Kto zajmie miejsce Zeusa i martwa natura w plenerze
środa, lutego 07, 2024Pulcinella, czyli po polsku Poliszynel to postać z włoskiej commedia dell'arte. Imieniem tym nazwano front złej pogody, który sunie w naszą stronę i którego kulminacja ma nastąpić w sobotę, kiedy to przypada najhuczniejsza i jednocześnie ostatnia sobota karnawału. Pulcinella zastąpi Zeusa i zamiast słońca przyniesie nam obfitość deszczu.
Deszcz jest teraz szczególnie potrzebny, bo wszystko jest napęczniałe, kiełkujące, rozkwitające, więc ten zastrzyk wody jest na wagę złota. Mimoza już cała w jasnozielonych, choć jeszcze gładkich kuleczkach, mechate pąki magnolii rosną w oczach, a żonkile coraz częściej ze strzelistych liści wysuwają żółty łepek. Powolutku idzie ku wiośnie, ale przed nami jeszcze zakończenie karnawału!
Ja oczywiście każdego roku obiecuję sobie, że za rok to ja też się bawię i przebieram, a potem kończy się jak zwykle - królowa "białej sali". Tak czy inaczej będzie padać, więc mam zamiar spożytkować też czas na zaległe pisanie. Święty spokój jest dla mnie na wagę złota, tak jak deszcz dla roślin. Tylko ja i moje myśli.
- Zobacz, śmieszny zwierzak, który ma coś w pysku. Widzisz? - Zatrzymaliśmy się przed jednym z kasztanów.
- Widzę! - przyjrzałam się uważnie wygiętej fałdzie i zaraz dodałam - albo sobie łapką do tego pyska coś wpycha.
Mario przekrzywił głowę to w prawo to w lewo nie do końca przekonany.
- A może to jakiś elfik, który ziewa i łapką sobie buzię zasłania - pośpieszyłam z jeszcze jedną interpretacją.
- Tak, tak być może... - to skojarzenie chyba bardziej do niego przemówiło.
- Buffo! (śmieszny)
- Kasztany są jak rzeźby...
- Popatrz ile z nich uschło.
- Są jak martwa natura.
Nagle przypomniało mi się, że w domu mojego dzieciństwa było kilka lamp zrobionych przez mojego Tatę. Lubił chodzić po lesie w poszukiwaniu pokręconych konarów czy korzeni. Znaleziska potem obrabiał i tworzył z nich prawdziwe cuda. Ciekawe gdzie one wszystkie przepadły...
Myślę sobie, że zamiłowanie do niebanalności odziedziczyłam po nim. Gdyby dziś zobaczył te kasztanowe cuda, na pewno wyczarowałby z nich kolejne arcydzieła.
Chodziliśmy z Mario dookoła kamiennego domu i znów fantazjowaliśmy - co też moglibyśmy zrobić, gdybyśmy mogli otworzyć tu agroturystykę. Wiatr hulał na polanie, a ja przypomniałam nam, że minął niemal rok od ostatniej naszej wizyty w tym miejscu. Pamiętałam to dokładnie, bo tamtej wiosny właśnie tutaj usłyszeliśmy pierwsze kukanie kukułki... Jeszcze chwila i znów będzie niosło się po graniach i dolinach Apeninów.
Tydzień dotelepał się do połowy. Mnóstwo pracy, mało czasu. Zmęczenie daje o sobie znać. Chyba z tej zmęczeniowej desperacji zrobiłam coś szalonego i kliknęłam na jednej ze stron internetowych "rezerwuj". Co, gdzie i jak chwalić się oczywiście nie będę, a przynajmniej nie dziś i nie jutro. Ot taka mała odskocznia od codziennego kołowrotka, jeśli wszystko powiedzie się zgodnie z planem.
USCHNĄĆ to po włosku SECCARSI
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze