Szczęście pod szczęślinem, niespodzianki i zapach lilii, czyli pourodzinowo
czwartek, sierpnia 01, 2024Wieczorem w kuchni unosił się zapach lilii. Wielki biało różowy bukiet opatrzony bilecikiem od darczyńcy dostarczył rano Bruno - mąż właścicielki lokalnej kwiaciarni. Trzeba było zobaczyć moją minę! Wcześniej J. włączyła się na lekcję z tortem, ze świeczką i radośnym uśmiechem. Za nią była druga lekcja i tym razem M. wyśpiewała mi tanti auguri znad bukiecika hortensji. Te wszystkie gesty, słowa, życzenia były rozbrajające i wzruszające.
"Tort" - cudzysłów, żeby znów ktoś naszego tortu nie hejtował - był pyszny. Starsze dziecko pracowało nad nim we wtorek. Starsze dziecko też przywiozło mi niespodziankę i to był taki prawdziwy, przemyślany prezent. Po tym jak podzielam się moją rozpaczliwą opowieścią o stłuczonym ulubionym kubku, moje dziecko zaryzykowało zakup. Ryzyko może niewielkie, bo kto jak kto, ale dzieci znają moje fiksacje i dokładnie wiedzą co mi się podoba.
Kubek jest śliczny, ręcznie robiony i ma kwiatki w różowym kolorze. Byłam wzruszona. Do kubka jeszcze książka o kuchni średniowiecza, ale jak to dziecko określiło - nie jakieś popularno naukowe dyrdymały, tylko wiarygodne historyczne opracowanie. Wczoraj pod szczęślinem już zaczęłam czytać i zapowiada się arcyciekawie.
Dzień spędziliśmy we troje. Żeby się tym trio nacieszyć, odwołałam nawet popołudniowe lekcje. Bycie razem tak blisko, w cieple, miłości, z przytulankami i czułościami było dla mnie najpiękniejszym prezentem.
Przed 19.00 pomogłam starszemu dziecku zapakować matczyne słoiki i warzywa z ogródka i odprowadziłam na stację. Kiedy pociąg odjeżdżał znowu miałam gulę w gardle. Jak ja nie lubię tego momentu... Odjeżdżające pociągi są przyjemne, kiedy siedzi się w środku, a nie kiedy z tęsknym wzrokiem stoi się na peronie.
Najpóźniejszym wieczorem nastawiłam gar pomidorów na kolejną porcję przecieru, przykazałam Mikołajowi doglądanie gara i wyszłam na spacer. Nie chciałam tak szybko kończyć dnia. Myślałam, że dreptaniem zmylę go i jeszcze przez chwilę lipiec z nami pobędzie. Każdego roku to samo - choćby nie wiem jak miłe były moje urodziny, niezmiennie przychodzi po nich sierpień. Nie chce być inaczej.
Kiedy wróciłam kuchnię wypełniał zapach lilii i pomidorów. Zabrałam się za kręcenie i wekowanie. Myśli pofrunęły jeszcze raz do urodzinowego popołudnia. Wypoczywaliśmy we troje pod szczęślinem i szczęście moje było wtedy nie do opisania. Pomyślałam też sobie, że ostatni raz kiedy tu leżeliśmy to było we wrześniu zeszłego roku i okoliczności przyrody były zupełnie inne. To wtedy spaliśmy pod gwiazdami przestraszeni wstrząsami wtórnymi, które przepędzały spokojny sen. A teraz... Kiedy znów zdarzy się taki moment? Wszystko wskazuje na to, że już nie w tym roku, choć... Kto wie!
Za wszystkie wczorajsze życzenia, dobre słowa, niespodzianki i śpiewy z całego serca dziękuję <3!
Zrobiliście mi naprawdę wielką radość!
Pięknego dnia i buongiorno agosto!!
NIE DO OPISANIA to po włosku INDESCRIVIBILE
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze