Gdzie nie ma morza i gdzie Dante mówi dobranoc
poniedziałek, kwietnia 08, 2024Plan na niedzielę był tak piękny, że nie tylko bałam się mówić o nim na głos, ale w ogóle bałam się o nim myśleć. Kiedy w czwartkowy wieczór po odwiezieniu Mikołaja do Faenzy wracaliśmy do Marradi, na pytanie Mario - co robimy w weekend, rzuciłam nieśmiało, że może by tak nad morze...?
Mario przyklasnął natychmiast, z radości opiewając mój pomysł poematem.
A zatem było ustalone - sobota praca, czyli rano lekcje, a po nich sadzenie ziemniaków, niedziela nagroda i morze od rana do wieczora.
Plan był piękny...
Był i się zmył.
Niestety forma Mario w niedzielny poranek nie pozwaliła na dalekie wojażowanie. Morze z planu musiało zostać wygumkowane. Korzystając z wczesnej pobudki - o 9.00 stałam już w progu zwarta i gotowa z ręcznikiem pod pachą, rzuciłam się w wir pracy. Wysłałam resztę lekcji, napisałam kolejny tekst na nową stronę, przygotowałam pokój na przyjazd O., a potem ręcznik upchnęłam w plecaku wraz z Makowym Notesem i książką i podreptałam na nieprzyzwoicie o tej porze ukwieconą łąkę Dyzia.
Choć tyle mojego plażowania...
Około południa forma Mario zaczęła się poprawiać. Kiedy już poczuł się na siłach, żeby wsiąść do Rangera, ogarnęła go determinacja, aby uratować choć część "plażowej niedzieli". I tak wylądowaliśmy na łące ponad doliną Acerrety przy szałasie myśliwych.
Pragnienie morza zmiotła zieleń trawy, obfitość kwiatów, cisza i spokój Apeninów. Pragnienie morza rozpłynęło się w niebycie...
Ustawiliśmy prowizoryczny stolik, zastawiliśmy go najprostszymi na świecie łakociami i zasiedliśmy do uczty.
- Czego można chcieć więcej? - zapytał Mario patrząc przed siebie, zwieszając rozmarzony wzrok na coraz bardziej zielonych wzgórzach.
To rzeczywiście pełnia szczęścia. Dobrze, kiedy tą pełnię można osiągnąć takimi prostymi środkami, tak blisko domu...
- Ale piecze! - Słońce grzało tak mocno, że Mario szybko usunął się w cień - jak ty wytrzymujesz?
- Ładuję baterie. Jestem jak te jaszczurki. Tak jest mi właśnie dobrze.
Siedzieliśmy na Bufalo do popołudnia, a potem wpadliśmy na pomysł, że skoro już jesteśmy w tej dolinie, to możemy pojechać do Modigliany na lody. Tak też się stało i kiedy siedzieliśmy przy stoliku celebrując kolejny niedzielny przystanek, Mario zaproponował, żeby wrócić do domu przez San Benedetto in Alpe. Tym razem to ja przyklasnęłam z radością, bo po drodze mogliśmy zatrzymać się znów w Bocconi nad widowiskowymi wodospadami!
Kiedy po modigliańskich lodach i aperitivo wskoczyliśmy do Rangera, wpadłam na jeszcze jeden pomysł. Ponieważ w bagażniku leżały wszystkie trzy książki, a wśród nich oczywiście Gdzie Dante mówi dobranoc, pomyślałam, że możemy zatrzymać się na chwilę w miejscu, które stało się jej okładką. Cyprysowy fragment drogi znajdował się dokładnie na naszej trasie.
To ujęcie, mimo swojego toskańskiego uroku wcale nie było moim faworytem, ale większości bardzo się podobało. Mój faworyt wygrał natomiast przy nowych Sekretach i był cichym hołdem złożonym mojemu miejscu na ziemi.
Z krótkiego przystanku zrobił się przystanek całkiem długi, bo jak już zaczęliśmy fotografować książkę, to potem zainspirowały też inne drobiazgi...
Dmuchawce, cienie i popołudniowe słońce.
Wsiedliśmy w końcu znów do Rangera, a Mario przezornie - co do niego niepodobne - zaczął robić obliczenia matematyczne, czy na tej benzynie, która została w baku, dotrzemy do domu. Szybko okazało się, że wybór takiej trasy jest przedsięwzięciem dosyć ryzykownym. Postanowiliśmy zawrócić do Tredozio, zatankować i dopiero pchać się na wysokie przełęcze.
Niestety jedyny dystrybutor jaki jest w Tredozio odmawiał współpracy, pożerając jedynie gotówkę, o czym przekonali się przed nami motocykliści, a zatem już nic nowego nie wymyślaliśmy, tylko grzecznie najprostszą drogą ruszyliśmy do Marradi.
Morza nie było, ale widocznie tak miało być. Niemniej dzień był tak piękny, że piękniejszego być może nie dałoby nawet morze.
A teraz na starcie staje tydzień pełen zajęć, rollercoaster nabiera rozpędu, będzie gnał i wirował, a zatrzyma się dopiero pod koniec maja.
Pięknego dnia!
Dziękuję www.madame.com.pl za odświeżenie mojej wiosennej garderoby i zapraszam Was w imieniu Pani Basi do jej sklepu. Już za chwilę pojawią się bardzo kolorowe nowości.
A ja niezmiennie polecam moje pisanie. Już po samych pytaniach na florenckiej facebookowej grupie, widzę, że Nowe Sekrety Florencji i okolic dotarły tylko do wąskiego grona. Jeśli pomożecie mi rozesłać wieści o nich i o poprzednich książkach w świat będę bardzo, bardzo wdzięczna.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Morze zieleni jest równie piękne i kojące jak to prawdziwe. Zwłaszcza w dobrym towarzystwie i przy takich smakołykach. Takie codzienne małe przyjemności są lepsze niż jakieś super drogie luksusy a posiłek z takim widokiem to już prawdziwa uczta i dla oczu i dla żołądka ;). Pozdrawiam serdecznie Karolina.
OdpowiedzUsuń