O powrocie, o Wielkanocy, o tym, co powoli...
sobota, kwietnia 06, 2024Powrotna podróż poszła gładko aż do Bolonii. Nim jednak pociąg z Bolonii do Faenzy nabrał rozpędu, rozległ się komunikat, że z powodu ludzi wędrujących blisko torów, jazda będzie spowolniona. Jak na złość akurat w Faenzie mieliśmy najmniej czasu na przesiadkę. Natychmiast zgłosiłam sprawę kierownikowi pociągu, a ten po kontakcie z naszym ostatnim pociągiem do Marradi z żalem poinformował nas, że mamy jeszcze jeden pociąg później, więc ten nie poczeka...
Pociąg do Marradi odjechał dokładnie w tym samym momencie w którym wtoczył się pociąg z Bolonii. Jak bardzo przeklinałam w duchu młodzież, która urządziła sobie jakiś "rave" za Bolonią, to tylko ja wiem i moja biedna dyńka...
Dotarliśmy do domu nieco później niż to było w planach. To "nieco" było jednak kluczowe. Miałam zamiar upiec jeszcze sernik, pomalować jajka, żeby stół wyglądał choć odrobinę wielkanocnie, ale ostatecznie ledwo dotelepałam się do łóżka, a całe działanie zostawiłam na niedzielny poranek.
Obudziłam się z nowymi siłami i po miłym poranku we własnym łóżku z ulubioną kawą, zabrałam się do kulinarnego działania. Oczywiście bez przesady, bo ileż potem można jeść. Ot bardziej fikuśny niż zwykle obiad - fikuśny i oryginalny, bo dzieciaki wymyśliły sobie frytki z batatów, więc wieźliśmy te bataty z samego Bolzano.
Po obiedzie było popołudnie u Mario, z którego Mikołaj wrócił uradowany jak - nomen omen - UOVO DI PASQUA. Tak się mówi po włosku o kimś, kto jest bardzo szczęśliwy i rozradowany z jakiegoś powodu - "być szczęśliwym jak jajko wielkanocne". Do takiej euforii doprowadziła go prosta nauka - jak rąbać siekierą drzewo.
Jak mówiła mama Forresta Gumpa - człowiek niewiele potrzebuje do szczęścia...
Jedni pracowali, inni siedzieli nad rzeką...
- Mogę dołożyć mój kamyczek.
- Jasne, tylko uważaj, żeby nie runęło. Chcę zrobić zdjęcie.
- Będę uważać.
Budować powoli... Coś o tym wiem. Kamień po kamieniu, słowo po słowie - wszystko można odbudować. Najważniejszy ten spokój...
Siedzimy nad szmaragdową rzeką, która chlupie kaskadami. Przelewa się powoli, powoli - wiele przed nią jeszcze małych kaskad nim stanie się morzem. My dokładamy kolejne kamyczki, powoli powoli, nim staną się wieżą. Mikołaj rozłupuje kolejny pieniek, Mario odpala kolejnego papierosa..
Czas wybija kolejne minuty, powoli, powoli... I kwitną - tak samo powoli - pierwsze dzikie orchidee...
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze