Bolonia, a w niej uśmiech dziecka, śpiewająca rowerzystka, Enzo i książki
środa, października 16, 2024Po serii porannych lekcji, w porze obiadu wysiadłam na stacji Bologna Centrale. Dziecko czekało już na mnie przed głównym wejściem. Dobrze się było znów spotkać i przytulić do serca i przede wszystkim zobaczyć uśmiech. Rozładowałam wielką torbę na dwie mniejsze, bo oczywiście przez miesiąc u Dziecka nazbierało się trochę potrzeb, więc Matka przyjechała objuczona jak wielbłąd. Niestety z tym całym ładunkiem trzeba było spacerować przez pół dnia, a do ładunku doszły jeszcze kolejne klamoty, bo głównym celem spotkania były wspólne zakupy.
- Co to było? - Zatrzymałam się, kiedy z megafonu rozległo się śpiewanie.
- To taka dziewczyna, która jeździ po Bolonii na rowerze i śpiewa.
- Serio? Tak po prostu? Jakie to miłe.
Próbowałam złapać śpiewającą rowerzystkę w kadrze, ale zniknęła w tłumie ludzi. Znalazłam ją jednak w social media i wiem już, że nazywa się Michela i że jej celem - jak sama twierdzi - jest wywoływanie uśmiechu na twarzach ludzi. Florencja ma Zię Caterinę, a Bologna Michelę. Moim zdaniem świat dzięki takim osobom jest piękniejszy.
- Dzisiaj chciałabym, żeby zostało trochę czasu na zwykły spacer i zdjęcia, nie tylko na to, co praktyczne.
- O której masz pociąg?
- O 17.18.
- To mamy sporo czasu...
"Sporo" to oczywiście znaczy nigdy dosyć, ale to sporo tym razem wystarczyło na kilka kadrów i nową opowieść.
Studiowanie historii w Bolonii, poza zdobywaniem oczywistej wiedzy, to też przy okazji zgłębianie historii miasta. A ja mam to szczęście, że potem - na przykład w takie dni jak wczoraj - moje uszy mogą słuchać arcyciekawego bajania.
- Czy widziałaś kiedyś ryciny średniowiecznej Bolonii?
- Tak. To akurat widziałam. Niezwykłe były te wszystkie wieże!
- A słyszałaś kiedyś o słynnym bolońskim rodzie Bentivoglio?
- Chyba nie...
- Widzisz ten palazzo? To Palazzo Re Enzo.
- Tak, to wiem.
- Kiedyś nazywał się Palatium Novum, czyli Palazzo Nuovo. Wybudowano go w XIII wieku. To tutaj zamknięto w więzieniu na ponad dwadzieścia lat Enzo, syna Federico II di Svevia. Został pojmany po tym, jak bolończycy pokonali w jednej z bitew wojska Imperium. Osadzono go początkowo w zamku Anzola, a potem przeniesiony został tutaj. Podobno miasto zezwalało co jakiś czas na odwiedziny kobiet, żeby mu aż tak źle nie było. W swoim testamencie Enzo wspomina troje dzieci, jednak legenda mówi, że było jeszcze czwarte...
Słuchałam bajania z zapartym tchem.
- Enzo zakochał się podobno w zwykłej chłopce o imieniu Lucia di Viadagola.
- Lucia?
- Właśnie tak. Dziecku, które narodziło się z tej miłości nadano imię Bentivoglio. Miało być to pamiątką po tym, w jaki sposób Enzo zwracał się do ukochanej: Amore mio, ben ti voglio (w wolnym tłumaczeniu: kochanie moje, jak ja cię kocham). To właśnie tamten bobas według legendy miał być założycielem słynnego bolońskiego rodu.
- Och! Uwielbiam takie historie... Opowiedz mi coś jeszcze!
Doczytałam, że Enzo wedle życzenia został pochowany w San Domenico. Myślę, że to wystarczający powód, aby przy następnej okazji po latach znów do tej bolońskiej świątyni zawitać.
- Jaki piękny sweter! Ta pani miała piękny sweter! Popatrz! - niewiele myśląc złapałam jeden kadr w przelocie.
- Zrób sobie taki.
- Ach! Gdybym tak umiała... Podeślę mojej uczennicy jako inspirację, ona potrafi zrobić cuda. Zajrzymy jeszcze na Fiera del libro (Jarmark książki)?
- Chętnie.
La Fiera del Libro, czyli wielki namiot z książkami stoi zawsze na Piazza di XX Settembre, nieopodal Stazione Centrale. Co ciekawe ta bolońska tradycja liczy sobie już prawie sto lat. Pierwszy jarmark zorganizowano w 1927 roku. Fiera działa codziennie od rana do wieczora od 20 września do 3 listopada. Byłam zdziwiona, że kończy się tak szybko, bo głowę dałabym sobie uciąć, że pierwszy raz zajrzałam na nią w jeden z majowych dni.
Tym razem wyszłam z targu z małym podarkiem dla siebie samej. Akurat tak się złożyło, że na pierwszej porannej lekcji tego dnia Uczeń opowiadał mi - oczywiście po włosku - o swojej podróży do Amsterdamu. Poleciliśmy sobie wzajemnie literackie pozycje pozwalające poznać życie słynnego Vincenta i w ten oto sposób on polecił mi "Listy do Theo".
Te listy jakby czekały specjalnie na mnie. Wypatrzyłam je kilka godzin później na straganie w Bolonii.
To był piękny dzień. Bardzo piękny i ciepły.
POJMANIE, SCHWYTANIE to po włosku CATTURA
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Niby zwykły a jednak mimo wszystko niezwykły dzień bo spędzony z Tomkiem a wiadomo, że czas spędzony z najbliższymi zupełnie inaczej się liczy. Z dziećmi choćby dorosłymi nawet zwykłe zakupy nabierają innego sensu a jeśli dodać do tego ciekawe opowieści historyczne to na pewno byłaś zachwycona i tradycyjnie było wam za mało czasu 😉 . Pozdrawiam serdecznie Karolina
OdpowiedzUsuńTak beztrosko sobie siadłaś na kamiennych płytach Piazza Maggiore - a czy Ty masz świadomość KTO po nich stąpał??? (i to zaledwie dzień wcześniej ;)).
OdpowiedzUsuń