Jedna łąka, dwa domy i jedno marzenie
czwartek, lutego 22, 2024O tym, jak Apeniny odsłoniły przede mną jeszcze jeden skarb, czyli kolejna łąka z widokiem, na której już nie jeden kamienny dom, ale nawet dwa oraz o tym, jak toskańskie marzenie o Domu z Kamienia ma się dobrze.
- No to gdzie? - zapytał Mario, kiedy już minęliśmy Biforco.
- Nie wiem... Może w kierunku Badii? - odpowiedziałam bez przekonania. Nie dość, że oderwałam Mario od jego zajęć, to jeszcze nie miałam pomysłu na spacer.
- Przecież nie chciałaś po asfalcie.
- No nie chciałam...
- To może na Monte Colombo? - złożył kontrofertę.
- Może być... Vai na Monte Colombo!
Monte Colombo aż tak mnie nie "rusza", bo byliśmy tam milion razy i nie jest to na pewno topowa dziesiątka moich ulubionych - wśród najbliższych - destynacji. Jednak dla rozprostowania nóg i pooddychania, dobre i to. Nie można marudzić. Trudno w tygodniu oczekiwać spektakularnych wojaży, zwłaszcza jeśli człowiek żyje z zegarkiem w garści. Jakby nie było, szutrowa droga w górach jest lepsza od asfaltu w dolinie.
Kiedy jednak dojechaliśmy do miejsca, w którym zwykle zostawiamy Rangera i gdzie rozchodzą się szutrowe drogi, Mario zaproponował, żeby obrać inną trasę. Wskazał na drogę zamkniętą szlabanem, którą ja - jakimś cudem - jeszcze nie szłam. Na zachętę dodał, że na górze jest kamienny dom...
Przyklasnęłam bez wahania, bo raz, że pod górę, a dwa, że Dom z Kamienia. Pełnia szczęścia.
Szliśmy powoli, bo droga im wyżej w górę, tym piękniejszymi widokami mamiła. Rozciągała się przed nami panorama na Lavane, na Monte Gianni, na Monte Rotondo i na Castellone, który niknął coraz niżej w dole.
- Już mi się podoba! - Oceniłam zanim jeszcze dotarliśmy na górę.
Mario, jak się wkrótce okazało, pamiętał to miejsce piąte przez dziesiąte, czyli tak bardzo tyle o ile i sam też, kiedy rozlała się przed nami soczyście zielona łąka z domem na środku, zaczął mi wtórować w poetyckich peanach.
- W takim miejscu jako pierwszy widzisz narodziny słońca i jako ostatni się z nim żegnasz, a to wzniesienie od północy chroni cię od okropnego "vento di sotto". Coś nieprawdopodobnego!
Okazało się, że kamienny dom nie był sam. Na apenińskiej łące przycupnęły dwa kamienne domostwa. Drugi dom stał na przeciwległym jej krańcu.
- Popatrz na łąkę i drogę! Przypomina bardzo Dom Medyków, czyż nie?
Marzę o toskańskim Domu z Kamienia - niezmiennie już od 17 lat. Marzę coraz częściej po cichu, żeby nie zanudzić, bo i tak wie o tym już każdy apeniński kamyk, kwiatek i krzak, każdy motyl, każda pszczoła, nawet jaszczurki umykające w popłochu spod moich stóp.
W takich miejscach jednak to marzenie zawsze rozpala się mocniejszym ogniem.
Dom w moich marzeniach jest prosty, zwyczajny, wiejski, żadne tam wille Michała Anioła, nie Chianti, nie żaden instagramowy anturaż nastroszony cyprysami, ale właśnie taki skromny, bezpretensjonalny dom na ukrytej w dziczy apenińskiej łące, żebym zawsze miała na wyciągnięcie stopy plątaninę niezadeptanych szlaków i nie zakłóconą niczym przestrzeń.
W takich miejscach, jak to wczorajsze mam zawsze coś na kształt déjà vu. Jakbym te domy już gdzieś widziała...
To oczywiste! Jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi - widziałam je niezliczoną ilość razy w moich snach.
Spacer bez wielkich oczekiwań okazał się kolejną codzienną wspaniałością! Jeszcze raz z "niczego" wyszło coś wielkiego. Mam nadzieję, że kiedyś, za iks lat, uda mi się to moje marzenie wypracować, wydreptać, zmaterializować kamień po kamieniu na jednej z tych zachwycających apenińskich łąk.
Pięknego dnia!
NIEZLICZONE to po włosku INNUMEREVOLI
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze