Perliczka, dwa imiona i pierwszy egzamin
sobota, lutego 24, 2024Kolejny piątkowy obiad udał nam się wspaniale, na stół wjechała perliczka pachnąca rozmarynem. Spacerów na deser tym razem nie było, ale były za to wieści uniwersyteckie od Tomka, które stały się osłodą jak największa porcja tiramisu'. Poza tym Dom bez Imienia już prawie ma imię...
Nacieramy "faraonę" - to znaczy perliczkę - solą i ziołami. Rozgrzewamy oliwę z ząbkiem czosnku oraz gałązką rozmarynu i obsmażamy na niej na złoto kawałki mięsa, podlewając pod koniec białym winem. Przekładamy faraonę do odpowiedniego naczynia, dodajemy pokrojone (tak jak na zdjęciu) ziemniaki, ząbki czosnku, sporo rozmarynu i podlewamy wszystko tłuszczem, który został na patelni - można dodać łyżkę masła, żeby "zebrać" z niej cały smak.
Wkładamy wszystko do gorącego pieca. Jeśli ma się nowoczesny piec, to trzeba liczyć godzinę w około 180 stopniach, jeśli się ma taki jak ma Mario trzeba zaglądać i ewentualnie dorzucać do ognia.
Perliczka udała się znakomicie. Zazwyczaj to danie serwuje Paw, ale jako testowanie kolejnych możliwości pieca w nowym domu Mario, postanowiliśmy sami spróbować i eksperyment powiódł się bardziej niż wspaniale!
Tak oto minął nam kolejny piątkowy obiad w Domu, na imię którego są w tej chwili dwie propozycje i jak tylko przyjedzie Tomek, co ma nastąpić za tydzień, odbędzie się zebranie Rady Najwyższej, która ustali czy mariowy Dom jest bardziej "Renczem" czy "Covo".
Rancho - to propozycja anonimowego Czytelnika (kto się przyzna?), wymawiane "rencz", ładnie się komponuje z Ranger i sugeruje, że przy domu jest też spory kawałek ziemi do "obrobienia", a jeśli Mario rzeczywiście zdecyduje się mieć kury, to już w ogóle byłby "Rencz" pełną gębą.
Covo to propozycja Mikołaja. Covo to znaczy - gniazdo, kryjówka, schronienie... Słowo, które kojarzy się z ciepłem i bezpieczeństwem. I dlatego też ja sama skłaniam się ku tej propozycji, ale zobaczymy co ostatecznie ustali Rada.
Piątek poza królewskim obiadem, nie zaserwował na deser spektakularnych spacerów, bo pogoda była pod psem - idealna do kucharzenia i sączenia wina, aperitivo, czy innych napitków. Poza tym ja miałam myśli rozbiegane, bo piątek był też dniem, w którym Tomek miał zmierzyć się z pierwszym uniwersyteckim egzaminem - i to egzaminem kobyłą...
Egzamin miał być o 9.00, ale kiedy mój student dotarł na miejsce, okazało się, że jego nazwisko jest przedostatnie na liście. Czekał więc bidula prawie do 15.00 na swoją kolej. W końcu po 15.00 napisał...
Napisał oczywiście w tomkowym stylu, lapidarnie, skromnie, z minimalistyczną oszczędnością słowa... Mam zakaz opowiadania o jego prywatnych sprawach, ale dziś tak bardzo rozpiera mnie duma i radość - radość nawet bardziej niż duma, bo wiem ile czasu i jak intensywnie uczył się do tego egzaminu, w duchu bałam się, czy ten jego wysiłek i zaangażowanie zostaną naprawdę docenione. Nie chciałam, żeby na starcie ktoś zgasił jego zaangażowanie i pasję.
Na szczęście wszystko poszło pomyślnie i pierwszy egzamin zaliczył na najwyższą możliwą ocenę okraszoną dodatkiem, którego nie ma w oficjalnej skali ocen.
Teraz mam nadzieję, że trochę odpocznie i poświęci też czas na relaks.
Przed nami ostatnia już w tym roku lutowa sobota. Koniec miesiąca zapowiada się bardzo deszczowo i nieprzyjemnie. Jeśli tak będzie pod znakiem zapytania staną też nasze ognie dla marca. Nie ma jednak sensu wybiegać w przyszłość. Dziś jest dziś i dziś zapowiada się bardzo towarzysko!
Pięknego dnia.
ZDAĆ EGZAMIN to po włosku SUPERARE L'ESAME
A gdyby ktoś chciał zobaczyć Mario w akcji - tym razem, krótszej, bo przygotowanie arrosto jest mniej spektakularne niż przygotowanie makaronu, zapraszam TUTAJ.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Niesamowicie prosty a na pewno pyszny obiad bo aż mi ślinianki zapracowały obserwując działania Mario na Instagramie 😅. I znowu " sekret tkwi w prostocie"😉. Pozdrawiam serdecznie Karolina
OdpowiedzUsuńA mnie covo kojarzy sie z ksiazka mojego ukochanego Cammileri "Un Covo di vipere" i komisarzem Montalbano, i Sycylia, i oczywiscie filmem na bazie tej ksiazki. Natomiast rancho dla mnie to synonim miejsca prostoty, spokoju, zdrowego jedzenia, ciezkiej pracy ale i leniwych godzin relaksu z dala od halasliwego swiata na lonie natury.. Jednym slowem - czasow, ktore dla wiekszosci z nas minely bezpowrotnie. Pozdrowienia z nad chmurnego i wietrznego dzisiaj Stretto.
OdpowiedzUsuń