Co było silniejsze ode mnie - Modigliani w Museo Novecento
czwartek, lipca 18, 2024- Przepraszam, podeszłam zbyt blisko... - powiedziałam do stojących tuż obok mężczyzn i zaraz dodałam - Era più forte di me*.
Obsługa na szczęście okazała się wyrozumiała i w odpowiedzi panowie posłali mi tylko pełne zrozumienia uśmiechy. Modigliani...
Tak spontanicznie wypełnił się mój "czas wolny" we Florencji. Każdy z nas po obiedzie poszedł na trochę w swoją stronę, a ja korzystając z okazji pomyślałam, że czmychnę na jakąś wystawę. Jak tylko stanęłam przed Museo Novecento słowo "jakaś" zostało zastąpione słowem "Ritorni", czyli powroty - od Modiglianiego do Morandiego.
O ile prac tego ostatniego widziałam całkiem sporo, bo mniej więcej dwa lata temu odkrywałam bolońskie muzeum MAMmbo, o tyle Modigliani był wciąż w sferze marzeń. Pomiędzy nimi była oczywiście parada innych artystów, z których kilka nazwisk było dla mnie nowych i aż zatarłam ręce z podekscytowania na myśl o kolejnej lekcji z mojej ulubionej dziedziny - SZTUKI.
Jedyny, jaki istnieje, autoportret Modiglianiego można podziwiać w Muzeum Arte Moderna e Contemporanea w Sao Paolo w Brazylii. Co ciekawe obraz nie był w Italii od 1946 roku! Dlatego właśnie teraz jest wyjątkowa okazja, aby zobaczyć go na żywo we Florencji. Został wypożyczony z brazylijskiego muzeum Arte Moderna na okoliczność dziesięciu lat działania Museo Novecento i jest oczywiście perłą w koronie, diamentem całej wystawy, którą można podziwiać do września tego roku.
Autoportret Modiglianiego znalazł się oczywiście w zacnym towarzystwie. Wśród dziewiętnastu dzieł, które są symboliczne dla pierwszego dziesięciolecia działania florenckiego muzeum, możemy podziwiać: Martwą Naturę Morandiego, Ukrzyżowanie Guttoso, Camera Incantata Carrà, a także Ardengo Soffici oraz Scipione (dla mnie artyści zupełnie nowi) oraz znany mi już dobrze Ottone Rosai.
Pomysłodawcą wystawy był Sergio Rosaliti, który - jak sam przyznał w jednym z wywiadów - marzył o tym, żeby zgromadzić w Novecento kolekcję Alberto Della Ragione.
Obejrzałam całą wystawę, opóźniając jak najbardziej dojście do Modiglianiego, tak jakbym sama chciała dozować sobie suspens. Aż w końcu ruszyłam w jego kierunku bezwstydnie, bez opamiętania, bez żadnych hamulców...
Wijuwijuwiju...
- Przepraszam! - Mężczyźni uśmiechnęli się pobłażliwie a ja zaraz dodałam na usprawiedliwienie - è stato più forte di me.
Każdy ma swoje ekstazy, fetysze, pasje, fiksum dyrdum... Ta moja ekstaza, choć czasami ociera się o granice nieprzyzwoitości, jest chyba mimo wszystko bardzo szlachetna.
Korzystając z biletu przeszłam jeszcze raz salami ze stałą kolekcją oraz wściubiłam nos na inną czasową wystawę, o której napiszę już innym razem, bo czas uparcie ani myśli zwolnić.
Zostawiam do słów foto relację z galerii i kilka lipcowych, florenckich migawek. A o Modiglianim, który niezmiennie mnie fascynuje, napiszę więcej innym razem.
*To było silniejsze ode mnie.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze