O duszkach, o Etrusku, o obfitości i o matczynej miłości
środa, października 30, 2024Przed dziewiątą odprowadziłam na stację mojego Gościa, a potem popędziłam biegiem do domu, żeby na czas usiąść do komputera i rozpocząć poranne lekcje. W duchu już nie mogłam się doczekać 13.00, żeby - tak, jak było umówione dzień wcześniej - wyruszyć na trekking z Bolońskim Dzieckiem. Pogoda była wymarzona. Gdybym miała stworzyć idealne tło pogodowe dla apenińskiego trekkingu jak ze snu, to mogłabym jako wzór opisać wczorajszy dzień. Ciepły kolorowy, pełen motyli, wirujących, rdzawych liści, z lazurem nad głową, ze złotym słońcem na twarzy...
Wszystko było idealne i - jakkolwiek zabrzmi to górnolotnie - magiczne.
Spacer na dwie pary nóg, z uwagą, z botanicznym skupieniem, z nieograniczoną fantazją, z historią, z inspirującą rozmową i z czułą miłością, której żadne słowa nie opiszą.
Nie siliłam się na wymyślanie oryginalnej trasy, bo wczoraj nie nowości były najważniejsze. Istotą wtorkowego trekkingu było po prostu bycie razem w otoczeniu natury. Odwołałam popołudniowe lekcje - takie rzeczy robię bardzo rzadko i jedynie z wyższej konieczności - żeby nie musieć patrzeć na zegarek, tylko właśnie cieszyć się tym jesiennym czasem bez stresu i wykorzystać go maksymalnie, nim pociąg znów powiezie moje kochane Dziecko do dużego miasta.
- Zobacz! Pancakes!
- Popatrz! Leśny duszek!
- Ten kamień ma "wirek"!
- Fibonacci w czystej postaci!
Magia natury mamiła nas na każdym kroku. Mam wrażenie, że po obfitych deszczach ostatnich tygodni, którym towarzyszyła wysoka temperatura ziemia wydała na świat mnóstwo niewidzianych przez nas wcześniej płodów. Uruchomiła zalegające w jej trzewiach pokłady fantazji i artyzmu. Nieprawdopodobna różnorodność grzybów, bujność zieleni, kwiatów, zatrzęsienie czerwonych kuleczek pungitopo...
- Pięknie nam się ten trekking udał, prawda?
- Tak, dziękuję! Był wąż i elf i ten grzyb "leśny duszek".
- I pancakes!
- Och! Popatrz! A to jest przecież ten etruski ryjówek! Najmniejszy na świecie ssak!
Pod naszymi stopami przemknęło miniaturowe, szare stworzonko. Zatrzymało się dopiero w stercie zeschniętych liści i przestraszone zamarło w bezruchu.
- Tylko go nie wystraszmy, żeby przypadkiem biedak nie dostał zawału... - powiedziałam cichutko.
- Wyobrażasz sobie, co będzie opowiadał, kiedy wróci do domu? Takiego samego Mario sfotografował kiedyś na dłoni.
- Ja widzę "etruska" pierwszy raz. Swoją drogą ładne ma imię. To naprawdę najmniejszy ssak świata?
- Tak!
Suncus etruscus, czyli ryjówek etruski występuje tylko w południowej Europie, południowej Azji i Afryce. Waży średnio 2 - 2,5 grama, a jego długość bez ogonka to zwykle od 3 do 5 centymetrów. Żywi się głównie owadami, ale jest bardzo żarłoczny - w ciągu dnia zjada więcej niż wynosi masa jego ciała! Ma bardzo szybką przemianę materii, więc już po kilku godzinach bez jedzenia, może paść z głodu.
Ryjówek był jednym z wielu cudów znalezionych w czasie tego trekkingu.
O obfitości i wyjątkowych płodach mówi się w naszych stronach przez całą jesień. Wspomniany deszcz, ale też dużo słońca latem i wysokie temperatury od wielu miesięcy sprawiły, że wino z tego rocznika - przynajmniej to z Romanii będzie wyjątkowe, podobnie kasztany mają w tym roku nieprawdopodobną wręcz słodycz i kruchość.
Kiedy wieczorem kładłam się spać, wypełniała mnie ogromna wdzięczność. Wdzięczność za słońce, za uśmiechniętą twarz Dziecka, za kolory, za Apolonię i Petronelę, za Etruska, za duszki, za wspólne kucharzenie przed kolacją, za dużo słów, za bliskość, za każdy przedreptany razem metr.
Kiedy o 19.00 pociąg powiózł Bolońskie Dziecko w ciemną noc, serce rozsypało mi się na milion kawałków. Zawsze w takiej chwili serce Matki się rozsypuje. Potem oczywiście wszystko wraca do normy, do nowego porządku i też jest pięknie, ale ta jedna chwilka boli jak nie wiem co.
Przed snem ukoił muzyką Mikołaj. Znów siedzieliśmy w Kuchni Domu z Kamienia do późnego wieczora i śpiewaliśmy... A Mikołaj, jakby wiedział o sercu Matki rozsypanym na milion kawałków, wybierał same ulubione utwory Rodzicielki.
Ostatnio napisałam, że niewiele jest w życiu rzeczy, które naprawdę mi się udały. I rzeczywiście nie mam zamiaru się z tego wycofywać. Jedno jest jednak pewne - dzieci w tym całym życiowym pokiereszowaniu mam wyjątkowe i choć czasem ta wyjątkowość jest trudna, nie zamieniłabym jej na żadną inną. Chciałabym opowiedzieć o ostatnich miesiącach, ale na to przyjdzie jeszcze odpowiedni czas. Jeszcze nie dziś.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Kasiu jesteś wspaniałą osobą i takie są Twoje dzieci. Gratuluję CI:)
OdpowiedzUsuńTak , to są Twoje Skarby . Piękne , mądre , wrażliwe , czule i niesamowicie inteligentne . I taka tez jest Ich Mama , która w piękny sposób pokazuje Im świat . Marysia
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko pisze komentarze ale dzisiaj muszę.
OdpowiedzUsuńJest Pani cudowną osobą , robi świetną robotę jeśli chodzi o odkrywanie np Florencji i okolicy, uczy innych włoskiego, stworzyła Pani wspaniały dom dla swoich dzieci i siebie, wrosła w nową społeczność i w niej działa. Mogłabym jeszcze, więc proszę nie pomniejszać swoich osiągnięć , nawet jeśli nie wszystko idzie jak byśmy chcieli i potraktować siebie z większa czułością na co dzień.
Wszystkiego dobrego!
Czytam bloga z przyjemnością