Prośba o przetasowanie gwiazd

piątek, września 20, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Znów się wszystko jakoś tak plecie z trudami i pod górę, że szkoda gadać. Ile ja bym dała za wewnętrzny spokój i rozluźnienie. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że wciąż jestem w oczekiwaniu, w napięciu, że wciąż muszę z czymś walczyć, siłować się i szczerze mówiąc powoli opadam z sił. Latem takie siłowanie idzie mi lepiej, u progu jesieni jest zdecydowanie gorzej. 

Mówi się, że po dołach przychodzą górki, ale zdaje się, że ja wpadłam w jakąś otchłań niepowodzeń, bo żadnej górki, nawet pagórka na horyzoncie nie widzę. Byłoby pięknie, gdyby po fali trudności, przyszła w końcu fala dobrych wieści - choćby najdrobniejszych, ale pozytywnych.

I nie, że stało się nie wiadomo co. Nic wielkiego, nic konkretnego, to tylko lawina drobiazgów... Tak jak krople rzęsistego deszczu w minionych dniach... Jedna kropla to nic, jeden deszcz to nawet może dobrze zrobić, ale już 4 dni opadów zamieniają rzeki w tsunami i ratuj się kto może (bez przenośni). 

Wczoraj kolejny dzień napięcia popowodziowego w Romanii i sprawdzanie co kilka minut, czy nasze Marradi jest znów wyspą, czy już można się jakoś sensownie poruszać. Kupiłam Mikołajowi bilety na pociągi - zaplanowaliśmy, że pojedzie do Florencji, z Florencji do Bolonii i z Bolonii do Faenzy. Wystarczy zerknąć na mapę, żeby zrozumieć absurd tej trasy, a o dodatkowych kosztach nawet nie wspominam. Miałam tylko nadzieję, że te wszystkie pociągi przyjadą na czas, że nic się nie "rypnie" i Mikołaj przed 23 dotrze do celu, żeby z reprezentacją szkolną wsiąść razem do busa i ruszyć do Francji. 

Akurat, kiedy siadałam do lekcji popołudniowych, wyświetliło mi się powiadomienie, że niemal wszystkie pociągi na odcinku Florencja - Bolonia są sporo opóźnione, a te na odcinku Bolonia - Faenza są albo skasowane albo również mają opóźnienia. W takich chwilach błogosławię internet podwójnie. Wpadłam w panikę, bo już oczami wyobraźni widziałam Mikołaja, który utknął gdzieś tam na stacji, z której ani nie ma jak dotrzeć do Faenzy, ani do domu. 

Wtedy też pojawił się komunikat, że droga przez Modiglianę jest już "przejezdna", więc jedyne, co mogliśmy zrobić to - "telefon do przyjaciela". Domyślam się, że Mario przeklinał nas w duszy nieskończoną ilość razy, pewnie przeklina mnie do dziś i ma rację, ale jestem mu wdzięczna, że odstawił to moje dziecko do Faenzy, przedzierając się przez trudne drogi...

Za dużo trosk, za dużo spraw, które idą "na opak", za dużo złych wieści. Jestem tak po ludzku zmęczona. Wciąż jednak tli się we mnie nadzieja, że może w końcu, gdzieś za kolejnym zakrętem górka się pojawi. 

Dziś rano deszcz ustał. Na zdjęciu aktualny widok na rzekę, która w niewytłumaczalny dla mnie sposób jest wciąż zwykłą rzeką i aż nie chce się wierzyć, że na nizinie przerwała wały i przerodziła się w bestię. Oby już wyszło słońce i pomogło wszystkim pokrzywdzonym zacząć się osuszać i odbudowywać, a mnie dało krztynkę otuchy i optymizmu. 

Dobrego weekendu!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Ale dojechał na czas więc trzeba się cieszyć tą kolorową kropelką

    OdpowiedzUsuń
  2. Wewnętrzny spokój i rozluznienie .. oby już na Ciebie zstąpił Kasiu i pozostał na dłuugo , z całej duszy Ci życzę ! A i ja, też lata całe o nim marzę , żeby nadszedł i pozostał na dłużej . Tak , żeby zdążyć nabrać sił . marysia

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, ze Mlody dojechal, gdzie mial dojechac. Wierze, ze dolkow kres jest bliski i bedzie tylko lepiej mimo nadchodzacej jesieni :) przesylam mnostwo usciskow Kasiu!

    OdpowiedzUsuń