Inauguracyjny obiad - czyli przez chwilę jestem królową
piątek, stycznia 19, 2024Wprosiłam się na ten obiad bezczelnie już w środę wieczorem, po tym jak Mario pochwalił się na WhatsApp zdjęciami z kulinarnych poczynań. Na drugi dzień rano dla jasności, że moje słowa nie były żartem, przypomniałam się jeszcze raz, a Mario nie dość, że nie protestował, to jeszcze wzbił się na najwyższe kulinarne wyżyny i ugościł mnie po królewsku. Potrawka z dzika wyszła pierwsza klasa! Mięso było mięciutkie i dosłownie rozpływało się w ustach. Do tego na stole znalazły się oczywiście zimowa sałata i wino.
Usiąść po skończonych lekcjach przy stole i znaleźć na talerzu gotowy obiad - BEZCENNE! A poza tym kuchnia Mario jest bardzo przytulna, ciepło od starodawnej kuchenki przyjemnie rozleniwia i sprawia, że chciałoby się tak siedzieć i siedzieć bez końca...
Można powiedzieć, że wczorajszą ucztą zainaugurowaliśmy nowe lokum Mario. Mam nadzieję, że takich obiadów i kolacji jeszcze wiele przed nami i że kiedyś dołączą do nas goście Domu z Kamienia.
Nowy dom nie ma jeszcze imienia. Santa Barbara imię miała już wcześniej, więc nie było kłopotu, a tu trzeba będzie pogłówkować. Może znów chłopcy wymyślą coś sensownego, tak jak lata temu ochrzcili Rangera?
Czwartek to kosmiczny dzień w moim tygodniu i pod wieczór ze zmęczenia zaczynam zwykle bredzić.
Na szczęście wczoraj - może właśnie przez ten gotowy, wychodny obiad - udało się urwać chwilę na niedługi spacer. Uparłam się, że będę szukać wiosennych falstartów. Druga dekada stycznia już dobiega końca, a ja w tym roku wyjątkowo jeszcze nie uchwyciłam w kadrze żadnej kwitnącej prymulki ani kwiatka świętego Józefa. Do tej pory same fiołki, do znudzenia!
I wczoraj w tej kwestii nic się nie zmieniło, a przeszłam z nosem przy ziemi kilka kilometrów, węsząc uważnie niczym pies szukający trufli. Temperatura była iście wiosenna, więc miałam nadzieję, że w miejscach - pewniakach coś już drgnęło, ale jednak nie...
Sfotografowałam tylko mlecze, pogapiłam się na stokrotki, które mówiąc szczerze nie robią na mnie większego wrażenia, bo tutaj kwitną przecież cały rok i dopiero przy samym domu, w sąsiednim ogródku, znalazłam niezbite dowody na zbliżająca się wiosnę...
Z ziemi wystrzeliły prężnie pierwsze zalążki żonkili! Jest dobrze! Nawet jeśli dziś wieczorem ma na nas śniegiem sypnąć, a przez dwie kolejne noce przymrozić, to jednak ta wiosna gdzieś już na horyzoncie majaczy!
Przed nami styczniowy weekend z pięknym planem. Mam nadzieję, że uda nam się wszystko tak, jak byśmy chcieli, a ja będę miała dziesiątki nowych wspaniałych kadrów do pokazania w następnym tygodniu. Nasz weekend zacznie się oczywiście dopiero jutro po obiedzie, ale trzymajmy się opinii: "nieważne ile, ważne jak".
Dobrego dnia!
ROBIĆ WRAŻENIE to FARE IMPRESSIONE
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Potrawka wyglada baardzo apetycznie no i chlebek .. az chciałoby sie posmarować tylko dobrym masełkiem i schrupać ! A ciepełko przechodzi przez ekran i grzeje . Bosko !! marysia
OdpowiedzUsuńTak Marysiu:) właśnie to ciepelko chciałam pokazać ❤️
Usuń