Rozczulenia najróżniejsze na koniec warsztatów
środa, kwietnia 24, 2024We wtorek aura postanowiła "otworzyć" jedno okno pogodowe bez deszczu i my to okno wykorzystałyśmy znów co do ostatniej sekundy. Kiedy dochodziliśmy do baru na tradycyjne aperitivo po trekkingu, znów zaczynało padać.
Trudno było ruszać w ambitniejszą trasę, nawet jeśli to okno pozostałoby otwarte nieco dłużej, bo po niedzielnym deszczu szlaki były bardzo błotniste. Dlatego też pomyślałam, że na zakończenie zabiorę moją wspaniałą grupę do mojej Świątyni Dumania. Tym razem powędrowaliśmy w powiększonym gronie, bo ku mojej radości postanowił dołączyć do nas Mikołaj.
Jak każde inne miejsce, tak też i moja Świątynia najpiękniej prezentuje się w słońcu, zwłaszcza kiedy to słońce czeka za zakrętem. Jednak jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, a teraz do lubienia jest na przykład niezliczoność odcieni zieleni, która nasyciła się jeszcze bardziej po ostatnich deszczach. To jest chyba jedyny moment, który może konkurować z jesienną ferią barw Appennino.
Ukoronowaniem tego tygodnia był wieczór ze wspólnym gotowaniem zakończony ucztą. Były tagliatelle al pomodoro, były smażone liście szałwii, była marynowana cukinia, był duszony fenkuł i panna cotta raz jeszcze.
Żal mi było żegnać się z dziewczynami... Nawet jeśli był to dla mnie bardzo zajmujący czas, nawet jeśli byłam przejęta czy sama sobie ze wszystkim poradzę, czy sprostam zadaniu, to z drugiej strony spłynęło na mnie tyle ciepła i życzliwości, że nie sposób było na pożegnanie nie pochlipać...
I jeszcze na koniec tak zupełnie prywatnie rozczulił mnie jeden drobiazg. Drobiazg - nie drobiazg.
- Twoja mama jest super kobietą - powiedziała jedna z dziewczyn na pożegnanie do Mikołaja, na co on odpowiedział lapidarnie:
- WIEM.
To jego zdecydowane "wiem" było jakby mi ktoś podłączył kroplówkę z końską dawką endorfin. Jeśli tak mnie widzi dorosły syn, to może coś jednak całkiem dobrze mi się udało...
Z ostatnich dni ulepiłam trzy rolki, które ruchomymi obrazami, być może lepiej oddadzą ducha ostatnich dni: CZĘŚĆ 1, CZĘŚĆ 2, CZĘŚĆ 3. Pewnie sama z łezką w oku będę do nich wracać.
Kochanym dziewczynom raz jeszcze dziękuję za wspólny, roześmiany i na pewno niezapomniany czas, licząc na to, że kiedyś powtórzymy to wszystko i jeszcze więcej! Mam nadzieję, że żadna z Was nie musiała dopłacać na lotnisku za nadbagaż:)
Grazie ragazze!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze