Co jest zawsze potrzebne
czwartek, lutego 15, 2024Jeszcze przed dwunastą Mikołaj - nie zważając na porę moich lekcji - wysłał mi serię wiadomości z pytaniami, czy może na obiad zostać w Faenzie, bo towarzystwo, bo walentynki... i tak dalej.
Zaraz też, po zakończonej lekcji, jeszcze raz zadryndał telefon i tym razem był to Mario, który chciał uprzedzić, że na wypadek, gdybym znów wpadła na pomysł poszukiwania nowych kwiatków albo zielska do zjedzenia, to jego nie ma, bo ma do załatwienia inne pilne sprawy.
Pognałam więc szybko do Marradi, bo spraw do załatwienia ja też miałam kilka - tak to już jest w włoskim miasteczku, że jak się do sjesty czegoś nie zrobi, to potem klops - dlatego też ja mam ten świński trucht zaprogramowany już na stałe. Jeśli kończę lekcję o 12.00 to znaczy, że mam około trzydziestu do pięćdziesiąt minut na dojście do Marradi, zrobienie zakupów, pójście na pocztę czy do banku.
Załatwiłam biegusiem to, co było do załatwienia, przygotowałam sobie talerz ulubionych spaghetti, wywiesiłam kolejne pranie, żeby łapało słońce i w końcu spakowałam Nikona i ruszyłam przed siebie.
Najpierw pomyślałam, że zrobię sobie dłuższy spacer aż do Castellone i wrócę przez gaj kasztanowy, ale kiedy już nabrałam rozpędu, przyszło mi do głowy: a dlaczego nie Świątynia Dumania?
Świątynia Dumania to i dystans dobry i przewyższenie przyzwoite - jak na zwykły spacer oczywiście, ale przede wszystkim... Świątynia Dumania to zawsze Świątynia Dumania!
Może jak mnie już kiedyś nie będzie, ktoś postawi tu tabliczkę - "chodził tędy Dante, siedziała tu Ka". Mój kamień, mój cyprys, mój widok, moje słońce popołudniowe, które czeka za zakrętem i jest jak obietnica ukojenia.
Ukojenie potrzebne jest zawsze.
Znów drobiazg - NIEdrobiazg podciął nieco skrzydła i kiedy usiadłam pod tym moim cyprysem, poczułam się strasznie zmęczona. Miałam ze sobą Notes, ale tym razem zabrakło mi sił na pisanie. Siedziałam i tylko patrzyłam przed siebie. Nawet tachanie Nikona nie miało większego sensu, bo zdjęć zrobiłam kilka i to trochę na siłę, bo skoro już przytachałam ciężar...
Druga strona doliny to widok na kasztanowe gaje. Najbardziej podobają mi się właśnie o tej porze roku, kiedy ich gołe, szlachetne linie pni i konarów odcinają się wyraźnie od zielonych mchów. Wyglądają baśniowo, niczym żywe stwory, które poruszają się, kiedy nikt na nie nie patrzy.
Siedziałam i znów główkowałam pod tym moim cyprysem - co tu i jak tu, żeby było łatwiej, żeby zrobić kolejny krok do przodu? Chwilowo opadłam z sił, wróciło poczucie dreptania w miejscu, znów się złoszczę sama na siebie.
I tak w kółko...
Tymczasem z nowości - jeśli nie wszyscy już zauważyli - zapraszam Was do zapoznania się z moim nowym pomysłem - KURS JĘZYKA WŁOSKIEGO. To pomysł, który rodził się od dawna i w końcu w pewien lutowy dzień, kiedy uświadomiłam sobie "okrągłość" lat, dojrzał i mam nadzieję, że pięknie się zrealizuje. Będzie mi miło, jeśli pomożecie go rozesłać w świat.
A jeśli już jestem przy prośbach, to poproszę Was też o udostępnianie co jakiś czas NOWYCH SEKRETÓW FLORENCJI, które potrzebują być "wypchnięte w świat". Niestety do tej pory wszystkie moje prośby o dodawanie opinii, recenzji, gasną w niebycie i to co robię, zdaje się być niewidoczne.
Mam wrażenie, że działania najróżniejsze, za które się łapię zostają niestety na moim skromnym podwórku, jak samochód, który zakopał się w błocie i nie ma jak wyjechać. Chyba właśnie dlatego powoli opadam z sił. Dziś mam wrażenie, że całe moje zaangażowanie - zaangażowanie na różnych płaszczyznach - to tylko sztuka dla sztuki.
Oczywiście jak zawsze wielkie dziękuję dla skromnej grupki Czytelników, którzy wszelkie moje działania zawsze żywo wspierają. Jestem Wam z całego serca wdzięczna.
Pięknego dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Ta ścieżka Świątyni Dumania, kończąca swój byt w "niebycie" jest nie z tej ziemi! Zobaczyć ją, spojrzeć w nieskończoność, którą ona otwiera, to moje niespełnione marzenie. Wielokrotnie się nią zachwycałam. Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńSembra il gesto: non me ne frega niente. Brava, tak trzymaj. Cosi si fa.
OdpowiedzUsuńA czy zarzuciła Pani już organizację warsztatów?
OdpowiedzUsuń