle poruszające nie tylko ze względu na dzieła sztuki i grób Świętego, ale też ze względu na atmosferę jaka tu panuje - atmosferę wciąż tlącej się nadziei. Przybyli z nadzieję dotykają grobu Antoniego, zostawiają zdjęcia zaginionych bliskich i modlą się o ich odnalezienie. Twarze pielgrzymów są niemal tak samo przejmujące, jak pozostawione przez nich fotografie...
Poza Arką Sant'Antonio na uwagę zasługują też inne inne kaplice, na uwagę zasługuje tam tak naprawdę wszystko - każdy najmniejszy detal. Przebogata barokowa Kaplica Relikwii była niestety zamknięta, więc udało mi się ją sfotografować jedynie zza zamkniętej kraty.
Zaprojektowana została pod koniec XVII wieku przez Filippo Parodi, który też jest autorem marmurowych posągów stojących na balustradzie. Przechowywanych jest tutaj kilkadziesiąt relikwiarzy, wśród najcenniejszych oczywiście relikwie samego Santo.
Cappella della "Madonna Mora", jest natomiast ocalałym fragmentem starego kościoła Santa Maria Mater Domini, w którym święty Antoni modlił się z wiernymi, spowiadał i tutaj też na początku został pochowany.
Tuż obok Arki Świetego znajduje się też kaplica błogosławionego Łukasza, który był uczniem Antoniego i po jego śmierci kontynuował dzieło swojego nauczyciela. Jedna z hipotez mówi też o tym, że to właśnie beato Luca był pomysłodawcą wybudowania bazyliki.
Na chwilę wyszłyśmy na dziedziniec, żeby przewietrzyć głowę. Spod arkad popatrzyłyśmy w łzawe niebo, które ani myślało się wypogodzić. Miałam już chyba przebodźcowaną głowę, bo moja czujność zaczęła słabnąć. Przytłoczona majestatem i kunsztem świątyni, ostatecznie nie poświęciłam należytej uwagi głównemu ołtarzowi, na którym znajdują się przecież artystyczne cuda Donatella.
- Myślę, że to już pora obiadu - powiedziała szeptem J.
Zrobiłam więc ostatnie zdjęcie i znów wyszłyśmy w strugi deszczu, ale tylko na chwilę, by zaraz przysiąść w przyjemnym lokalu na kieliszek wina o wymownej nazwie i interesującym smaku, na talerz pysznych bigoli z ragù z kaczki i ciepłą, szczerą rozmowę...
Oceniąjąc po samej pogodzie można byłoby powiedzieć - co za paskudny dzień! Ale przecież nie samą pogodą żyje człowiekiem. Pogoda w tym wyścigu została zdyskwalifikowana za brak fair play...
To był wyjątkowo piękny dzień, na który złożyła się serdeczność, ludzkie ciepło, wspólna pasja, inspiracja, pozytywne opowieści, spotkanie z Giotto, artyzm najwyższych lotów i radość dla podniebienia.
J. jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia następnym razem!
O Padwie będę pisać znów za kilka miesięcy, bo to przecież tylko wycinek tego niezwykłego miasta.
A dziś pierwsza niedziela października, czyli jak zawsze o tej porze ogłaszam: "Sagry Kasztanowe" czas start!
Do Marradi już zmierzają pierwsi październikowi Goście. Nad doliną Lamone wzeszło słońce w końcu bez ołowianego anturażu i mam nadzieję, że będzie nam towarzyszyć przez cały dzień. Kto jest w okolicy, tego oczywiście zapraszam na kasztanową ucztę, choć dziś jeszcze tych kasztanów aż tak dużo nie będzie, ale do Marradi oczywiście przyjechać zawsze warto! Przed nami jeszcze trzy następne niedziele z kasztanami w roli głównej!
Poza tym mam dla Was niespodziankę - już dziś o 15.00 zapraszam do wysłuchania audycji La Pausa Italiana w Radio 357. Będę bajać o tym, jak wygląda nasza toskańska jesień.
Pięknego dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Zabytki w Padwie w Twoim obiektywie i opisach są niesamowite. Il santo rzeczywiście jak z baśni tysiąca i jednej nocy...niektóre zdobienia jakby zaczerpnięte z kultury arabskiej. Największe emocjonalnie wrażenie zrobiło na mnie jednak to zdjęcie zaginionych osób, aż ciarki idą jak się na to patrzy. Pozdrawiam serdecznie Karolina
OdpowiedzUsuń