Alfons Mucha we Florencji
środa, listopada 22, 2023Od dawna już szykowałam się na wystawę Alfonsa Muchy, ale wiecznie było coś pilniejszego, upiorny brak czasu na przyjemności. Kiedy więc w zeszłym tygodniu Mikołaj zapytał kiedy jedziemy do Florencji, aż go uściskałam z radości, bo to oznaczało, że w końcu będę mogła zawitać do Museo degli Innocenti na upragnioną wystawę i to jeszcze w ulubionym towarzystwie.
Tomek nie planował przyjazdu do Biforco, a poza tym nie był zainteresowany tą akurat wystawą, bo - jak stwierdził - to nie jest jego estetyka. Tomek w ogóle w sztuce nie szuka piękna w klasycznym tego słowa znaczeniu, tylko przede wszystkim przekazu. Ze mną jest trochę inaczej... Przekaz oczywiście tak, ale ja przy okazji uwielbiam też to, co "piękne" i wystawa Alfonsa Muchy była dla moich oczu wspaniałą ucztą.
Na przełomie XIX i XX wieku światowym centrum sztuki stał się Paryż. To właśnie tam, w tamtym okresie eksplodowała popularność czeskiego artysty. "Zapalnikiem" czy też iskrą tej eksplozji stała się na pewno współpraca ze słynną aktorką Sarah Bernhardt.
Dzieła Alfonsa Muchy szybko podbiły świat, jego plakaty teatralne i rodząca się dopiero reklama - były zupełnie nową formą komunikacji. Mucha stał się najczęściej i najchętniej kopiowanym artystą swojej epoki. Kobiety przedstawione na jego pracach były idealnie piękne, wyznaczały nowe kanony tego piękna, ale jednocześnie jawiły się jako istoty wolne i silne.
W swoich pracach Mucha inspirował się też naturą, którą ludzkie oko kocha od zawsze za jej harmonijność i bogactwo form. Artysta podkreślał, że jego zamiarem było tworzenie sztuki właśnie dla ludzi.
Alfons Mucha poznał Sarah Bernhardt pod koniec 1894 roku. Aktorka zleciła mu przygotowanie plakatu promującego sztukę teatralną, której była główną bohaterką - "Gismonda". Artysta w tamtym czasie zajmował się głównie ilustrowaniem książek, nie miał jeszcze żadnego doświadczenia w przygotowywaniu plakatów reklamowych. Sarah - największa w tamtym czasie artystka teatralna, znana jako "La Divina" - była oczarowana projektem młodego Muchy.
Paryż ujrzał pierwszy plakat Muchy zrobiony dla Sarah dokładnie w dzień Nowego Roku 1895 i oszalał na jego punkcie. Artysta potrafił w mistrzowski sposób przedstawić nie samą aktorkę, ale postać jaką grała. La Divina była zachwycona i zaproponowała artyście kontrakt na sześć miesięcy, który uczynił go dyrektorem artystycznym, a to oznaczało, że nie tylko dawał mu wyłączność na przygotowywanie wszelkich materiałów promocyjnych związanych ze spektaklami aktorki, ale też projektował jej stroje, biżuterię i scenografię.
To wszystko stało się trampoliną do sławy.
Artysta zaprojektował nie tylko ten plakat, ale też bransoletkę w kształcie węża, którą artystka nosiła na scenie. |
Kolejnym ważnym etapem w artystycznej karierze Muchy było zaproszenie do popularnego pod koniec XIX wieku salonu wystawowego Salon des Cent. W 1896 roku kierujący nim Deschamps zaprosił Muchę, aby dołączył do zacnego towarzystwa, w którym znajdował się między innymi Toulouse - Lautrec. Artysta chętnie przyjął propozycję i w podziękowaniu przygotował plakat z okazji dwudziestej wystawy. Co ciekawe, dokładnie rok później w tym samym salonie można było podziwiać wystawę samego Alfonsa Muchy, na której zgromadzono 448 jego prac.
Alfons Mucha zdobył ogromną sławę jako autor plakatów, a to pociągnęło za sobą mnóstwo zleceń reklamowych.
W 1896 roku powierzono mu nie tylko wykonanie plakatu reklamującego perfumy Rodo, ale też zaprojektowanie etykietki oraz pudełeczka na butelkę.
W tym samym roku artysta nawiązał współpracę ze słynnym producentem ciasteczek Lefévre - Utile (marka znana do dziś jako LU). Obmyślił kampanię bazującą na tym samym rysunku - zarówno na plakaty, jak i na opakowania. Jest to strategia, z której firmy reklamowe korzystają do dziś!
Ważnym elementem jeśli chodzi o inspiracje w tworzeniu Muchy, była bez wątpienia fotografia. Fotografować zaczął jeszcze jako student Akademii Sztuk Pięknych około 1885 roku. Najczęściej fotografował modelki w naturalnych pozach w swoim atelier. Te fotografie były potem często punktem wyjścia dla niektórych prac.
W 1910 roku Mucha wrócił do ojczyzny - do Czech i dzięki ekonomicznemu wsparciu Charlesa Richarda Crane'a - amerykańskiego businessmana, prywatnie "slavofila", którego poznał w Stanach Zjednoczonych - zrealizował serię Epopea Slava. Miało to być monumentalne dzieło (osiem wielkich płócien, z których największe sześć na osiem metrów), które niosło za sobą przekaz do narodów słowiańskich, by z historii czerpały naukę.
Z tamtego czasu pochodzi też wiele praskich dzieł artysty - między innymi dekoracje w ratuszu w Pradze.
Nie sposób w jednym artykule zawrzeć całą treść wystawy i wszystkie emocje, które we mnie wzbudziła.
Mam jednak nadzieję, że tymi kilkoma skromnymi zdaniami i kadrami udało mi się choć w części oddać mój zachwyt nad nią i nad twórczością Alfonsa Muchy oraz zachęcić do dalszego samodzielnego "studiowania".
Dla mnie samej możliwość obcowania z dziełami sztuki na żywo, odwiedzanie wystaw, zagłębianie się w życiorysy artystów, jest nieustającą inspiracją i nadzieją na własne tworzenie.
Pięknego dnia!
Ps. Wystawę można podziwiać we Florencji do 7 kwietnia 2024 w Museo debli Innocenti, a gdybyście chcieli obejrzeć jeszcze raz jej fragmenty, przygotowałam nieśmiertelną ROLKĘ.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Pani Kasiu, dziękuję za tą ucztę dla oczu... wyobrażam sobie jak wspaniale jest widzieć to w oryginalnych rozmiarach i takiej ilości. Przepiękne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSecesja to jeden z moich ulubionych kierunków w sztuce. Drugim, obok Alfonsa Muchy, wielkim artystą tego nurtu był Gustav Klimt. Obaj "przeżywają" teraz renesans swojej twórczości we wzornictwie ceramicznym, włókienniczym, papierniczym...
OdpowiedzUsuńKasiu, wystawy Ci trochę zazdroszczę, ale tak pozytywnie. Zdjęcia, jak zwykle, piękne! Ja tylko miałam zaszczyt kilka lat temu oddać hołd Alfonsowi Musze, pochowanemu w Slavinie, praskim panteonie. Na pamiątkę mam kilka reprodukcji.
Pozdrawiam
Barbara
Przepiękne. Jakież to musiało robić wrażenie na żywo! Dzięki za ten wpis. H.
OdpowiedzUsuń