Jeszcze o stratach, o wyjściu z gawry i zmęczeniu
sobota, listopada 04, 2023My w Marradi poza samym zmęczeniem kataklizmami, nie mamy powodu do narzekania. Wichura przeszła, rzeka się uspokoiła i nawet słońce na najbliższe dni zapowiadają. Kiedy jednak oglądam zdjęcia i nagrania z innych ulubionych miejsc, to aż mnie serce boli. Livorno poturbowane, Marina di Pisa podobnie, okolice Prato - żal patrzeć... niech szlag trafi tego całego Ciarana!
Tak inne dziś i tak inne na moich zdjęciach z kiedyś. Mam nadzieję, że Toskańczycy, tak jak pół roku temu Romagnoli poradzą sobie ze wszystkim. Obecna sytuacja jest o tyle trudniejsza, że naturalnie przed nami deszczowa i zimna pora, a po majowych powodziach przyszło lato, które pomogło wszystko osuszyć. Jak na złość prognozy na weekend dla Toskanii wcale nie są optymistyczne.
Rano wpadły mi w oczy zdjęcia legendarnych trabocchi, które stoją niemal na samym środku ujścia Arno. Mieszkańcy Mariny nazywają je "retoni". Jeden z nich - najbardziej ikoniczny - przetrwał już wiele szturmów, ale niestety nie wytrzymał siły Ciarana... Kataklizm rozprawił się z nim bezlitośnie.
Choćbyśmy nie wiem co wymyślili, to i tak wobec potęgi natury jesteśmy jak robaki. Czujemy się panami świata, mamy mniej lub bardziej poukładane życie, a potem przychodzi kataklizm i wszystko trafia szlag. Natura udziela nam kolejnej lekcji pokory.
Co ciekawe dziś we Florencji smutna rocznica - dokładnie 4 listopada 1966 roku Arno wystąpiło z brzegów i miasto nawiedziła największa w historii powódź.
W czwartek zaryglowałam wszystkie okna i schowałam się pod kocem, niczym niedźwiedź w swojej gawrze, ale wczoraj po południu, kiedy zawierucha się uspokoiła musiałam wyjść i przewietrzyć głowę, żeby nie ześwirować. Ciekawa też byłam co słychać przy Santa Barbara.
Mariowy - jeszcze przez chwilę - domek miał się dobrze i nawet pięknie zestroił w karminowe liście.
- Ale u ciebie ciepło! - powiedziałam z zazdrością - ja nawet pieca przy tym wietrze nie mogłam włączyć!
Niby temperatura wciąż zadziwiająco wysoka jak na taką aurę, ale jednak wiatr i wilgoć nie wpływają dobrze na klimat w domu. Mały kamienny domek o wiele łatwiej ogrzać, tym bardziej, że Mario oprócz zwykłego ogrzewania ma też starą "kozę", która daje tyle ciepła, że za każdym razem spoglądam na nią z nieukrywaną zazdrością. Nie ma to jak stare sposoby...
Przed nami słoneczna sobota (podobno!), Goście chyba już w drodze, ja zaraz siadam do lekcji, a po obiedzie mam nadzieję na dłuższy spacer, bo głowa po tych dniach jakaś nie taka. Głowa ciężka od złych myśli...
Pięknego dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze