Tak jak po smutnych chwilach przychodzą wesołe, tak po wesołych muszą nastać te nieco markotne, żeby potem znów móc bardziej docenić te radością nasączone. Życiowa sinusoida... Widocznie musi być sprawiedliwie i nie pachnieć monotonią. Tak to się w życiu plecie.
Piątek poza przemiłą niespodzianką odebraną z poczty i załatwieniem jednej kwestii biurokratycznej, nie przyniósł wiele dobrego. Zamiast tego zasiał ferment, zatruł radosne plany na weekend, zgasił entuzjazm. Zdarza się. Człowiek myśli, że już się z wiekiem na pewne sprawy uodpornił, ale jednak kiedy przychodzi na świat z przerośniętą tkanką emocjonalną, to i odrobinę bardziej zaawansowany wiek z nadwrażliwości nie wyleczy. Zła jestem na siebie, bo nadal jeszcze nie umiem zamknąć się w "toksyczno-odpornej" skorupie.
Ten utracony entuzjazm mam zamiar dziś odnaleźć na wydarzeniu, na które czekam już od tygodni. Tak naprawdę nie powinnam się ruszać z domu, bo pracy przed samotnym wyjazdem mam tyle, że doba już teraz jest za krótka, a ja tu jeszcze tego czasu odejmuję wyszukując głowie przyjemności.
Ostatni dzień sierpnia... Od jutra już wrzesień - jeszcze nie jesień, ale oczywiście inne teraz to lato. Choć upał trwa, cykady w Biforco brzęczą już tylko na wybranych drzewach. Szczęślin gubi kwiaty, pomidory chylą się ku ziemi zmęczone słońcem. Wymyślam cuda, żeby zachować ich jak najwięcej na zimę. Po raz pierwszy w tym roku wystawiłam na próbę małą partię do suszenia, bo nawet przy taśmowej produkcji i żywieniu się samymi pomidorami nie sposób przejeść taką ilość.
Do plecaka wrzuciłam wydrukowane bilety, bo jednak papier to papier - ani się nie rozładuje w najmniej odpowiednim momencie, ani nie zawiesi. Bilety na pociąg i bilety na prom - to tak, żeby uchylić rąbka tajemnicy.
Na koniec, zanim zniknę w poszukiwaniu entuzjazmu, ogłoszenia parafialne.
Kto dziś bawi w okolicy Marradi, ten może skorzystać z dwóch imprez. Kolację serwuje lokalny klub sportowy, który świętuje w tym roku siedemdziesięciolecie, a o 23.00 zaczyna się na basenie dyskoteka na pożegnanie lata.
Niech to będzie mimo wszystko dobry weekend.
SUSZONE to po włosku SECCHI