Kasztany i pieczarki
sobota, października 28, 2023Myślę, że ten rok zapisze się w historii Marradi jako bezlitosny "wywrotowiec" - osuwiska, trzęsienie ziemi, ulewy, ekstremalne upały, pożar i teraz jeszcze trwający od kilku dni wicher, któremu nawet nie powiem głośno co wtórowało tej nocy. Mikołaj pojechał do szkoły wykończony i nie wiem jak da radę wysiedzieć do końca zajęć, ja mam oczy na zapałki i tak ciężką głowę, że marzę tylko o spokojnym śnie... Już nam naprawdę tego typu atrakcji na długi czas wystarczy!
Jeśli chodzi o wiatr to i tak najgorzej było w okolicach La Spezia, gdzie zanotowano najsilniejszą w historii liguryjskich pomiarów prędkość wiatru. Podobno wicher momentami gnał 203km/h...
Łatwo sobie było wyobrazić, że skoro w dolinie wiatr był tak upiorny, to w górach trzeba będzie napchać do kieszeni kamieni, żeby nie odlecieć jak suchy liść. Tak czy inaczej zdecydowaliśmy się z Mario na krótką wyprawę na pieczarkową łąkę. Niemożliwym było, żeby po deszczach i przy takim cieple nic nie wyskoczyło. I oczywiście - Bingo!
Zebraliśmy całą torbę dzikich pieczarek, które smakiem przebijają wielokrotnie te sklepowe, a kieszenie wypchaliśmy kasztanami! Na środku pieczarkowej łąki rośnie kasztan - dziki kasztan, więc jego owoce nie mają wartości rynkowej, ale w smaku są tak samo dobre! I te - jeśli napotkacie na apenińskim szlaku - można zbierać. Pamiętajcie jednak, że w gajach kasztanowych jest to surowo zabronione. Byłoby to zwykłe złodziejstwo.
- Spodnie mi spadają - śmiał się Mario - i dopychał do bocznych kieszeni bojówek kolejne marroni.
- A ja wyglądam jak w piątym miesiącu ciąży - zaprezentowałam brzuch opatulony w kufajkę z kieszeniami - i to bliźniaczej!
Kiedy przy Rangerze zaczęliśmy te kieszenie opróżniać, okazało się, że nazbieraliśmy na oko dwa - może trzy kilo kasztanów.
Kiedy schodziliśmy z łąki znów nasunęły mi się refleksje o mojej wersji luksusu. Takie wyjście w góry i powrót z darami natury, które można spożytkować w kuchni, to przecież prawdziwy przywilej, to dobro w czystej postaci, że o ekonomicznych zaletach nie wspomnę!
Wieczorem z części skarbów przygotowałam zacną kolację.
- Co zrobisz z pieczarek? Sos do tagliatelle?
- Nie chcę klasycznego sosu. Coś muszę pokombinować. Myślę, że świetnie skomponują się z radicchio, pancettą i gorgonzolą...
Ostatecznie z gorgonzoli zrezygnowałam, bo pieczarki okazały się tak intensywne w smaku, że sama pancetta, radicchio i odrobina śmietany zrobiły świetną robotę.
Mario chwalił i wymyślał nazwy dla wymyślonego na spontanie dania, a trzeba wiedzieć, że jak Mario chwali to już najwyższy stopień uznania!
Zdaje się, że wiatr się uspokoił. Słońce rozgościło się na dobre i mam nadzieję, że mimo upiornej nocy to będzie całkiem dobry dzień. Poza tym wieczorem znów zawita do nas bolończyk!
Pięknej soboty!
KOSZMARNY - DA INCUBO!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze