Historyczne Borgo i ślub w ukrytym, toskańskim raju
sobota, lipca 06, 2024Droga dojazdowa do naszego celu była nieco kostropata. Przez chwilę nawet łudziłam się, że może nie zauważyliśmy i od drugiej strony jest jakaś inna, gładsza, ale nie było. Kostropata droga była jedynym minusem, bo jak tylko zaparkowaliśmy rangera w cieniu starych drzew, okazało się, że jesteśmy w najprawdziwszym raju - raju tonącym w różach i lawendzie, raju otulonym górami, raju ubranym w skromne, kamienne mury nasączone historią.
- Nie mam zamiaru robić lepszej drogi, bo wtedy będzie tu zaglądało wielu ciekawskich, a nie o to nam chodzi - wyjaśniła właścicielka całego przybytku po serdecznym powitaniu. - Droga jest przejezdna dla zwykłego auta i wystarczy. Dzięki temu tutaj jest właśnie jak w raju...
Kilka tygodniu temu, po tym jak kolejna para nowożeńców zwróciła się do mnie z prośbą o pomoc przy organizacji ślubu, dowiedziałam się, że stałe miejsce, z którym do tej pory współpracowałam zostało sprzedane i wypadło z obiegu. Pomyślałam, że to doskonała okazja do zmiany i do szukania czegoś nowego. A jeśli ja czegoś szukam, to musi to być jedyne w swoim rodzaju i wyjątkowe. Przekopałam internet, popytałam w znajomych źródłach i tak natknęłam się na informacje o jeszcze jednym małym skrawku raju w toskańskich Apeninach, tylko 50 kilometrów od mojego domu.
Właścicielka przybytku - Nicoletta urzekła mnie już w czasie rozmowy telefonicznej swoją serdecznością i miłością do tego miejsca. Przez skórę poczułam, że to jest właśnie to. Jednak, żeby być pewną na milion procent, tego co oferuję, musiałam zobaczyć to miejsce na własne oczy!
To było właśnie moje zadanie na piątkowe popołudnie. Stare Borgo, bo w przypadku tego miejsca nie mówimy o agroturystyce, tylko o całej osadzie, liczy sobie kilka wieków. Bardzo prawdopodobne też, że tutaj ukrył się i tu też został pojmany Francesco Pazzi, ten sam, który stał na czele zamachu na Medyceuszy, w którym zginął Giuliano - słynna Congiura dei Pazzi.
Prawdopodobnie, bowiem w zapisanych źródłach nie pada nazwa miejsca, natomiast Poliziano, który jako pierwszy zrelacjonował zamach i to, co wydarzyło się po nim, wyraźnie pisze, że Francesco ukrył się w maleńkiej osadzie blisko Castagno d'Andrea. Innej osady niż Borgo tutaj nie ma i pięć wieków temu też nie było...
Kiedy Nicoletta mi o tym wszystkim opowiadała, miałam ciarki. Znów byłam w miejscu, w którym działa się historia...
Zabawiliśmy w Borgo o wiele dłużej niż planowałam, bo rozmowa była bardzo zajmująca, a Nicoletta chciała pokazać nam jak najwięcej. Zachwycaliśmy się wszystkim - hortensjami, murami, belkami na suficie, drzwiami i meblami w rustykalnych apartamentach, które oddawane są do dyspozycji gości.
Z jednej strony w ogóle nie chciało mi się stamtąd ruszać, a z drugiej strony nie mogłam się doczekać, by zrelacjonować moją wizytę nowożeńcom. Zaciskałam tylko kciuki, żeby nie zniechęcili się kostropatą drogą. I cóż... Wygląda na to, że za rok będę asystować przy ślubie w tym niezwykłym miejscu. Mam nadzieję, że będzie to początek przygody z tym apenińskim skrawkiem raju.
Jeśli planujecie organizację ślubu, szukacie pięknego i jednocześnie autentycznego miejsca i nie boicie się kostropatych dróg, piszcie śmiało! Niewiele jest miejsc, w których można wziąć ślub w ogrodzie - zazwyczaj jest to tylko przedstawienie, bo prawdziwy ślub i tak jest w gminie. Żeby ślub naprawdę mógł się odbyć w terenie, takie miejsce musi być zarejestrowane jako oficjalna "filia" gminy i Borgo takim miejscem właśnie jest.
Zachwycona byłam ja, zachwycony był też Mario, któremu jestem niezmiennie wdzięczna za pomoc w ogarnianiu niektórych moich zadań. Mario nie tylko pomaga, ale dba też o mój komfort w czasie podróży. Po ostatnim narzekaniu, że w taki gorąc, w letnim odzieniu przyklejam się do foteli, Mario wprowadził pewne udogodnienia. Zrobiło się jakby luksusowo!
Przede mną dzień pełen nowych wrażeń, na które już nie mogę się doczekać, ale wcześniej oczywiście czeka sobotnia porcja lekcji. Mam nadzieję, że nim wskoczę do pociągu, zdążę opublikować nowy przepis - jeszcze jedna propozycja na kwiaty cukinii, w których dosłownie toniemy!
DROGA, która nie ma żadnego asfaltu, czy cementu - to po włosku STRADA STERRATA
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Rzeczywiście najprawdziwszy raj ! A Mariowy wynalazek - tylko opatentować !! marysia
OdpowiedzUsuńRazem z podgrzewanymi fotelami:) czyli termofor na siedzeniu:) to było zimą 😄
Usuń