Dom koguta, mimoza i trudy
środa, marca 06, 2024Mimoza, którą Paw podarował mi dwa lata temu na Dzień Kobiet zaczyna przybierać rozmiary sekwoi. Aż się wierzyć nie chce, że w ciągu tak krótkiego czasu z metrowego badyla wyrosło drzewo, które - kiedy stanę teraz obok - rozpościera nade mną parasol żółtych, puchatych kuleczek. Na dowód - zdjęcie z dołu.
Co ciekawe posadzone obok - dokładnie w tym samym czasie - glicine, ani drgnie. Po dwóch latach nadal jest tej samej wysokości badylem, który wiosną będzie miał w porywach trzy kiście kwiatów. Te moje ogródkowe drzewka są trochę jak ludzie. Jeden będzie chciał więcej i więcej i wyżej i dalej, innemu będzie dobrze tu gdzie jest i tak jak jest...
Ta moja mimoza kwitnie mi teraz na pociechę, w sam raz na czwartkowe święto i nie tylko, bo pociecha jest mi bardzo potrzebna o każdej porze dnia i nocy. Potrzebne są mi "dobre rzeczy". Jeszcze raz wróciłam wczoraj myślami do 2022 i pomyślałam sobie, że paradoksalnie tak trudny na początku rok, okazał się potem jednym z najmilszych w ostatnich czasach.
Może teraz - choć problemy zupełnie innej natury - życie znów zaskoczy czymś bardzo pozytywnym...
- Widziałaś? - Mario zatrzymał się przy swojej skrzynce na listy i z dumą zaprezentował nową ozdobę.
- Piękny! - zaraz wyciągnęłam telefon, żeby zrobić zdjęcie.
- Teraz jak ktoś będzie do mnie jechał, łatwo trafi. "Ten dom na zakręcie z kogutem na różowej skrzynce".
- I ja myślę, że chyba właśnie sam wybrałeś imię dla Domu...
- Casa Gallo.
- Dokładnie. Casa Gallo. Ładnie brzmi i pasuje. Przecież ciebie koledzy nazywają Gallina.
- Tylko Casa Gallo już jest - Mario przypomniał posiadłość po drugiej stronie gminy.
- A kogo to obchodzi?
Dom Mario nie został zatem ani Domem Mario, ani Ranczem, ani Covo, tylko Casa Gallo.
Casa Gallo ugościła nas pięknie w niedzielę, ale sił brak teraz, żeby o wszystkim pisać.
Mikołaj pojechał na wycieczkę szkolną do Mediolanu. Mam nadzieję, że wróci zadowolony, bo plan mają bardzo artystyczny i po cichu mu zazdroszczę. Dla niego to pierwszy raz w stolicy Lombardii i samo miasto skomentował w dwóch słowach: ZA DUŻE. I tu go bardzo rozumiem.
Dobrego dnia, dobrych rzeczy szczególnie dla tych, którzy rozpaczliwie ich dziś potrzebują.
GALLO to po włosku KOGUT
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Fantastyczny kogut na skrzynce a powstała dzięki niemu nazwa domu- GENIALNA!. Czasami przypadki rządzące naszym życiem potrafią zaskoczyć i nadać nowe znaczenie albo nowy cel i to jest potrzebne. Gdyby wszystko było całkiem przewidywalne świat byłby nudny i monotonny. Pozdrawiam serdecznie Karolina
OdpowiedzUsuńJak bardzo mogę się pod tymi słowami w tych dniach podpisać!
Usuń