Dwa kroki od renesansowego splendoru
piątek, października 13, 2023Na piazza delle Cure rozstawione były stragany jak na naszym marradyjskim poniedziałkowym targu. Wieszaki ze swetrami na chwilę przyciągnęły moją uwagę i z zapałem zaczęłam buszować w ulubionych kolorach. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, co sprawiało mi większą przyjemność - oglądanie fatałaszków, poranne ciepło, czy florencki swojski gwar, zwykłe życie Florencji toczące się poza spojrzeniami turystów.
Spojrzałam na zegarek i odłożyłam wieszaki, bo pora była późna i nie chciałam, żebyśmy się rozminęły z J. Dobrze się stało, bo wpadłyśmy na siebie pięć minut później na Viale dei Mille, gdzie pierwsze liście platanów zaczynały już swój jesienny, szeleszczący taniec.
Z jednej strony rozsądek wie, że jesień przyjść musi, że deszcz jest bardzo potrzebny i że ciepło nie może trwać do wiosny. Z drugiej jednak strony tak bardzo mi żal z letnią aurą się rozstać...
A to rozstanie podobno już za dwa dni!
Lubię Le Cure. To część Florencji, do której wpada się jadąc od "naszej" strony. Przemierzałam tę dzielnicę rok temu, kiedy pracowałam przy Nowych Sekretach Florencji i okolic i w planie miałam zgłębianie jednego z nieznanych parków - il Ventaglio. Był już listopad, ale i w tamtych dniach aura była nieprzyzwoita.
Urok Florencji polega też na tym, że tuż obok zachwycającego renesansowego splendoru jest folklor i swojskość - jedyne w swoim rodzaju. Dlatego warto się czasem oddalić, wyjść poza mury dawnego miasta, pospacerować zwykłymi uliczkami i podejrzeć jak wygląda życie florentyńczyków, posłuchać ich rozmów w barze, zobaczyć co kupują, z czego się śmieją, jak spędzają takie zwykłe, najzwyklejsze poranki.
Już rok temu wypatrzyłam na Le Cure malutki sklepik z używanymi książkami - TUTTI LIBRI 2 euro. Gnałam wtedy na łeb na szyję, żeby zdążyć na pociąg, więc tylko obeszłam się smakiem, ale tym razem tak się szczęśliwie złożyło, że miałyśmy sporo czasu, żeby w tym niezwykłym miejscu przystanąć. Ten krótki przystanek zaowocował torbą pełną książek. Coś z historii pod kierownictwem Barbero dla Tomka, dla mnie Pratolino razy dwa i Elsa Morante! Worek radości za jedyne 10 euro!
Florencki dzień na półmetku października był jak malowany, nawet jeśli nie wszystko potoczyło się tak, jak byśmy chciały. Byłoby zbyt proste, dostać od ręki to, co sobie w życiu zaplanujemy.
Potrzeba wielkiej pokory i cierpliwości, by zaakceptować porządek rzeczy, na który nie mamy wpływu albo znaleźć w sobie nutę szaleństwa i wbrew zdrowemu rozsądkowi rzucić się na głęboką wodę, bo "życie jest przecież tylko jedno!"
Nie wiem kiedy minęła prawie połowa października. Szast prast. Dziś Tomek po raz pierwszy przyjeżdża do domu po dziewiczym tygodniu dorosłego samodzielnego życia. Wiem, że ma mi dużo do opowiedzenia, już wczoraj zalęgły się zaczątki ciekawych opowieści - "jutro ci wszystko opowiem" - powtórzył kilka razy, a ja już się nie mogę doczekać.
Pięknego dnia!
ODDALIĆ SIĘ to po włosku ALLONTANARSI
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze