Pieczarki, Dante, piekło i pożegnanie lata

poniedziałek, września 23, 2024

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc

Po tym jak w sobotnim słońcu objechaliśmy całe Mugello, w niedzielę nie planowaliśmy już wielkich wojaży. Poza tym z utrudnionym przedostaniem się na Romanię, nie mieliśmy też wielkiego pola do popisu. Niespodziewanie jednak ze zwykłej propozycji - "zobaczmy czy są pieczarki" - urodził się apeniński tour z odświeżaniem pamięci o dawnych miejscach. Wieczorem podsumowałam to nasze weekendowe wojażowanie tymi słowami: "od raju do piekła". 

Przed-przedostatnim zakątkiem, w którym się wczoraj zatrzymaliśmy było właśnie l'Inferno (piekło) - tak nazywa się miejsce, w którym znajduje się Vulcano Monte Busca, o którym przeczytacie oczywiście w Nieznane Toskania i Romania. Nim jednak do niego dotarliśmy, było kilka innych, niezwykle ciekawych przystanków, jednak wszystko zaczęło się właśnie od dzikich pieczarek. 

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc

Wyprawa na dzikie pieczarki, po włosku prataioli, jest stałym punktem mojego jesiennego kalendarium zdarzeń. Niby nic, a całym sercem uwielbiam ten moment. Po pierwsze pieczarki o tej porze są prawie zawsze, chyba, że ma się pecha i ktoś inny przejdzie pięć minut wcześniej albo podepczą je krowy. Po drugie jest to dla mnie kwintesencja wykorzystania darów natury, które żyjąc w Apeninach mamy na wyciągnięcie ręki. Po trzecie tutaj wyprawa na pieczarki to wyprawa w góry, więc dodatkowy komentarz jest chyba zbędny.

Kiedy wieczorem z uzbieranych, świeżutkich pieczarek - akurat trafiliśmy na prawdziwy wysyp - zrobiłam sos do tagliatelle, dodałam do niego też czosnku i szalotki z własnego ogródka, poczułam jak wypełnia mnie pierwotna, niemal prymitywna radość z "uwarzenia strawy". 

- Gdybyśmy sami zrobili te tagliatelle, byłoby jeszcze lepiej - skwitował Mario.

Sami tym razem makaronu nie zrobiliśmy, bo z tymi pieczarkami w bagażniku wojażowaliśmy do samego wieczora. 

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc

Na tej samej łące, na której zbieramy pieczarki rośnie też okazały, dziki kasztan. Każdego roku aż ugina się pod ciężarem owoców. Mario zwrócił mi uwagę, na pewną charakterystyczną cechę, świadczącą o tym, że jest właśnie "dziki". Rodzi dużo małych owoców, które niemal zlepiają się w jedno. Tymczasem kasztany w gajach, które są regularnie doglądane rodzą pojedyncze, duże owoce. Podobnie jak z innymi owocami - czym innym jest jabłko kupione na straganie, a czym innym zerwane z dzikiej jabłonki stojącej w polu...

Kasztan został namiętnie obfotografowany, pieczarki zebrane do worka zrobionego na prędce z mojej chustki, a zatem wskoczyliśmy znów do Rangera i pojechaliśmy do San Benedetto.
- Myślisz, że w San Benedetto mają prosecco?
- Znów czytasz mi w myślach - zaśmiałam się. 

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc

Nim dotarliśmy do samego San Benedetto, zatrzymaliśmy się po drodze, w miejscu gdzie w 2023 zeszło gigantyczne osuwisko. Słowo osuwisko jest w tym przypadku ogromnym niedopowiedzeniem. Tak naprawdę odpadł kawał góry, a w wyniku ruchu ziemi utworzyło się niewielkie, szmaragdowe jezioro, które już nawet ma swoją nazwę - il Lago dell'Iris. Wspominałam o tym w jednym z letnich wpisów.

Dziś w tym miejscu stoi uschnięty pień starej czereśni, który stał się niemal pomnikiem przetrwania, świadkiem kataklizmu. Przyczepiono do niego tabliczkę z datą i ułożono pod nią siedzisko, które aż się prosi o fotografię. Zazwyczaj o takich zjawiskach mówi się w kontekście tysięcy, jeśli nie milionów lat. Tymczasem tutaj ot tak - jednego dnia jeziora nie było, a następnego już było.

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Kiedy dotarliśmy do San Benedetto, pomyślałam, że miło byłoby odświeżyć sobie pamięć i zobaczyć, jak dziś wygląda abbazia, którą odwiedziłam... 9 lat temu
Wróciły wspomnienia jak żywe! Jakby się czas zatrzymał, jakby to było wczoraj. To samo kamienne, urokliwe borgo, ta sama kamienna fasada. Wszystko dokładnie tak samo jak kiedyś. 

Tym razem nie było tylko miłego staruszka, który oczarował nas wtedy bajaniem i tym razem też udało nam się w końcu zajrzeć do starej kamiennej świątyni, która pamięta czasy Dantego. Pierwszy erem istniał bowiem w tym miejscu już w IX wieku, w czasach ewangelizacji Romanii. 
To też dzięki opactwu rozrosło się potem w tym miejscu borgo. Sprzyjało temu wyjątkowe położenie - u zbiegu trzech rzek, przy drodze do Toskanii, wzgórze dominujące nad całą doliną.

Co ciekawe na początku swojego istnienia miejsce to nosiło nazwę... Biforco! Jego historia jest ściśle związana z San Romualdo - tym samym, który założył klasztor Camaldoli. W XII wieku było jednym z najważniejszych kościołów całego Appennino Tosco-Romagnolo. Dzisiejsze Poggio, czyli dzielnica otaczająca abbazię, dawniej prawdopodobnie całe zajęte było przez cele mnichów. 
Tych, którzy chcieliby bardziej zgłębić historię tego miejsca i okolic, jeszcze raz odsyłam do mojej drugiej publikacji - "Nieznane Toskania i Romania". 

Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Po zwiedzeniu wnętrz kościoła zjechaliśmy niżej do miasteczka w poszukiwaniu baru, ale ostatecznie żadne z miejsc do nas nie przemówiło, więc zdecydowaliśmy się jechać dalej. Minęliśmy Bocconi i kilkanaście minut później dotarliśmy do Portico di Romagna, które odwiedzamy każdego roku w czasie Bożego Narodzenia, żeby podziwiać tutejsze szopki, słynne na całą okolicę. 

Przejście znajomymi uliczkami we wrześniowej szacie, było miłą odmianą od świątecznego anturażu. W Portico znaleźliśmy w końcu bar, który zachęcił nas do małej przerwy na aperitivo. Znów powróciło we mnie to miłe uczucie "dolce far niente", ten spokój duszy, hedonistyczny piruet niedzielnego popołudnia wirujący przyjemnie w głowie...

- Wiesz, że według legendy to tutaj Dante po raz pierwszy zobaczył Beatrice. 
- Aaaa... I oni tutaj "ten teges..." 
- Opamiętaj się! Pomijając, że to tylko legenda - ona miała przecież 8, może 10 lat!
Dalszą część wywodu Mario muszę niestety ocenzurować.
- Tak czy inaczej legendy rodzą się często na bazie faktów. 
- Też prawda. 
- Gdzie teraz? 
- Możemy wrócić tą samą drogą albo spróbować przez Monte Busca do Tredozio, w nadziei, że droga od Modigliany jest już przejezdna... 

Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

I tak nim dotarliśmy do Tredozio, najpierw przystanęliśmy we wspomnianym na początku "piekle". 

- Popatrz - pokazałam na jedyny zaparkowany samochód - aż z San Marino przyjechali, żeby nasz wulkan oglądać. 

Pamiętam jeszcze czasy, kiedy nikt tu nie zaglądał. Myślę, że to właśnie ja opowiedziałam o tym miejscu po raz pierwszy w polskim internecie i w polskiej publikacji. Przynajmniej tyle mojej satysfakcji. Najmniejszy włoski wulkan, który oczywiście prawdziwym wulkanem nie jest przyciąga teraz wielu turystów. Jest jak "pryszcz" na jednym z wzgórz Romanii, zagadkowy, niewyjaśniony, aż chciałoby się zajrzeć w jego wnętrze, bo zobaczyć, co kryje się głębiej...

Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Myślałam, że przez Tredozio tylko się przeturlamy, tymczasem Mario objechał miasteczko i zaparkował Rangera na tym samym co zwykle parkingu...
- Acha... - pokiwałam głową szczerze ubawiona - czyli drugie aperitivo? Ale spacer dla pozorów przed czy po? 
- Najpierw spacer?

Przyjechanie do Tredozio zawsze jest miłym akcentem wojażowania. Nawet zwykłe zatrzymanie się w barze jest małą kroplą wsparcia dla tego miejsca po zeszłorocznym trzęsieniu ziemi. Wiele domów stoi w szynach, wiele z nich nadal otoczonych jest taśmą zabezpieczającą. 

Tak czy inaczej Tredozio to wciąż urokliwe miasteczko, w którym warto zatrzymać się nie tylko na jedno szybkie aperitivo.

To był nasz przedostatni niedzielny przystanek, ostatni zrodził się bowiem jeszcze bardziej spontanicznie. 
- A może na koniec spacer po twojej ulubionej łące?

Dokładnie chwilę wcześniej dotarło do mnie, że w niedzielę była równonoc jesienna i lato właśnie się z nami oficjalnie żegnało. Nie mogłabym na to pożegnanie wybrać odpowiedniejszego miejsca. Miałam wrażenie, że to moje lato ukochane znika gdzieś za welonem chmur, za kolejną granią, że przemyka pomiędzy wyraźnie rysującymi się promieniami wrześniowego słońca. 
Do zobaczenia lato, moje kochane lato, które odeszło i jednocześnie w tym samym momencie poczęło się na nowo. 

Pięknego nowego tygodnia i pięknej jesieni! A tu klasyczne migawki z muzyką

GDZIEŚ to po włosku DA QUALCHE PARTE (wym. da kualke parte) 

Gdzie Dante mówi Dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Znowu jestem pozytywnie zazdrosna o to, jak wiele pięknych miejsc masz blisko siebie, niemal na wyciągniecie ręki albo zasięg Rangera ;). A może po prostu to Ty potrafisz te miejsca dostrzec tam, gdzie inni ich nie widzą a pokazane niejako Twoimi oczami nabierają jakiś magicznych, przyciągających mocy ;). Pozdrawiam serdecznie Karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. O, u mnie w ogrodzie też zaczęły już pojawiać się pieczarki. Najwięcej rośnie ich w ogrodzie mojej mamy, gdzie wybrały sobie miejsce pod orzechami :) Pozdrawiam, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesień no właśnie a gdzie nowe zdjęcie na okładkę?

    OdpowiedzUsuń