Złota góra
niedziela, stycznia 21, 2024Powietrze było jak kryształ, ale temperatura rzeczywiście zrobiła się zimowa. Wiatr zmienił kierunek i przywiewał do nas chłód z północy i wschodu. Zapowiadany śnieg do miasteczka nie dotarł, ale kiedy wdrapałam się wyżej, zobaczyłam, że musnął delikatnie wyższe szczyty.
Przez ten wiatr zrezygnowałam z wyprawy do Świątyni Dumania. Początkowo ruszyłam w stronę Castellone, ale ostatecznie - niczym styczniowy wiatr - zmieniłam kierunek i postanowiłam sprawdzić w jakim stanie po atrakcjach pogodowych zeszłego roku jest ścieżka, która prowadzi od Camurano do Lozzole.
To trasa wymagająca dobrej kondycji, bo nie daje oddechu, tylko uparcie pnie się w górę. Momentami pnie się stromo i trzeba pomóc sobie rękami.
Już na pierwszym odcinku, musiałam kilka kroków pójść nieco bokiem, bo wstępny "gzymsik" został podmyty przez ulewy i zdawał się dosłownie wisieć w powietrzu. Potem jeszcze tylko raz szukałam alternatywy, w miejscu, gdzie nie ma się czego chwycić, a nosem dotyka się prawie ziemi. Wejść - weszłam, ale już wchodząc rozglądałam się, którędy ja potem zejdę, bo nie od dziś wiadomo, że - wbrew pozorom - zawsze łatwiej jest wchodzić.
Kiedy już wspięłam się na satysfakcjonującą wysokość, przystanęłam żeby nacieszyć oczy. Niebo było spektakularne - banalne w kolorach, ale zachwycające. Góry w zimowym słońcu jaskrawiły się zielenią sosen, a bezlistne połacie rozpływały się w grafitowo niebieskiej iluzji.
Z ostatniej grani, do której dotarłam, widać było Castellone z bliźniaczą wieżą, a po przeciwnej stronie nowy domek Mario. Wyciągnęłam nawet telefon, żeby wywołać go z domu i mu pomachać, ale nie odebrał, więc wysłałam tylko kilkusekundowe pozdrowienie.
Południowy trekking był takim sobotnim prezentem dla mnie samej. Odwołane lekcje przełożyły się na wolny czas, który mogłam spożytkować wedle własnego widzimisię. To prawdziwy luksus.
Moje widzimisię jest najczęściej spotkaniem z górami, karmieniem głowy przestrzenią i ciszą, mariażem moich buciorów ze szlakiem. Miło jest wędrować z kimś, ale uwielbiam też wędrować sama. Doszłam wczoraj do miejsca, które według mapy nazywa się Monte d'Oro - czyli Złota Góra! Aż się uśmiechnęłam do tego odkrycia! Złota góra... nawet nazwa dopasowała się do tego mojego sobotniego luksusu...
Przystawałam co kilka kroków i zastanawiałam się czy obiektyw zmienić już, czy dopiero za następnym kamieniem. Góry były tak piękne w zimowym świetle, że aż prosiły się o kilka kadrów teleobiektywem. Pomyślałam, że zamontuję go na czas schodzenia.
Kiedy ścieżka zaczęła przeciskać się w stronę drugiej doliny, zdecydowałam, żeby zawrócić. Ściągnęłam z ramion plecak, sięgnęłam do środka i wtedy mi się rozjaśniło...
- Co za gamoń ze mnie! - powiedziałam na głos sama do siebie.
Zupełnie wyparłam z głowy fakt, że ostatecznie teleobiektyw zostawiłam na łóżku. Wyjęłam go z plecaka w ostatniej chwili, żeby nie dźwigać dodatkowego ciężaru. W przedziwny jednak sposób, tego faktu nie zarejestrowała moja biedna dyńka. Dyńka ma chyba poważnie przegrzane zwoje...
Teleobiektywu nie miałam, ale zjadłam z apetytem słodką mandarynkę, złapałam kilka zwykłych kadrów, a potem zawiesiłam bezpiecznie aparat, schowałam telefon i zaczęłam przygodę ze schodzeniem.
Łapałam się drzew, przedzierałam przez chaszcze, zsuwałam "na robaka" i podbiegałam, gdzie się dało. Przez cały ten czas uśmiech miałam na twarzy niczym księżyc w pierwszej kwadrze i pomyślałam sobie, że ja jestem trochę jak dziecko, które, żeby się wyszalało, zabiera się je na plac zabaw. Ja natomiast potrzebuję dać upust energii na szlaku. Kiedy jestem sama mogę poskakać, urządzić sobie krótkie przebieżki, być czasem jak Lara Croft, tyle tylko, że uzbrojona w Nikona. Oby sił na takie hasanie wystarczyło mi do zaawansowanej starości!
Na pamiątkę tego mojego sobotniego trekkingu oczywiście ROLKA.
Dziś zmiana anturażu, scenerii i uczta z zupełnie innej bajki. Mam nadzieję, że w następnych dniach będę mogła podzielić się kilkoma pięknymi opowieściami. Wspaniałej niedzieli!
ZŁOTO to po włosku ORO
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Cudne zdjęcia! Nawet bez teleobiektywu ❤️ Hala
OdpowiedzUsuń