Battisti i głowa na falach sinusoidy
czwartek, marca 07, 2024Powoli głowa się uspokaja. Choć nadal faluje w niej sinusoida emocji. W jednej chwili myślę sobie - jest w porządku, życie toczy się dalej, to nie jest największy dramat, a kilka godzin później dopada mnie fala bezgranicznego żalu i tęsknota za tym, co było wcześniej. I tak na okrągło.
Na szczęście coraz lepiej idzie mi "przeczekiwanie" tych dołów. To trochę jak skurcze porodowe... Kiedy przychodzi smutek, wiem, że muszę oddychać głęboko i po prostu przeczekać, bo zaraz minie i znów będę myśleć bardziej optymistycznie.
Mam też nadzieję, że z każdym dniem będzie łatwiej.
Pogoda w tym tygodniu całkiem miła, więc też łatwiej wyjść z domu i przedreptywać coraz dłuższe dystanse, nawet jeśli wolny czas wyśrubowany do niemożliwości jak zawsze.
W 2008 roku, w czasie naszych drugich marradyjskich wakacji poznałam Mario. Wieczorami często prowadziliśmy długie rozmowy, które najczęściej krążyły wokół muzyki, bo dla Mario muzyka już od dziecięcych lat była ważnym elementem życia. Pamiętam jego zaskoczenie i dezaprobatę, kiedy na pytanie czy znam włoską muzykę i kogo słucham, entuzjastycznie pochwaliłam się, że Romina i Al Bano to cud nad cudami. Mario wziął wtedy na siebie misję wyedukowania mnie w dziedzinie włoskiej muzyki.
Pamiętam też, że już w drodze na wakacje, na pierwszym autogrillu kupiliśmy trzy płyty z włoską muzyką. Żadne porządne albumy, tylko banalne "the best of". Były to płyty: Claudio Baglioni, Riccardo Cocciante i właśnie Lucio Battisti. Dwóch pierwszych pokochałam od razu, Lucio był na końcu, bo jego piosenki to nie tylko muzyka, ale też niezwykłe słowa. Te jednak można w pełni docenić, kiedy zna się już dobrze język włoski.
Tym sposobem Lucio Battisti stał się jednym z ulubionych, a może nawet ulubionym włoskim artystą. Większość jego piosenek to dla mnie dzieła sztuki. Do kilku mam szczególny sentyment:
EMOZIONI ...
I tak mogłabym długo.
Pozostając przy sentymentalnej nucie... Wczoraj kończąc pewien projekt, do którego musiałam przekopać się przez archiwum bloga - nawiasem mówiąc "idealne zadanie" przy obecnym stanie duszy, znalazłam coś, czego kompletnie nie pamiętałam. To ja sama na pewno tamten film zmontowałam, a wczoraj oglądałam go jak materiał premierowy. Pamiętam te kadry w postaci zdjęć, ale żeby film?
Dobrego dnia.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze