Acquacheta, odrobina intymności i Dante - czyli trekking na zakończenie roku
poniedziałek, stycznia 01, 2024Buongiorno w 2024 roku!
Nie pamiętam dokładnie ile to lat temu było, kiedy dałam początek naszej sylwestrowej tradycji - trekking na zakończenie starego roku. Wydaje mi się, że ta wczorajsza była siódmą taką wyprawą i na pewno jedną z najładniejszych, nawet jeśli z niebem pochmurnym nad głowami.
Pogoda od początku była pod znakiem zapytania. Od serca Toskanii ciągnął deszcz i tak naprawdę tylko ostatni skraweczek regionu przy granicy z Romanią miał rozpieszczać słońcem. Chłopcy przebąkiwali coś o Acquachecie, ale nad San Benedetto in Alpe, skąd główny szlak bierze początek miało naprawdę padać. Przedstawiłam więc kontrofertę z kierunkiem na Firenzuolę, bo trekking w deszczu nie bardzo mi się uśmiechał. Ostatecznie jednak, kiedy już byliśmy w aucie z plecakami pełnymi kanapek, padła decyzja, że pokusimy się o tą Aquachetę i jak się wkrótce okazało, to był bardzo dobry wybór, bo choć nieba lazurowego nie było, to jednak nie spadła ani jedna kropla deszczu i - jak na górską, zimową wyprawę - aura była całkiem przyjemna.
O wodospadzie Acquacheta pisałam już na blogu nie raz, pisałam o nim też w mojej książce Nieznane Toskania i Romania. Gdzie Dante mówi dobranoc, więc tylko "dwa" słowa dla odświeżenia pamięci.
Acquacheta znajduje się w San Benedetto in Alpe tuż przy granicy z gminą Marradi. Prowadzi do niej kilka szlaków, ale ten najbardziej znany (choć nie najbardziej widowiskowy) i uczęszczany, to ten, który zaczyna się właśnie we wspomnianym miasteczku. Acquacheta nazywana jest dziś wodospadem Dantego, bo poeta wspomniał o niej w jednej z pieśni Piekła Boskiej Komedii. Tutaj też przebiega szlak nazwany jego imieniem - Cammino di Dante.
Come quel fiume c'ha proprio cammino
prima dal Monte Viso 'nver' levante,
da la sinistra costa d'Apennino,
che si chiama Acquacheta suso, avante
che si divalli giù nel basso letto,
e a Forlì di quel nome è vacante,
rimbomba là sovra San Benedetto
de l'Alpe per cadere ad una scesa
ove dovea per mille esser recetto;
così, giù d'una ripa discoscesa,
trovammo risonar quell' acqua tinta,
sì che 'n poc' ora avria l'orecchia offesa.
prima dal Monte Viso 'nver' levante,
da la sinistra costa d'Apennino,
che si chiama Acquacheta suso, avante
che si divalli giù nel basso letto,
e a Forlì di quel nome è vacante,
rimbomba là sovra San Benedetto
de l'Alpe per cadere ad una scesa
ove dovea per mille esser recetto;
così, giù d'una ripa discoscesa,
trovammo risonar quell' acqua tinta,
sì che 'n poc' ora avria l'orecchia offesa.
Szlak ma długość około 4,5 kilometra w jedną stronę. My jednak tym razem postanowiliśmy go nieco wydłużyć... Kiedy w zeszłym roku Tomek poszedł na swoje "pełnoletnie" wędrowanie - dotarł nad wodospad, ale potem zamiast zawrócić, poszedł w górę potoku i zatrzymał się na słynnej Piana dei Romiti. Słynnej, bo odkąd tu żyję, ciągle słyszę jakie to jest niezwykłe miejsce... Szczerze mówiąc nie wiem, dlaczego nigdy tam nie zawitałam. Pewnie dlatego, że wszystko robię wiecznie z zegarkiem w ręku, a dotarcie na Pianę i obejrzenie dokładnie tamtejszych cudów to dodatkowa godzina albo i lepiej...
- Jeśli kiedyś przyjdzie apokalipsa, ja tutaj właśnie się schronię - powiedział Tomek, a Mikołaj zaraz wyraził chęć, że on z radością dołączy.
Ale od początku...
Szlak - choć ostatnie dni wcale nie były deszczowe - był tak rozmokły, że po wszystkim nasze buty wołały o pomstę do nieba. Utytłaliśmy je błotem i gliną do granic nieprzyzwoitości. Cieszyłam się, bo wiedziałam, że to wróży wodę, a nie tak jak w czasie mojej ostatniej wyprawy, kiedy skalista ściana wyschnięta była na pieprz. Przy okazji taka rada ode mnie - Acquacheta najpiękniej prezentuje się wiosną lub zimą. Latem, kiedy długo nie pada, wodospad najzwyczajniej wysycha.
Oczywiście zimą krajobraz jest surowy. Ogołocone z liści buki wyglądają trochę smutno, jednak właśnie przy tym ogołoceniu jeszcze bardziej jaskrawo malują się mchy i soczyście zielone zalążki prymulek oraz fiołków, a potok jest w kolorze tak intensywnie szmaragdowym, że wydaje się wręcz nierealny.
Minęliśmy jeden mostek, potem drugi, Casa del Rospo, Mulino dei Romiti i dotarliśmy nad główny wodospad. Warto wiedzieć, że po dwóch swoich bokach Acquacheta ma mniejsze siostry, prawie tak piękne jak ona sama.
A sama Acquacheta... Cóż o niej napisać, po tym jak kilka wersów poświęcił jej największy z największych? To nie jest zwykły wodospad, z którego woda spada z hukiem zagłuszając myśli. Tutaj ta woda tańczy, to opada w podskokach, to faluje, to zmysłowym niemal ruchem spływa z wysokiej na ponad siedemdziesiąt metrów skalistej ściany. W jednej chwili wydaje się welonem, a zaraz potem długimi, siwymi włosami starej kobiety. Nie trzeba szukać wymyślnych słów Aquacheta jest poezją sama w sobie. Trzeba tylko usiąść i patrzeć. Tak jak ponad siedemset lat temu Dante...
- Chodźmy do Romiti! - poprosił Tomek, koniecznie chciał zabrać nas do miejsca, które go zachwyciło.
- Ojciec nas przeklnie.
- To bliziutko. Tylko o tu - wyciągnął rękę - trzeba troszkę wejść.
Paw nas przeklął pewnie nie jeden raz w czasie tej wyprawy i zawrócił wcześniej, a ja z chłopcami doszłam do wyjątkowego miejsca...
Żeby dotrzeć na Piana dei Romiti trzeba przy tzw. małej Acquachecie przejść przez potok i iść szlakiem w górę. Po dziesięciu minutach dociera się na miejsce - nieprawdopodobne miejsce... Nawet zimą przy surowości kolorów jest tu coś, co chwyta za serce. Może duch Dantego też się tu ukrył na wieki? Nie raz wędrowaliśmy śladami poety, ale właśnie tu u Romitów jego obecność wydała mi się niemal namacalna i taka "intymna", jakbyśmy z nim byli sam na sam...
W 986 roku mnisi benedyktyni wybudowali tu pustelnię. Resztki jej kamiennych murów stoją tu do dziś i tylko żal serce ściska, że już tylko resztki. Ponad tysiąc lat temu Piana dei Romiti była celem pielgrzymów - w tym najsłynniejszego z nich Dante Alighieri. Zatrzymał się tu zaraz po tym, jak został wygnany z Florencji.
Dziś łąka - jak mała ukryta niecka z ruinami ponad tysiącletniej pustelni - nadal inspiruje wędrowców... Ta ukryta oaza znajduje się dokładnie nad wodospadem.
- Chodźmy tam - pokazał Mikołaj na wysunięty kamień wiszący nad doliną - to "łóżko" Dantego!
Jako największy fan Dantego, tak się Mikołaj na ten kamień uparł, że w końcu znaleźliśmy mostek, którym można było przejść na drugą stronę i po kilku minutach dotarliśmy do legendarnego punktu. Widok jaki się stamtąd rozciąga wart był każdego wysiłku.
- Ja tu koniecznie muszę wrócić wiosną - powtórzyłam znów i zaraz podziękowałam Tomkowi, za pomysł, żeby dojść aż do Romitów i Mikołajowi, że ten kamień wypatrzył i się na niego uparł.
Z radością odkryłam, że od Piany jest szlak na Monte Lavane - tylko dwie godziny drogi, a od Lavane kolejne dwie, może trzy, żeby zejść do Biforco. Tak narodził się mój kolejny trekkingowy pomysł na wyprawę w nowym roku. W sumie to mogłabym wyruszyć nawet dziś...
Dobrze jest wędrować z chłopcami. Ileż ja się przy tym uczę - o kamieniach, o grzybach, o literaturze, o ludziach... A poza tym łączy nas pasja do fotografowania, zachwyt nad naturą i potrzeba wciąż nowych wyzwań. Tomek tym razem zrobił chyba więcej pięknych zdjęć niż ja.
Wróciliśmy do domu zmęczeni, bo trasa ostatecznie była czymś więcej niż lekkim spacerem. Zmęczeni, ale też szczęśliwi i usatysfakcjonowani. Tak oto się ta nasza wyprawa ZROLOWAŁA.
A potem była kolacja, Mikołaj ruszył na imprezę w swoim towarzystwie, Mario do domu, Paw z gorączką do łóżka, a ja i Tomek siedzieliśmy jak te sieroty boże i próbowaliśmy wypełnić sobie czas do północy. Film, przekąska, wielki kubek kawy po kowbojsku, żeby Matka nie zasnęła przy filmie i w końcu prosecco, uścisk życzenia i Felice Anno Nuovo!
Wszystkim, którzy wczoraj szczególnie o północy o mnie pamiętali z serca bardzo dziękuję. Nawet nie wiecie jak wielką zrobiliście mi przyjemność! Jeszcze raz Dobrego Roku - niech nam się pięknie nowe strony zapisują.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze