Kilka wrażeń z minionych dni, czyli gdzie Mikołaj zaczął swoje 18-te urodziny
sobota, maja 18, 2024W piątek rano Mikołaj wsiadł w pociąg i pojechał na... Pronto Soccorso! Powiedziałabym, że bardzo oryginalne miejsce, jak na dzień osiemnastych urodzin. Była to pierwsza dorosła "sprawa" z jaką musiał poradzić sobie bez mamusi. Wszystko dlatego, że dwa dni wcześniej wrócił do domu ze spuchniętym palcem - skutki wygłupów z kolegami. Nawiasem mówiąc był to bardzo pechowy dzień dla Mikołaja - w pociągu zostawił swoje "super słuchawki", a poza tym musiał zrezygnować ze spotkania z kierowcą formuły 1 w Faenzie, bo źle rozplanował swoje obowiązki. Wracając do palca - opuchlizna nie mijała, więc zaczęliśmy się martwić, że palec jest złamany.
Na szczęście okazało się, że to tylko mocne stłuczenie. Mikołaj w dobrym humorze wrócił do domu i mogliśmy już spokojnie świętować. Świętowanie oficjalne oczywiście już było, więc teraz dołączył do nas tylko Mario. Przygotowałam nieco bardziej wykwintny obiad, z pomocą bolońskiego Dziecka zrobiłam "tort", wyciągnęliśmy wino rocznik 2006 oraz napitek, który Mikołaj dostał w prezencie od Przyjaciół, pośmialiśmy się, pojedliśmy i tak minęło popołudnie.
Wieczorem jubilat "świętował" już w gronie swoich kolegów, a świętowanie to było znów nietypowe. Żadnej imprezy, żadnego alkoholu, tylko żarliwe kibicowanie ukochanej drużynie - Fiorentinie - na słynnej Curva Fiesole. Wrócił przeszczęśliwy, choć nie wiem jak dziś wytrwa w szkole po czterech godzinach snu. Wiem, że dużo osób wczoraj do niego dzwoniło, ale na stadionie nie miał już niestety możliwości rozmowy, więc dziś grzecznie będzie do wszystkich oddzwaniał.
Ja w jego imieniu za wszystkie życzenia i ciepłe słowa bardzo dziękuję.
Przed wieczornymi lekcjami postanowiłam na spacer wyciągnąć drugie dziecko. Ciekawa byłam jak się rozwija ogródek przy CasaGallo. Od dawna przecież nie miałam czasu, żeby się na spokojnie zatrzymać i efekty naszej pracy kontemplować.
Łysy jeszcze tak niedawno skrawek ziemi, zazielenił się aż miło, w równych rządkach stanęły pomidory, z ziemniaków zrobił się gąszcz, a zaraz za nimi wyprężyły się pióropusze cebuli i czosnku.
Posiedzieliśmy chwilę nad szemrzącą rzeką, pogłówkowaliśmy co jeszcze dosadzić na pozostałej wolnej przestrzeni, pozachwycaliśmy się efektami prac Mikołaja, który dwoi się i troi, aby dolny, nadrzeczny taras odzyskał dawny urok i zaraz wróciliśmy do domu, bo na mnie, jak zawsze czekały obowiązki.
- Jakie ładne te kwiaty akacji. Większość już opadła, ale te takie świeżutkie. Może zrobimy z nich coś na kolację? Masz ochotę?
- Bardzo chętnie. To może ja zrobię frittatę?
Frittata wyszła pyszna - z kwiatami akacji, z wędzoną scamorzą i cebulką skarmeiizowaną z cynamonem. Autorski pomysł mojego Dziecka, które odkryło w sobie również niezwykły kulinarny potencjał.
Dziś dzień zapowiada się bardzo intensywnie - dla odmiany, więc znikam już, a Czytelnikom Domu z Kamienia - pięknego dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze