Marcowa niedziela - akt I - grzebienie calanchi, czyli cuda natury
poniedziałek, marca 18, 2024Nie odpowiedział od razu, tylko dał znak ręką, że rozmawia z kimś przez telefon.
Dopiero po chwili:
- Nie, zaraz tu skończy i zje ciasto w domu. A pogniewa się jak na obiad pójdę do B.? - widząc moją konsternację zaraz dodał - czy już wszystko przygotowała?
- Właściwie to przygotowała - popatrzyłam na świeżą sałatkę z pomidorów i rukoli, którą chwilę wcześniej przyniosłam z ogródka - ale równie dobrze możemy to zjeść na kolację, a ty idź jeśli cię zapraszają.
- Dziękuję.
Wyłączyłam gaz pod duszącymi się kurzymi żołądkami i zaraz złapałam za telefon - określenie "telefon do przyjaciela" pasuje tu jak ulał.
Wyłożyłam Mario w kilku słowach jak się sprawy mają i zaproponowałam jakieś wojażowanie, bo dzień był tak piękny, że siedzenie w domu, choć od zaległości aż głowa boli, byłoby grzechem. Tym bardziej, że w ostatnich dniach sinusoida radzenia sobie z "wielką troską" znów opadła w dół i potrzebny mi był zdecydowanie jakiś polepszacz nastroju.
- Tylko gdzie? - zapytał Mario, kiedy już wsiadłam do Rangera.
- Tak naprawdę to jest mi to obojętne. Może być Mugello, może być Romagna. Po drodze złapiemy jakąś kanapkę.
Mario wybrał kierunek i ostatecznie ruszyliśmy w stronę Emilii-Romanii. Pomysłów po drodze zrodziło się kilka. Wciąż też z tyłu głowy miałam pragnienie sfotografowania kwitnących sadów, więc ogólnie destynacja była jak najbardziej trafiona. Ustaliliśmy, że w Brisighelli skręcimy w stronę calanchi i Riolo Terme, a potem... zobaczymy.
Kiedy Ranger wspinał się serpentyną na jedno z "brisighellijskich" wzgórz, nasz wzrok dokładnie w tej samej chwili wyłapał kilku piechurów wędrujących w oddali jasną ścieżką po grzbiecie jednego z calanchi.
- Widziałeś? Tam jest taki ładny szlak.
- No właśnie!
Jeśli jest nowy szlak, to znaczy, że trzeba się zatrzymać i na własnych nogach, przekonać się dokąd prowadzi i jakie kryje niespodzianki.
O tym, że szlaków w okolicach Brisighelli jest wiele, wiadomo nie od dziś. Pisałam o tym nie raz na blogu oraz rzecz jasna w Nieznane Toskania i Romania. Gdzie Dante mówi dobranoc. Kilka miesięcy temu tłumaczyłam też czym są wspomniane calanchi.
Tak czy inaczej jeszcze raz muszę podkreślić, że odkrycie nowego szlaku było zasługą przypadku. Ranger mijał kolejny zakręt, na którym był krótki przesmyk bez drzew i przez chwilę widać szerszą panoramę i dokładnie też w tym momencie wędrowcy pojawili się na najbardziej wyniosłej grani.
Zaparkowaliśmy w pierwszym możliwym miejscu, gdzie można było upchnąć małe autko i zaraz odszukaliśmy początek szlaku. Gdyby nie ci wędrowcy, w życiu byśmy tu nie trafili, choć tuż obok bywaliśmy wiele razy.
Początek szlaku nie jest oznaczony przy drodze, a dopiero między posiadłościami, wciśnięty między jedno ogrodzenie i drugie.
Już od pierwszych kroków zaczęliśmy rozpływać się w zachwytach. Trasa wiodła wzdłuż "grzebieni" calanchi. Z jednej i z drugiej strony krajobraz mamił swoją różnorodnością - od księżycowej szarości gliny, przez świeżą zieleń łąk, gaje oliwne, plantacje karczochów i oliwne gaje.
W pewnym momencie wąziutka ścieżka zamieniła się w polną drogę i skryła w cieniu oliwnych drzew. Między nimi kwitły na dziko całe kępki narcyzów, a tuż dalej niemal uginał się pod ciężarem kwiatów rozłożysty rozmaryn. Jakbyśmy się znaleźli w przekoloryzowanym raju...
Z drugiej strony drogi znaleźliśmy bez cały w młodych listkach, który na najbliższych słońcu gałązkach zaczął już rozwijać pierwsze kwiaty.
Jeśli nadmiar piękna może być nieprzyzwoity, to ten szlak w marcową niedzielę na pewno nieprzyzwoitym w swej urodzie był. Czułam się tak, jakby ktoś moją udrękę ostatnich dni polał słodkim kremem, jakby głowę napompował zapachem świeżych kwiatów, jakby duszę zasilił spokojem oliwnego gaju.
- O matko! Właśnie obudził się mój brzuch - powiedziałam do Mario, kiedy minęliśmy mały domek, przy którym w najlepsze trwało wiosenne grilowanie. Mój żołądek stał się na chwilę tym lwem z czołówki filmów Metro Goldwyn Mayer - musimy poszukać jakiejś kanapki - zarządziłam.
- Hai fame?* - zapytał Mario.
- Certo che ho fame! Anche tanta!
Doszliśmy do kolejnego domku "letniskowego", choć domek letniskowy jest tu wielkim niedopowiedzeniem, przysiedliśmy na retro ławeczce z widokiem na nizinę Faenzy, potem na jeszcze jednej ławeczce, z której zachwycaliśmy się jedno przez drugie kwiatami, które ścieliły się u naszych stóp. Otaczał nas gąszcz tulipanów, hiacyntów, stokrotek, irysów, narcyzów, tu i tam majaczyła fuksją egzotyczna odmiana szałwii i kwiaty, których nigdy wcześniej na oczy nie widziałam.
- Ja tu muszę wrócić z moimi marradyjskimi gośćmi. Nie może być inaczej. Oglądnie Brisighelli z tej perspektywy to jeszcze jedna uczta dla oczu.
Zaraz pomyślałam - kogo mogłabym tu przyprowadzić. To taka ciekawa alternatywa trekkingu, jeśli ktoś męczy się w wyższych górach.
Doszliśmy do samochodu i ruszyliśmy dalej w kierunku Riolo Terme. Czekał nas tego dnia jeszcze jeden spektakl, ale to było już po krótkim spacerze nad sponiewieraną zeszłoroczną powodzią rzeką, gdzie podziwialiśmy powrót colombi z ciepłych krajów.
O dalszej części marcowej niedzieli, która zestroiła się w róż, już jutro. A tu jeszcze kilka obrazków w ruchu z odrobiną muzyki.
Pięknego dnia!
*Jesteś głodna? Oczywiście, nawet bardzo!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
O mój Boże ! Co za zdjęcia ! ! Mówiłam , tu się dzieją cuda , cudeńka !! marysia
OdpowiedzUsuńTak:) trzeba wierzyć, że cuda dzieją się każdego dnia ❤️
UsuńAle cudnie, nie mogłabym się zdecydować - iść dalej czy usiąść i podziwiać widok z jednego miejsca. Gdybym miała takie szlaki obok siebie to zamiast intensywnego biegania wieczorem wybierała bym taki marsz po szlaku. Pozdrawiam serdecznie Karolina
OdpowiedzUsuńTak, to wielkie szczęście mieć to tak blisko. Przy okazji chciałam Ci bardzo podziękować za zostawianie kilku słów ❤️ To dla mnie bardzo ważne i cenne.
Usuń